Czy pan jako doświadczony dyplomata nie ma wrażenia, że Zachód jest już zmęczony Ukrainą?
Demokratyczny świat był oszołomiony tym, co się stało w 2014 r., i nie wiedział, co robić. Przekonaliśmy się, że ani Waszyngton, ani Unia Europejska nie mają wpływu na Rosję, jeżeli chodzi o okupację Krymu i części Donbasu. Najłatwiej jest udawać, że nic się nie dzieje. O wiele trudniej jest wypracować politykę powstrzymywania Rosji. Nie chodzi o to, że ktoś jest znudzony Ukrainą, na Zachodzie po prostu nie wiedzą, co robić z Rosją. Ukraina broni europejskich wartości i prawa międzynarodowego. Z kolei Francja i Niemcy nic nie potrafiły zrobić, o czym świadczą podpisane pięć lat temu porozumienia mińskie. Rosja powraca do Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy (PACE) i nikt nie stawia jej żadnych warunków. Jesteśmy świadkami korozji wartości i zasad Unii Europejskiej oraz NATO, które nie mogą przeciwstawić rosyjskiej agresji jakiejkolwiek polityki.
Dlaczego według pana większość deputowanych PACE poparła Rosję?
To wyraz słabości państw Zachodu, w grę wchodzi także szantaż ze strony Rosji. Trzeba było całkiem pozbawić Rosję członkostwa, ponieważ nie płaciła składek, odkąd została zawieszona. Zwolennicy pozostania Rosji w PACE mówili, że to pozbawiłoby obywateli rosyjskich możliwości obrony swoich praw w Europejskim Trybunale Praw Człowieka. Rosja jednak lekceważy ten trybunał. Wobec Rosji trzeba stosować takie sankcje, które byłyby dla niej odczuwalne. Dlaczego nie wykluczyć Moskwy z globalnego systemu bankowego i finansowego SWIFT? Są też inne narzędzia, które rzuciłyby gospodarkę rosyjską na kolana. Na Zachodzie nie ma woli politycznej do walki z Kremlem.
A jak pan przekona przeciętnego Niemca, Francuza, Hiszpana czy Greka do walki z Rosją w obronie Ukrainy? Przecież oni osobiście nie odczuwają wojny w Donbasie i aneksji Krymu.