Południowokoreański dziennik "Chosun Ilbo" informował przed kilkoma dniami, że Korea Płn. straciła Kim Hyok Chola, wysokiego rangą dyplomatę zaangażowanego w negocjacje z USA w kwestii denuklearyzacji Półwyspu Koreańskiego. Wraz z Kim Hyok Cholem straconych miało zostać także pięciu innych dyplomatów. Z kolei Kim Jong Chol - według doniesień południowokoreańskiego dziennika - miał zostać w marcu zesłany do obozu pracy przy granicy z Chinami.
Szczyt w Hanoi zakończył się niepowodzeniem, ponieważ USA nie godzą się na zniesienie części sankcji nałożonych na Koreę Północną przed całkowitą denuklearyzacją Półwyspu Koreańskiego. Tymczasem Pjongjang oczekuje, by Waszyngton nagrodził takim gestem wykonane przez Koreę Północną do tej pory kroki w kierunku denuklearyzacji (m.in. zamknięcie poligonu, na którym przeprowadzano próby z bronią atomową).
O tym, że Kim Jong Chol popadł w niełaskę, miało świadczyć m.in. to, że nie towarzyszył Kim Dzong Unowi w czasie wizyty północnokoreańskiego przywódcy w Rosji. Zamiast niego u boku Kima pojawiła się zmarginalizowana wcześniej wiceminister spraw zagranicznych Choe Son Hui.
Jednak informacja KCNA o pojawieniu się Kim Jong Chola u boku Kim Dzong Una w niedzielę świadczy o tym, że polityk określany często jako prawa ręka Kima, wciąż zajmuje wysoką pozycję w strukturze północnokoreańskiej władzy. Choć - jak zauważa Reuters - w depeszy KCNA wymieniono go dopiero na 10 miejscu wśród 12 wymienionych w niej przedstawicieli władz.
W kwietniu pojawiła się informacja, że Kim Jong Chol stracił jedno z czołowych stanowisk w państwie - przestał kierować Departamentem Zjednoczonego Frontu, północnokoreańską agencją rządową odpowiedzialną za kontakty z Koreą Południową i USA.