Wojewódzki Sąd Administracyjny w Szczecinie uwzględnił skargę podatnika, któremu fiskus zarzucił ukrywanie dochodów w 2017 r.
Mężczyzna trafił na celownik polskiej skarbówki za sprawą nieruchomości. Okazało się, że w styczniu 2017 r. nabył jedną na współwłasność, a kilka tygodni później sąd przysądził mu – po wygranej licytacji – jeszcze własnościowe prawo do lokalu niemieszkalnego. Gdy transakcje prześwietlił fiskus, uznał, że podatnik w 2017 r. nie miał pieniędzy na sfinansowanie takich zakupów. I tak sięgnął po tzw. sankcyjny 75-proc. PIT od przychodów z nieujawnionych źródeł.
Podatnik bronił się m.in., że od 2005 r. jest w związku konkubinackim. Oboje wyjechali z Polski w celach zarobkowych i wspólnie w latach 2006–2013 zgromadzili oszczędności, które pozwoliły sfinansować nieruchomościowe zakupy.
To nie przekonało urzędników. W ich ocenie okoliczność prowadzenia przez podatnika wspólnego gospodarstwa domowego z partnerką nie jest równoznaczna z posiadaniem wspólnego majątku, w tym oszczędności. A podatnik nie przedstawił żadnego dowodu, który świadczyłby o współwłasności posiadanego mienia.
Z tej przyczyny fiskus nie wziął pod uwagę przychodów i oszczędności jako źródła finansowania ponoszonych przez podatnika wydatków.