W przeddzień zjazdu Unii Chrześcijańsko-Demokratycznej z frontu berlińskiej centrali partii zniknęła w czwartek wielka czerwona litera „C", jak christlich, czyli chrześcijańska. Kierownictwu partii od dawna zarzucano, że oddaliło się od wartości chrześcijańskich, lecz to nie zwolennicy tradycyjnej linii politycznej postarali się o usunięcie litery „C". Zdjęli ją aktywiści Greenpeace'u, korzystając ze swych alpinistycznych umiejętności. Był to protest przeciwko polityce klimatycznej rządu Angeli Merkel. Zdaniem autorów akcji właśnie na ten temat powinny toczyć się obrady podczas rozpoczynającego się w piątek w Lipsku zjeździe CDU.
Może to nieco dziwić w kraju, którego rząd skutecznie realizuje pakiet klimatyczny, zakładający, że do 2030 r. emisja CO2 ma być mniejsza o 55 proc. w porównaniu z rokiem 1990. Ale w obecnych Niemczech nic nie jest już jak dawniej.
Dla kogo nominacja?
– Nie było do tej pory sytuacji, że na czele rządu stał kanclerz tak słaby, jak jest dziś Angela Merkel. Co ważniejsze, taki stan utrzymać się może jeszcze przez co najmniej dwa lata, do wyborów parlamentarnych – tłumaczy „Rzeczpospolitej" prof. Thomas Poguntke z Uniwersytetu Heinricha Heinego w Düsseldorfie. Nie jest to sytuacja komfortowa nie tylko dla Niemiec, ale i dla całej UE, w której brak niemieckich inicjatyw, a polityka zagraniczna RFN staje się coraz bardziej amorficzna.
Mniej więcej połowa członków i zwolenników partii pragnie powrotu do korzeni, ale druga połowa opowiada się za kontynuacją obecnego kursu. Ci pierwsi to zwolennicy 63-letniego przebojowego Friedricha Merza, byłego szefa frakcji chadeckiej w Bundestagu, zmuszonego przed laty do pożegnania z czynną polityką za sprawą Angeli Merkel. Przed rokiem powrócił na partyjną scenę, ale przegrał niewielką liczbą głosów z AKK w walce o fotel szefa partii. To on może rozsadzić partię od środka, agresywnie forsując w Lipsku swoją kandydaturę na kanclerza w następnych wyborach do Bundestagu. Do tej pory kandydatem był niejako z automatu szef partii. Merz chce to zmienić, argumentując, że ma większe poparcie niż Annegret Kramp-Karrenbauer.