Aktualizacja: 01.08.2019 16:50 Publikacja: 02.08.2019 17:00
Spostrzegłem, że Staszek [Szozda] chce mnie wykiwać – wspomina Ryszard Szurkowski mistrzostwa Polski w Zakopanem w 1974 r. Na zdjęciu zdobywcy trzech pierwszych miejsc, od lewej: Ryszard Szurkowski, Stanisław Szozda, Janusz Kowalski
Foto: PAP, Tadeusz Olszewski
Został w tobie żal, że zawodowstwo wchłonęło amatorstwo tak późno i nie miałeś szansy spróbować?
My niby byliśmy amatorami, ale właściwie zawodowcami, bo przecież nic innego nie robiliśmy, tylko trenowaliśmy. Nie zarabialiśmy tak dużo jak oni, choć i tam w tamtych czasach nie było tak ogromnej kasy jak dzisiaj. Podam taki przykład: kiedy niesławny dzisiaj Lance Armstrong zaczął wygrywać, to w rok zgarniał tyle, ile Eddy Merckx przez całą karierę. A co tu porównywać? Amerykanina, który na dopalaczach jechał właściwie tylko Tour de France, do kogoś, kto wygrywał wszystko? Dajmy spokój... A wracając do pieniędzy w naszych czasach. Francuz Marcel Duchemin, który był drugi w Wyścigu Pokoju w 1970 roku, nie chciał iść na zawodowstwo, bo na amatorstwie zarabiał dokładnie te same pieniądze. Inni przechodzili na starość. A my? Nie było nam źle. Jeździliśmy za granicę, wracaliśmy z bananami, czekoladą, papierem toaletowym i ubraniami. Wydawało nam się, że jest dobrze. Nikt z czołówki nie został na Zachodzie, a przecież można było. Chociaż nie, Jan Smyrak, medalista mistrzostw świata, został w Niemczech. Staszek Szozda o tym wiedział wcześniej, bo mieszkali razem w pokoju. Smyrak nawet nie rozpakowywał torby, czekał na samochód, a kiedy ten przyjechał, prysnął. Nigdy nie miałem takich myśli. Dostawałem za to zaproszenia, np. od Belgów, żeby do nich przyjść. Sam Merckx też namawiał. Była kiedyś taka sytuacja na Paryż – Nicea, że odjechali mu Francuzi. „Chodź, przeciągniemy Eddiego, bo nie ma już drużyny" – powiedział Tadek Mytnik i daliśmy kilka takich zmian, że szybko odrobiliśmy minutę. Merckx przyszedł później i poprosił o kolację przy polskim stole. Innym razem zaprosili nas z Szozdą na kolację i pytają, co jemy. Poprosiliśmy o to, co Eddy. Przynieśli półmisek owoców morza, a my znaliśmy tylko krewetki, z kolei macek ośmiornic nie tknęliśmy, więc nie ma się jak najeść. I kiedy następnym razem pytali o to samo, podziękowaliśmy, bo po co zamawiać te ośmiornice, skoro i tak nie pojemy. Mija chwila, a Belgowi przynieśli wielki, piękny kawał mięsa. Ponieważ nic nie zamówiliśmy, a później było już głupio, to tylko patrzyliśmy. Wróciliśmy do hotelu głodni jak cholera. A tak całkiem serio, skoro o zawodowstwie, to myślę, że na pewno trwały rozmowy o naszym przejściu, ale w latach 70. nie było na to szans.
Z lubelskiego spektaklu „Czechowicz. 20 i 2” wyłania się kontrast między poetycznością tekstów a banałem życia tytułowego poety. A także wieczny tragizm polskiego losu.
Suzuki Vitara jest dostępna w odmianach Mild Hybrid i DualJet Hybrid z technologią Strong Hybrid. Tłumaczymy, jakie są różnice między tymi wersjami i którą z nich dla siebie wybrać.
Daniel Odija daje się poznać jako poeta. W błahostkach dostrzegający to, co istotne.
Skąd fenomen uzdrawiaczy w USA? Odpowiedzi szuka Matthew Hongoltz-Hetling.
Niejednoznaczność etyczna jest najciekawsza!
Klienci Warty mają możliwość leczenia nowotworów przy użyciu najnowocześniejszych metod na świecie. Ubezpieczenie Leczenie za granicą Plus może pokryć związane z tym koszty nawet do 2 mln euro.
Uwielbiana produkcja na podstawie gry „League of Legends” powraca. Drugi sezon „Arcane” to jeszcze więcej tego samego co poprzednio. Ale czy twórcy podołali oczekiwaniom fanów i dostarczyli serialowe arcydzieło?
Poprzez innowacje, elastyczność i zrozumienie potrzeb lokalnych rynków możemy nie tylko sprostać oczekiwaniom konsumentów, ale także inspirować innych do podejmowania działań na rzecz zrównoważonego rozwoju i efektywności biznesowej
Daniel Odija daje się poznać jako poeta. W błahostkach dostrzegający to, co istotne.
Skąd fenomen uzdrawiaczy w USA? Odpowiedzi szuka Matthew Hongoltz-Hetling.
Niejednoznaczność etyczna jest najciekawsza!
„Demon z samotnej wyspy” japońskiego mistrza kryminału Ranpo Edogawy dostarcza nam nie tylko mocnych wrażeń, lecz także zabawy z literackimi odniesieniami, dzięki której możemy dowiedzieć się czegoś nowego o archetypach naszej prozy.
W Houston inżynierowie przy konsoli dynamiki lotu, wciąż nie rozumiejąc tego, co pokazywał radar, zadzwonili do oficera ds. bezpieczeństwa: może on coś widział? – Wszystko wybuchło – odpowiedział. – Powtórz? – Wybuchło. – Co wybuchło? – Wahadłowiec.
Jeśli ci przestrzelą policzek, to już nie będziesz mógł nadstawić drugiego. Jeśli rosyjska mina urywa kończyny, to już nie ma nóg, żeby pójść do kościoła. I nie ma dłoni, żeby wymienić znak pokoju. Jeśli gwałci się i zabija dzieci, to już nie ma przyszłości, w którą można by spoglądać.
Całe miasto wrze – czy przyjedzie ten słynny Żyd i co powie? Czy odbędzie się polityczna prowokacja, aresztowania? Nie, to nie chodzi o Beniamina Netanjahu, tylko o Zeewa Żabotyńskiego, głośnego syjonistę, który przyjechał do Krakowa w 1927 r. O tym właśnie opowiada arcyciekawa, choć zawiła powieść „Czarne wesele” Edwarda Pasewicza.
„Nadzieja” noblisty J.M. Coetzeego to tom opowiadań z kręgu Elizabeth Costello. „Szklana rzeźnia” współtworzyła spektakl Krzysztofa Warlikowskiego.
Masz aktywną subskrypcję?
Zaloguj się lub wypróbuj za darmo
wydanie testowe.
nie masz konta w serwisie? Dołącz do nas