Tusk, w czasie nieformalnego szczytu UE na Malcie, zadeklarował oficjalnie, że zamierza się ubiegać o drugą kadencję na stanowisku szefa RE. Według mediów jego głównym kontrkandydatem ma być ustępujący prezydent Francji Francois Hollande.
Tymczasem polski rząd wciąż nie zajął jednoznacznego stanowiska w sprawie kandydatury Tuska. Jarosław Kaczyński w jednym z wywiadów mówił, że wybór byłego premiera na drugą kadencję w RE byłby "niezgodny z polską racją stanu". Teraz, po wizycie w Polsce Angeli Merkel i po jej spotkaniu m.in. z prezesem PiS Jarosławem Kaczyńskim, europoseł PiS Ryszard Legutko poinformował, że rząd może nie poprzeć starań Tuska o drugą kadencję.
Trzaskowski w TVN24 ocenił, że postawa rządu PiS jest "absolutnie nieprawdopodobna". Były wiceszef MSZ przekonywał, że z punktu widzenia Polski korzystniejsza powinna być sytuacja, w której stanowisko szefa RE zajmuje Polak niż przedstawiciel innej nacji ze względu na "podobną wrażliwość".
- Angela Merkel musiała przecierać oczy ze zdumienia słysząc negatywne opinie o Tusku - przekonywał Trzaskowski. Polityk PO dodał, że choć w wielu krajach europejskich dochodzi do ostrych sporów politycznych, to jednak nie wyobraża sobie, aby przedstawiciele któregoś z tych krajów w oficjalnych rozmowach mówili, by nie wybierać obywatela ich kraju na jakieś stanowisko, ponieważ "może się okazać, że jest on kryminalistą" (to nawiązanie do argumentów PiS, że Tusk może usłyszeć zarzuty w związku ze śledztwem smoleńskim - red.).
Trzaskowski zwrócił też uwagę, że Tuska zamierzają poprzeć państwa Grupy Wyszehradzkiej, na czele z Węgrami Viktora Orbana.