W tym tygodniu rozpoczną się prace w Sejmowej Komisji Sprawiedliwości nad prezydenckim projektem ustawy o ustroju sądów powszechnych, który wprowadza obiektywne kryteria powoływania sądów rejonowych. Głowa państwa zaproponowała, by jeden sąd okręgowy mógł być powołany dla obszaru zamieszkałego przez 60 tys. mieszkańców i tam, gdzie rozpatrywanych jest minimum 7 tys. spraw rocznie. Po przyjęciu takich kryteriów 27 spośród 79 małych sądów rejonowych przekształconych przez byłego ministra sprawiedliwości Jarosława Gowina w oddziały zamiejscowe większych placówek na powrót stałoby się samodzielnymi sądami.
PSL nie zamierza jednak godzić się na trwałą likwidację pozostałych 52 sądów. Ludowcy już wcześniej zapowiedzieli, że do prezydenckiej ustawy złożą trzy poprawki – obniżą liczbę mieszkańców przypadających na jeden sąd do 50 tys., zaproponują, by sąd okręgowy był obligatoryjny już przy 7 tys. spraw rocznie i by do sumy spraw rozpatrywanych w danym sądzie włączyć księgi wieczyste.
– I te poprawki wniesiemy podczas prac w komisji, tyle że wskaźniki mogą się trochę zmienić – mówi „Rz" Krzysztof Kosiński, rzecznik PSL. – Jeszcze analizujemy dane statystyczne, tak żeby dzięki naszym poprawkom dało się uratować jak najwięcej małych sądów.
Ludowcy liczą, że po ich poprawkach prezydent własnej ustawy nie zawetuje. Może to być jednak błędne rozumowanie. Jak nieoficjalnie mówią współpracownicy Komorowskiego, jeżeli zmiany wprowadzone przez Sejm do ustawy będą szły za daleko, to Bronisław Komorowski nie zawaha się odmówić jej podpisania.
– To w takiej sytuacji pan prezydent będzie musiał zasadniczo zmienić argumentację – mówi Kosiński. – Projekt obywatelski zawetował, twierdząc, że ma wady legislacyjne, a teraz będzie musiał przyznać, że po prostu nie zgadza się na przywrócenie zlikwidowanych sądów.