O tym, że kłopoty z urzędami celnymi ma coraz więcej osób fizycznych, które po wejściu Polski do Unii Europejskiej kupiły i sprowadziły z innego państwa Wspólnoty używany samochód, świadczą sygnały naszych czytelników. Nie byłoby nic dziwnego w tym, że organ podatkowy, którym dla akcyzy jest urząd celny, bierze się do sprawdzenia rozliczenia podatkowego. W tym przypadku deklaracji, na podstawie której zapłacony został podatek od takiego auta. Ma bowiem do tego prawo i ma na to pięć lat. Potem takie zobowiązanie się przedawnia. Szkopuł w tym, że odbywa się to bez poszanowania elementarnych zasad prowadzenia postępowań podatkowych i praw podatników.
[srodtytul]Biegły (nie) pomoże[/srodtytul]
Do naszej redakcji zwrócił się o pomoc Roman Z. (imię zmienione), który od miesięcy walczy z jednym z urzędów celnych północnej Polski. Gdy przed kilku laty sprowadził auto i zapłacił akcyzę od kilkudziesięciu tysięcy złotych, nikt z urzędu celnego nie zakwestionował (choćby w czynnościach sprawdzających) jego wartości i w konsekwencji prawidłowości złożonej deklaracji podatkowej. Teraz jednak celnicy wszczęli postępowanie i domagają się zapłaty akcyzy od ponad 100 tys. zł, bo na tyle oszacowali dziś wartość sprowadzonego przed kilku laty przez pana Romana auta.
Na potwierdzenie swoich racji zarówno podatnik, jak i urząd mają opinię biegłego rzeczoznawcy. Tak się jednak dziwnie składa, że jest to jedna i ta sama osoba. Gdy kilka lat temu pan Roman sprowadził samochód, biegły potwierdził jego wartość, bo auto wymagało dokonania licznych niezbędnych do jego użytkowania napraw. Gdy ten sam biegły sporządzał opinię dla urzędu celnego, określił wartość tego pojazdu według obecnej wartości rynkowej, czyli ponad dwukrotnie wyższą.
– Nawet nie obejrzał samochodu – skarży się pan Roman.