Reklama
Rozwiń

Jan Maciejewski: „Władca Pierścieni”. Zakaz wstępu dla alegorii

Dopiero teraz, po dwudziestu latach od pierwszego spotkania, zdałem sobie sprawę z całego jej bezwstydu. Dziecko trochę jednak żyje w raju. Nagość, nie tyle ciała, ile gestów i słów, nieprzystrojonych jeszcze w pozy i ironię, nie robi na nim takiego wrażenia.

Publikacja: 02.08.2019 17:00

Jan Maciejewski: „Władca Pierścieni”. Zakaz wstępu dla alegorii

Foto: Fotorzepa, Robert Gardziński

Zanim świat zerwie w jego imieniu owoc z drzewa poznania, może się jeszcze chwilę poprzechadzać, w zapinanych na rzepy butach, między wzniosłymi deklaracjami i szlachetnymi, choć przychodzącymi ot tak, samymi z siebie gestami. Nie czerwieni się na widok bohaterów, w których przeszłości nie tkwią zakręty i pęknięcia; nieszczególnie oburza go ten – kompletnie nie do przyjęcia w dzisiejszej popkulturze – brak realizmu i psychologicznej głębi. Przeciwnie, fakt, że dobrzy są jednocześnie piękni, a źli brzydcy, wydaje się naturalnym stanem rzeczy. Ale z każdą stroną „Władcy Pierścieni" czerwieniłem się coraz mniej. Nawet to, co najbardziej bezwstydne, z czasem przestaje krępować; także kiedy jest bezwstydnie piękne.

Już za 19 zł miesięcznie przez rok

Jak zmienia się Polska, Europa i Świat? Wydarzenia, społeczeństwo, ekonomia i historia w jednym miejscu i na wyciągnięcie ręki.

Subskrybuj i bądź na bieżąco!

Plus Minus
Chaos we Francji rozleje się na Europę
Plus Minus
Podcast „Posłuchaj Plus Minus”: Przereklamowany internet
Plus Minus
Gość „Plusa Minusa” poleca. Joanna Opiat-Bojarska: Od razu wiedziałam, kto jest zabójcą
Plus Minus
„28 lat później”: Memento mori nakręcone telefonem
Plus Minus
„Sama w Tokio”: Znaleźć samą siebie