Wyrazistość albo śmierć

To będzie rok agresywnych kampanii wyborczych.

Publikacja: 30.12.2013 04:00

Wybory europejskie i samorządowe oraz powolne wychodzenie z kryzysu gospodarczego – to będą najważniejsze wydarzenia 2014 roku. Większość partii stoi już w blokach startowych, aby w momencie ogłoszenia kampanii do europarlamentu, co nastąpi pod koniec lutego, ruszyć z agitacją.

Jej wysokość frekwencja

Gra jest niebagatelna – chodzi nie tylko o 51 mandatów, które są do wzięcia w Parlamencie Europejskim, ale także o pozycję wyjściową do dalszych wyborów.

– Od naszego wyniku w eurowyborach zależy, z jakiego pułapu będziemy startować do kolejnych elekcji. Dlatego te wybory są dla nas najważniejsze – mówi w rozmowie z „Rz" Krzysztof Gawkowski z SLD.

I podobnie rozumują pozostałe partie. Większe będą chciały potwierdzić swoją siłę na scenie politycznej, a mniejsze – wypracować jak najdogodniejszą pozycję do ewentualnych negocjacji koalicyjnych.

– Obie kampanie wyborcze będą miały duże znaczenie – komentuje Rafał Chwedoruk, politolog z Uniwersytetu Warszawskiego. – Po pierwsze, same w sobie, a po drugie, jako forma przygotowania do decydującej kampanii roku 2015 (wtedy czekają nas wybory parlamentarne i prezydenckie – red.).

Według politologa politycy zdają sobie sprawę, że przyszłoroczne elekcje odbędą się przy wyjątkowo niskiej frekwencji, bo nie dość, że nie cieszą się one specjalną popularnością wśród wyborców, to jeszcze kryzys dodatkowo zniechęca Polaków do polityki. – Partie już wiedzą, że w 2014 roku wybory odbędą się w gronie najwierniejszych wyborców – mówi politolog. – To sprzyja wyrazistości ugrupowań.

Według Chwedoruka nieprzypadkowo Jarosław Kaczyński eksponuje Antoniego Macierewicza, ikonę ruchu smoleńskiego, choć wszyscy wokół mówią, że to odpycha wyborców centrowych od PiS. Z tego samego powodu Donald Tusk ciągle pozwala harcować w mediach Stefanowi Niesiołowskiemu, najbardziej agresywnemu politykowi Platformy Obywatelskiej, a Leszek Miller nieustannie gra na resentymentach PRL-owskich, broniąc Wojciecha Jaruzelskiego czy Edwarda Gierka.

– Wszyscy oni doskonale wiedzą, że tegoroczne wybory rozstrzygną się głosami żelaznych elektoratów i dlatego do nich przede wszystkim się odwołują – zaznacza warszawski politolog.

Wszystkie oczy na Platformę

Kształt sceny politycznej w 2014 roku będzie zależał od tego, co się stanie z PO. Jeżeli procesy rozpadowe, które rozpoczęły się w tym roku, nie zostaną zahamowane, to scena polityczna może się zasadniczo zmienić, np. umocni się najmłodsza partia na naszej scenie Polska Razem Jarosława Gowina. Jeżeli jednak destrukcja partii rządzącej zostanie powstrzymana, to nie wydarzy się wiele.

Rafał Chwedoruk: Politycy wiedzą, że tegoroczne wybory rozstrzygną się głosami żelaznych elektoratów

Od miesięcy sondaże pokazują, że PiS utrzymuje pierwsze miejsce w rankingu partii politycznych, a PO ma stabilne drugie miejsce. Ale – według Chwedoruka – przyszłoroczne wybory to będzie moment, w którym ostatecznie rozstrzygnie się spór o przywództwo w obozie władzy. Tusk postawił wszystko na jedną kartę. Dlatego w rządzie znaleźli się ludzie bez zaplecza politycznego, których w każdej chwili można odwołać bez buntu partyjnego.

– To pokazuje siłę Tuska, ale i dramatyzm jego położenia – mówi Chwedoruk. – Albo premier wygra wszystko i będzie supersilny, albo ośrodek prezydencki razem z Grzegorzem Schetyną odsunie go od władzy.

Bo nawet jeżeli PO przegra wybory europejskie, ale znajdzie się tuż za plecami PiS, to Tusk będzie miał podstawy przekonywać działaczy, że jest szansa powrotu na pierwsze miejsce w sondażach. W takiej sytuacji prezydent Bronisław Komorowski, który ostatnio bardzo krytycznie wyraża się o premierze, będzie musiał posypać głowę popiołem i przyjść do Tuska w łaskę, bo ktoś musi mu zapewnić zaplecze w czasie wyborów prezydenckich.

– Ale jeżeli Platforma w wyborach europejskich lub samorządowych wypadnie bardzo źle, to wówczas powróci pytanie o przywództwo Tuska w partii, a wewnątrzpartyjna opozycja będzie mogła liczyć na wsparcie prezydenta w obalaniu lidera – komentuje warszawski politolog.

Sojusznik TV Trwam

Faworytem przyszłorocznych wyborów jest partia Jarosława Kaczyńskiego. Problemem PiS są jednak konkurenci na prawicy, którzy nie są w stanie zagrozić jego dominacji, ale mogą odebrać po kilka punktów procentowych, co zmniejszy skalę wyborczego zwycięstwa. Zjednoczenie prawicy w jednym obozie wydaje się mało prawdopodobne, bo wśród potencjalnych partnerów brakuje wzajemnego zaufania.

– Kaczyński już dawno uznał, że wszystkie partie, które założyli uciekinierzy z PiS, powstały tylko po to, żeby osłabić jego formację – komentuje Chwedoruk. – Dlatego nie sądzę, by się zdecydował na przyjęcie zdrajców.

Według niego działaczami PiS mógłby wstrząsnąć fakt, że zdrajcy są nagradzani, a ci, którzy pozostali wierni, znowu muszą się posunąć w imię dobra formacji. – Dla samych wyborców PiS byłoby to trudne – mówi warszawski politolog. – Tylko w sytuacji przegranych obu przyszłorocznych kampanii Kaczyński mógłby się zastanowić nad nowym otwarciem. I to jest jedyna szansa dla małych ugrupowań prawicowych, które w przyszłym roku będą dramatycznie walczyć o utrzymanie się na powierzchni polityki. Ale w obliczu słabej frekwencji na to się nie zanosi.

PiS prawdopodobnie więc wygra obie kampanie. – Bo atmosfera wyborów europejskich przełoży się na wybory samorządowe, które odbędą się pół roku później – przypomina Kazimierz Kik, politolog z Uniwersytetu w Kielcach.

Jest to tym bardziej prawdopodobne, że PiS będzie miało ważnego sojusznika w postaci Telewizji Trwam, która najdalej od końca kwietnia przyszłego roku zacznie nadawać swoje audycje w telewizji naziemnej, a więc jej zasięg znacznie się zwiększy. Co prawda o jej względy zabiega również m.in. Solidarna Polska Zbigniewa Ziobry, ale według politologów imperium medialne ojca Tadeusza Rydzyka pozostanie zapleczem Prawa i Sprawiedliwości.

– Nie ma powrotu do czasów, gdy ojciec Rydzyk mógł otwierać nieznanym partiom drzwi parlamentu – mówi Chwedoruk. – Tej siły Rydzyk już nie ma.

Prof. Kik uważa natomiast, że nad PiS wisi inne niebezpieczeństwo. – Jeżeli partia Kaczyńskiego zwycięży w jednych i drugich przyszłorocznych wyborach, to wizja powrotu do rządu Jarosława Kaczyńskiego może wystraszyć wyborców, którzy w 2015 roku przerzucą głosy na kogo innego – mówi politolog. – A stanie się to tym pewniej, im więcej triumfalizmu będzie przejawiało PiS.

Komu sprzyja frustracja

Dla nastrojów społecznych kluczowe znaczenie będą jednak miały sprawy gospodarcze. Pytanie, czy w 2014 roku będzie widać światełko w tunelu kryzysu, zadają sobie eksperci i politycy.

Ryszard Bugaj z Instytutu Nauk Ekonomicznych PAN uważa, że sytuacja gospodarcza w przyszłym roku będzie umiarkowanie pesymistyczna. – Wzrost PKB wyniesie między 2 a 2,5 proc. i to jest zła wiadomość, bo negatywne procesy, które już odczuwamy, będą się kumulowały – mówi Bugaj.

Jeśli nie nastąpiłaby wyraźna poprawa na rynku pracy, a jego zdaniem jej nie będzie, wróży to spadek siły nabywczej ludności. – Jeżeli ktoś jest bezrobotny trzy, cztery miesiące, to może to wytrzymać, ale wydłużenie tego okresu sprawia, że ludziom wyczerpują się zapasy i popadają w długi.

Są też jednak bardziej optymistyczne prognozy dla rynku pracy – same firmy deklarują, że zwiększą zatrudnienie. (Piszemy o tym na stronie A8).

Według Bugaja groźnym zjawiskiem jest zamrożenie płac, co w rzeczywistości oznacza dalsze ich obniżanie. – To wszystko będzie pogłębiało w społeczeństwie nastroje frustracji i zniechęcenia do klasy politycznej, a w takim klimacie dochodzi do głosu nowy populizm narodowo-prawicowy, który jest groźny – przestrzega Bugaj. – Już teraz widać, że partie, które pojawiają się na scenie politycznej, nie posługują się nawet kalkulatorem. Na przykład Polska Razem Jarosława Gowina gotowa jest przeznaczać 4,5 mld zł rocznie na dotowanie rodzin, bo tyle kosztowałby jej postulat wypłacania 550 zł na każde dziecko do 6. roku życia.

Według ekonomisty w takim klimacie społecznym na scenie politycznej może powstać układ rządzący niezdolny do podejmowania jakichkolwiek trudnych decyzji.

Wybory europejskie i samorządowe oraz powolne wychodzenie z kryzysu gospodarczego – to będą najważniejsze wydarzenia 2014 roku. Większość partii stoi już w blokach startowych, aby w momencie ogłoszenia kampanii do europarlamentu, co nastąpi pod koniec lutego, ruszyć z agitacją.

Jej wysokość frekwencja

Pozostało 97% artykułu
Polityka
Magdalena Biejat kandydatką Lewicy. „Dziewczyna z sąsiedztwa”
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Polityka
Lewica wybrała swoją kandydatkę na prezydenta
Polityka
Czarne chmury nad ministrem Wieczorkiem. Nawet wniosek PiS niewiele może już zmienić
Polityka
Sondaż: Jak zmieniło się zdanie Polaków o Nawrockim, gdy został kandydatem PiS?
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Polityka
Czy Jarosław Kaczyński powinien ponieść karę? Wyniki sondażu, Polacy podzieleni