Za mało, by pomóc
– Ulga jest zdecydowanie za niska. Wysokość kwot, które będzie można odliczyć od podatku PIT, powinna być co najmniej cztero-, pięciokrotnie wyższa, by opłacało się z tej ulgi skorzystać. Singiel powinien mieć prawo do odliczenia co najmniej 18 tys., a małżeństwo minimum 26 tys. – twierdzi Przemysław Dziąg, radca prawny z Polskiego Związku Firm Deweloperskich.
– Nie powinno być też ograniczeń co do wieku kupujących lokale. Własnego mieszkania nie posiadają nie tylko osoby do 35. roku życia, ale i starsze – twierdzi Przemysław Dziąg.
Podobnego zdania jest Andrzej Prajsnar, ekspert portalu RynekPierwotny.pl
– Rząd zamierza powrócić do tego, co już było. Przed programami dopłat mieszkaniowych „Rodzina na swoim" oraz „Mieszkanie dla młodych" to właśnie rozwiązania podatkowe były ważnym sposobem wspierania rodzimej mieszkaniówki – tłumaczy Andrzej Prajsnar.
– Prognozy dotyczące sytuacji budżetowej państwa nie są najlepsze. To tłumaczy skromną wysokość ulgi. Trzeba pamiętać, że będzie to odliczenie od dochodu. Dlatego realna korzyść finansowa, czyli obniżka podatku, zwykle będzie nieduża. W przypadku wspomnianego małżeństwa z jednym dzieckiem mówimy o kwocie rzędu 1758 zł. Dla porównania według danych NBP średnia transakcyjna cena 1 mkw. nowego lokalu w I kwartale 2020 r. wynosiła 8506 zł. Chodzi o cenę z siedmiu największych rynków mieszkaniowych: Warszawa, Kraków, Łódź, Wrocław, Poznań, Gdańsk i Gdynia – tłumaczy Andrzej Prajsnar.
Według niego państwa nie stać obecnie na oferowanie nabywcom mieszkań takich korzyści finansowych jak np. w programie MdM, gdzie średnia dopłata do wkładu własnego przy kredycie wynosiła ok. 27 000 zł. Dlatego ze względu na skromną wysokość planowana ulga nie ma większego wpływu na rynek mieszkaniowy.