39,9 tys. zł wydał w 2013 r. były minister transportu Sławomir Nowak z PO na usługi telekomunikacyjne, a 14,9 tys. zł przeznaczyła na taksówki prof. Krystyna Pawłowicz z PiS. Inni posłowie z publicznych środków kupili m.in. nawilżacz powietrza, kieszonkowy projektor i namiot.
Na biura poselskie parlamentarzyści dostają z Kancelarii Sejmu co miesiąc 12 150 zł, czyli ponad 145 tys. zł rocznie. Do końca stycznia musieli złożyć sprawozdania z wydatkowania tych pieniędzy w 2013 r. – Kwoty niektórych wydatków nie mieszczą się w głowie – komentuje prof. Antoni Kamiński, były prezes Transparency International w Polsce.
Najwięcej, 34 proc. limitu, statystyczny poseł wydał w 2013 r. na wynagrodzenia. Ponadprzeciętnie hojny okazał się m.in. prezes PiS Jarosław Kaczyński, który na pensje dla pracowników przeznaczył 114,3 tys. zł.
Niektórzy parlamentarzyści nie wydali jednak na ten cel ani złotówki, bo w biurach zatrudniają wyłącznie na tzw. umowach śmieciowych, czyli zlecenia i o dzieło. Robią tak m.in. Sławomir Nowak, Patryk Jaki z Solidarnej Polski i Dorota Arciszewska-Mielewczyk z PiS. – Mam bardzo wielu studentów, którzy chcą ze mną współpracować i traktują to jako praktykę – tłumaczy ta ostatnia.
Kancelaria Sejmu w specjalnym poradniku przestrzega jednak posłów, by unikali takich umów, gdy w rzeczywistości świadczony jest stosunek pracy, ale kontrowersje może budzić inna kategoria poselskich wydatków. Chodzi o refundację kosztów paliwa do prywatnego auta, na co statystyczny poseł wydał 18 proc. rocznego limitu.