Czy wiceprezes instytucji rządowej może sam sobie przyznać kompetencje prezesa? Może. Taka sytuacja ma obecnie miejsce w Polskiej Agencji Kosmicznej (POLSA).
Jej powstanie w 2014 roku było przedstawiane jako krok milowy do obecności Polski w kosmosie. Agencja zleciła m.in. opracowanie studiów wykonalności systemu śledzenia kosmicznych śmieci i dwóch satelitów, które mielibyśmy wystrzelić na orbitę. Obecnie skupia się na opracowaniu krajowego programu kosmicznego. Jej prace może jednak utrudnić kryzys związany z zarządzaniem. Rozpoczął się w październiku 2016 roku.
Wtedy nadzorująca agencję premier Beata Szydło odwołała dotychczasowego prezesa POLSY, astrofizyka prof. Marka Banaszkiewicza. Powodem było nieprzyjęcie przez Szydło sprawozdań z działalności agencji w 2015 roku. Nieoficjalnie mówiło się, że Banaszkiewicz narobił sobie wrogów w rządzie, chcąc przejąć od ministerstw kompetencje związane z kosmosem i nowoczesnymi technologiami. Obecnie są one rozproszone po resortach rozwoju, obrony i nauki.
Premier Szydło na p.o. prezesa powołała wiceprezesa ds. obronnych płk. Piotra Suszyńskiego. Zgodnie z ustawą o Polskiej Agencji Kosmicznej mógł on pełnić swoją funkcję najwyżej pół roku. Ten termin minął 11 kwietnia, jednak pułkownik nadal wypełnia zadania prezesa. Powód? W ostatnim dniu bycia p.o. prezesa płk Suszyński wydał zarządzenie o wyznaczeniu wiceprezesa ds. obronnych (czyli samego siebie) na osobę, która będzie zastępować prezesa „we wszystkich czynnościach o charakterze wykonawczym i zarządzającym".
– Zarządzenie to zostało wydane w oparciu o statut Polskiej Agencji Kosmicznej, jest więc zgodne z obowiązującymi przepisami prawa. Jego treść uzyskała akceptację KPRM, organu nadzorującego agencję z ramienia prezesa Rady Ministrów – twierdzi Urszula Szwed-Strych z biura prasowego POLSY.