Hanna Gronkiewicz-Waltz w Warszawie, Paweł Adamowicz w Gdańsku i Hanna Zdanowska w Łodzi – to tylko kilku znanych prezydentów miast z PO. Swoich włodarzy ma też PiS (np. Dariusza Stefaniuka w Białej Podlaskiej), SLD (Krzysztofa Matyjaszczyka w Częstochowie) i PSL (Krzysztofa Kosińskiego w Ciechanowie). Oni wszyscy, o ile walczyliby o reelekcję w 2018 roku, musieliby to robić pod innym szyldem niż partyjnym. Tak przewiduje nowelizacja kodeksu wyborczego, pod którą trwa zbiórka 100 tys. podpisów. Jej autorem jest Ruch Samorządowy Bezpartyjni, którego twarzą jest prezydent Szczecina Piotr Krzystek.
Projekt mówi, że partie nie mogłyby wystawiać swoich kandydatów nie tylko w wyborach na prezydentów i wójtów, ale też radnych gminnych i miejskich. Podczas elekcji do samorządów możliwe byłoby to tylko w wyborach do sejmików i rad powiatów.
– Im mniej partii w samorządzie, tym lepiej dla mieszkańców – mówi Łukasz Mejza, rzecznik Bezpartyjnych i radny lubelskiego sejmiku. – Oczywiście osoby posiadające legitymacje partyjne mogłyby startować, ale z komitetów wyborczych wyborców. Chcemy równych zasad, które obecnie są zaburzone wskutek preferencji przysługującym partiom – dodaje.
Przewrót kopernikański
O jakich preferencjach mowa? Zdaniem Bezpartyjnych partie korzystają z finansowania budżetowego, dzięki czemu mają zasoby lokalowe i wypromowane za pieniądze publiczne znaki graficzne, a w dodatku kodeks wyborczy daje im przywileje przy losowaniu numerów list na szczeblu krajowym. – Obecnie mogą wystawić na jedynce nawet konia i on zostanie radnym – ironizuje Mejza.
Jego zdaniem, choć projekt jest „przewrotem kopernikańskim w życiu publicznym", po zebraniu 100 tys. podpisów nie jest bez szans w Sejmie. W jego uchwalenie nie wierzy jednak politolog dr hab. Rafał Chwedoruk. – Można głęboko zastanawiać się nad konstytucyjnością pomysłu zakazu startu partii w wyborach powszechnych. To ma posmak demagogii, bo nie ma demokracji bez partii. W Europie Zachodniej lokalne komitety pojawiają się dopiero na poziomie rad dzielnic – tłumaczy.