Gracz wciela się w rolę sędziego delegowanego przez Trybunał Rewolucyjny do rozpatrywania niezbyt ważnych spraw, ale z czasem ma możliwość awansu. Każda rozprawa ma taki sam przebieg. Trzeba zapoznać się z oskarżeniem, przejrzeć dostępne dokumenty (na ogół pisane), a następnie – łącząc ze sobą różne fakty – przygotować listę frapujących kwestii do rozstrzygnięcia. Przydają się one podczas przesłuchania, kiedy to należy zadać serię odpowiednich pytań i na podstawie uzyskanych odpowiedzi wydać wyrok.
Oczywiście dokładne przeanalizowanie sprawy wymaga skupienia i ruszenia głową, ale nie to stanowi największy problem. Ba, gra nawet nie ocenia, czy decyzja była prawidłowa z prawnego punktu widzenia. Pokazuje natomiast jej skutki, czyli reakcję ludu, władz rewolucyjnych czy chociażby rodziny bohatera. Okazuje się, że wpływ na końcową decyzję ma znacznie więcej czynników niż wspomniana wyżej „sprawiedliwość".
Jeśli zbytnio pobłaża się przestępcom, można narazić się władzom. A co, jeśli skaże się człowieka, który ukradł chleb, by nakarmić swoje głodne dzieci? Społeczeństwo będzie wściekłe! Problem może też być z dowódcą, który dostał wcześniej pozwolenie na strzelanie do tłumu. Czy jest winny? A może tylko wykonywał rozkazy? Decyzje są trudne moralnie i zawsze oznaczają lawirowanie pomiędzy opiniującymi je siłami.
Gra „We. The Revolution" nie tylko pokazuje rewolucyjną rzeczywistość, ale też przypomina, że sprawiedliwość nie zawsze jest sprawiedliwa. Często winę za to ponosimy my sami.
„We. The Revolution", Polyslash, PC, X1, PS4