Komitet Polityczny PiS obradował we wtorkowy wieczór tylko kilka minut. Jednogłośnie przyjął, że na rozmowach z prezydentem Andrzejem Dudą to Beata Szydło zostanie wskazana jako kandydatka na premiera.
Wcześniej władze PiS przez ponad godzinę czekały, aż skończy się rozmowa prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego z Szydło. Nie wiadomo, co stało się za zamkniętymi drzwiami. Wiadomo jednak, że przez kilka godzin jej kandydatura wisiała na włosku.
Kto nie chciałby Szydło
Narady w siedzibie PiS na temat składu rządu trwały w siedzibie partii przy ul. Nowogrodzkiej w Warszawie przez cały dzień. Sprawy nabrały tempa, gdy wieczorem wPolityce.pl napisało, że Szydło nie jest jedynym kandydatem i że premierem może zostać szef Rady Programowej PiS Piotr Gliński.
Według naszych rozmówców w PiS krąży kilka wersji wydarzeń. Przeciwna kandydaturze Szydło miała być część zasłużonych działaczy jeszcze z czasów Porozumienia Centrum. U Kaczyńskiego byli tego dnia m.in. Marek Suski i Leonard Krasulski. Na Nowogrodzkiej mieli też być Zbigniew Ziobro, a po nim Jacek Kurski. Kaczyński miał też rozmowę z szefem Polski Razem Jarosławem Gowinem. Każda z tych osób ma swój powód, by chcieć innego premiera. – Beata nie potrafiła zbudować poparcia dla swej kandydatury. Wycięła przedstawicieli mniejszych partii z list w swoim okręgu, a zakon (wierni towarzysze prezesa z czasów PC) niechętnie patrzy na wzrost jej wagi politycznej – obrazuje jeden z przeciwników Szydło.
Gdy Gowin jako ostatni wchodził do prezesa, miał być przekonany, na podstawie relacji poprzednich rozmówców Kaczyńskiego, że Szydło będzie zastąpiona przez szefa PiS. Zdziwił się, gdy w progu usłyszał, że kandydatem ma być Gliński, z którym sam ma świetne stosunki dzięki współpracy przy programie PiS.