DW: Wybrał się Pan w podróż do Moskwy, jednak Rosja odmówiła Panu wjazdu. Co się stało?
Karl-Georg Wellmann: Dowiedziałem się o wszystkim w sobotę wieczorem już po wylądowaniu w Moskwie, podczas kontroli paszportowej. Odbyło się to w dość nieprzyjemnym, szorskim tonie. Rano umundurowane służby odprowadziły mnie do kabiny samolotu, którym miałem wrócić do Niemiec. Najwyraźniej polityczne siły w Rosji nie są zainteresowane politycznym rozwiązaniem konfliktu na Ukrainie. Moja wizyta miała służyć właśnie poszukiwaniu taich rozwiązań. Siły, które o takich pokojowych rozwiązaniach myślą, stanowią jednak w Rosji mniejszość. Nie traktuję tego, co się stało, jako kroku wymierzonego przeciwko mnie, lecz skierowanego przeciwko pani kanclerz i rządowi RFN. Musimy o tym pamiętać.
Jaki był plan Pańskiej wizyty w Moskwie?
Byłem umówiony na rozmowy z przewodniczącym komisji ds. polityki zagranicznej Rady Federacji Rosji, jak również z osobami z otoczenia prezydenta Putina i z ekspertami ds. Niemiec. We wszystkich spotkaniach chodziło o możliwe rozwiązania konfliktu na Wschodzie. To właśnie moi rosyjscy partnerzy zaproponowali rozmowy. W zaproszeniu zapewniano mnie, że jestem mile widziany, a na żart, czy zostanę wpuszczony - odpowiedziano, że „oczywiście, przecież musimy ze sobą rozmawiać". Na miejscu okazało się inaczej, ale zakładam, że moi rozmówcy o niczym wcześniej nie wiedzieli.
Czy jest to przypadek, że właśnie kilka dni temu weszły w życie zaostrzone przepisy dotyczące traktowania zagranicznych organizacji działających w Rosji?