Od czasu, gdy Bartosz Arłukowicz pojawił się w rządzie, debaty nad jego odwołaniem odbywają się regularnie na początku nowego roku. I za każdym razem prowokuje je Prawo i Sprawiedliwość.
W styczniu 2012 r., a więc zaledwie kilka tygodni po otrzymaniu nominacji, opozycja próbowała odwołać Arłukowicza za fatalne wdrożenie nowej ustawy o refundacji leków. Lekarze odmawiali wówczas wypisywania recept na leki refundowane, bo nowe przepisy obciążały ich materialnie za błędne wystawienie recepty.
Premier osobiście bronił wtedy ministra. Oskarżył m.in. opozycję o podgrzewanie atmosfery, żeby pacjenci poczuli się zagrożeni.
Kiedy pod koniec 2012 r. Centrum Zdrowia Dziecka przestało przyjmować małych pacjentów na niektóre oddziały, bo NFZ zalegał z płatnościami za nadwykonania, sprawa dymisji Arłukowicza wróciła. Debata odbyła się w styczniu 2013 r. Tym razem minister bronił się sam. Również mówił o straszeniu pacjentów. Zapewniał, że wszystko w służbie zdrowia działa dobrze, a wniosek o jego odwołanie jest „czystą grą polityczną". Mówił też, że do skrócenia kolejek wystarczą dwie rzeczy – lepszy sposób szkolenia lekarzy i system informatyczny, który będzie zarządzał ochroną zdrowia.
– eWUŚ jest pierwszym krokiem w informatyzacji służby zdrowia – zapewniał.