Ale obserwowanie mediów społecznościowych w tym tygodniu było niezwykle frustrujące. Pokazało bowiem, jak wielu dziennikarzy zajmujących się polityką de facto tę politykę uprawia, zamiast o niej pisać lub ją komentować. Mało tego, byli w swych sądach bardziej radykalni niż politycy. Cały medialny obóz anty-PiS ogłosił moralne i polityczne bankructwo Jarosława Kaczyńskiego i jego partii, mimo że stawianie takiej tezy na podstawie podsłuchów, które poznaliśmy, jest radykalnie przedwczesne. Jednocześnie dziennikarze wspierający obecną władzę poświęcali mnóstwo energii, by zdyskredytować te nagrania i gazetę, która je opublikowała, a całą sprawę zmienić w żart. Przekonywali, że stawia ona w dobrym świetle prezesa PiS, choć planowanie miliardowej wartości projektu dwóch wieżowców w centrum stolicy przez znanego polityka, owianego legendą skromności i uczciwości, mającą dawać mu wielką moralną przewagę nad przeciwnikami, to standard zgoła wschodni, by nie rzec: azjatycki. Ale na trzeźwą analizę nie zostawało miejsca. Część mediów więc nadużywała swej władzy narzucania narracji, by wziąć udział w politycznej grze.