Plan był ambitny: w niedzielę awanturniczy, znany głównie z antyklerykalizmu Ruch Palikota miał się przepoczwarzyć w nowoczesną partię centrolewicową, z nową nazwą, znaczącymi politykami we władzach i atrakcyjnym programem dla wyborców znużonych wojną Platformy i PiS.
Dotąd wszystkie badania pokazywały, że zarówno Ruch Palikota, jak i jego lider traktowani są jak polityczny folklor, bez szans na przejęcie władzy. – Chcę, żeby elektorat centrolewicowy – te 20 proc. ludzi, którzy odeszli od Platformy – zaczęli mnie uznawać za alternatywę dla Tuska. To niepowtarzalna szansa dla mnie i dla mojej partii – mówił nam niedawno Palikot, tłumacząc swe decyzje o zmianach w partii.
Stanowiska króla nie mamy
Dowodem na przemianę miało być pozyskanie nowych twarzy do partii. Dziś, na cztery dni przed kongresem, Palikot znalazł się w trudnej sytuacji – nie wypalił żaden z efektownych politycznych transferów.
Palikot rozmawiał o współpracy z Ryszardem Kaliszem i liderem Partii Demokratycznej Andrzejem Celińskim, namawiał także do powrotu wicemarszałek Sejmu Wandę Nowicką, z którą rozstał się po awanturze w zeszłym roku.
Decydujące spotkanie z Nowicką ma się odbyć dziś. Ale w rozmowie z „Rz" zapowiada ona, że nie nie spieszy się jej ani do Ruchu Palikota, ani do nowej partii. – Nie wyobrażam sobie, żebym w niedzielę tak po prostu przystąpiła do nowego ugrupowania – mówi. – Nie wykluczam jednak współpracy z Januszem Palikotem w innej formie. Buduję swoje stowarzyszenie i to jest dla mnie priorytet polityczny. Może dla Ruchu Palikota niedzielny kongres jest ważny, ale dla mnie niekoniecznie.