"China Daily": Secesjonizm w Hongkongu zostanie zmiażdżony

Hongkong jest nieodłączną częścią Chin i każda forma działalności secesjonistycznej "zostanie zmiażdżona" - piszą chińskie media państwowe dzień po tym, jak prodemokratyczni demonstranci w Hongkongu zorganizowali wiec pod konsulatem USA apelując do Amerykanów o pomoc w zapewnieniu miastu demokracji - informuje Reuters.

Aktualizacja: 09.09.2019 06:39 Publikacja: 09.09.2019 04:44

"China Daily": Secesjonizm w Hongkongu zostanie zmiażdżony

Foto: AFP

"China Daily" pisze, że niedzielny wiec w Hongkongu jest dowodem na to, iż zagraniczne siły stoją za protestami trwającymi w mieście od czerwca.

Dziennik ostrzega też protestujących, by ci "przestali sprawdzać cierpliwość rządu centralnego".

Chińskie władze wcześniej już kilkukrotnie oskarżały obce państwa o to, że stoją za demonstracjami w Hongkongu.

"Hongkong jest nieodłączną częścią Chin - i to jest czerwona linia, której nikt nie powinien przekraczać, ani demonstranci, ani zagraniczne siły rozgrywające swoje brudne gry" - pisze "China Daily".

"Demonstracje w Hongkongu nie dotyczą prawa do demokracji. Są efektem mieszania się zagranicy (w sprawy Chin - red.). Aby powściągliwość rządu centralnego nie została źle zinterpretowana jako słabość, niech będzie jasne, że secesjonizm, w jakiejkolwiek formie, zostanie zmiażdżony" - ostrzega chiński dziennik.

Z kolei chińska agencja informacyjna Xinhua, w swoim komentarzu pisze, że "Hongkong może ponieść wyższą i cięższą karę" jeśli demonstracje w mieście będą trwały.

W Hongkongu od czerwca trwają protesty, zainicjowane przez opór wobec projektu ustawy ws. ekstradycji, która pozwoliłaby na sądzenie obywateli Hongkongu przed podległymi Komunistycznej Partii Chin sądami w Chinach. Mieszkańcy Hongkongu uznali to za cios w swobody zagwarantowane im przez Chiny, w związku z przekazaniem kontroli nad Hongkongiem Państwu Środka przez Wielką Brytanię w 1997 roku.

Hongkong funkcjonuje w ramach Chin zgodnie z zasadą "jedno państwo - dwa systemy". Oznacza to w praktyce znaczną autonomię miasta, którego mieszkańcy mają m.in. prawo do organizowania demonstracji, a sądy w Hongkongu pozostają niezależne.

Szefowa administracji Hongkongu Carrie Lam zawiesiła sporne przepisy, ale protesty nie ustały. W czasie kolejnych demonstracji protestujący żądali całkowitego wycofania się z przepisów, dymisji Lam i zwolnienia z aresztów zatrzymanych uczestników protestów, a także wycofania zarzutów przeciwko nim.

Do eskalacji protestów doszło 1 lipca, gdy w rocznicę powrotu Hongkongu do Chin w mieście doszło do zamieszek. W ich trakcie setki protestujących wdarły się do siedziby lokalnego parlamentu, który został zdewastowany, a policja usunęła okupujących go demonstrantów dopiero po kilku godzinach.

9 lipca Carrie Lam, szefowa administracji Hongkongu oświadczyła, że budząca sprzeciw mieszkańców Hongkongu ustawa o ekstradycji do Chin "jest martwa". Mimo to sytuacja w mieście się nie uspokoiła.

"China Daily" pisze, że niedzielny wiec w Hongkongu jest dowodem na to, iż zagraniczne siły stoją za protestami trwającymi w mieście od czerwca.

Dziennik ostrzega też protestujących, by ci "przestali sprawdzać cierpliwość rządu centralnego".

Pozostało 94% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Polityka
Xi Jinping testuje Europę. Chce odwieść Unię od pójścia drogą Ameryki
Polityka
Donald Trump pójdzie do aresztu? 10 kar grzywny nie przyniosło rezultatów
Polityka
Wielka Brytania: Będzie próba obalenia rządu Rishiego Sunaka w Izbie Gmin
Polityka
Rozkaz Putina ws. broni atomowej. Rosja przeprowadzi ćwiczenia
Polityka
Jerzy Buzek: PiS bije brawo Orbánowi, który rozsadza UE od środka