Maciej Szańkowski, rzeźbiarz z kręgu konstruktywistów, niejednokrotnie używał nieobrobionych narzutowych głazów – jak w „Pomniku Ofiar Terroru Władzy 1944 – 1956”. Dzieło ustawione na warszawskim Służewcu, w sąsiedztwie kościoła św. Katarzyny, składa się z kamiennego muru, łączącego się z sześcioma olbrzymimi głazami. Autor wykorzystał symboliczno-magiczną moc kamieni. Powstało sakralne miejsce bez murów, przywodzące na myśl megality.
Podobne skojarzenia niosą „Przestrzenie” Magdaleny Abakanowicz. Ustawiane w parkach, na pustyni, na wzniesieniach. Jedna z pierwszych jej kreacji przestrzeni otwartej – to siedem kamiennych, pionowo ustawionych kręgów nieopodal Israel Museum na pustyni Negev (1987 r.). „Jerozolima zbudowana jest z kamienia i pustynia naokoło jest kamienna. To jakby sposób istnienia, któremu nie można przeczyć, używając innego materiału”, zanotowała artystka. Rok potem wzniosła w Seulu „Przestrzeń Smoka”. Dziesięć metaforycznych, umownych głów zwierzęcych odlanych z brązu. Wielkich, szerokości 4,5 m, wysokości 2,5 m. Z daleka przypominają twory natury, nie człowieka. Bo chodzi o to, żeby uszanować ducha miejsca. Sacrum przybiera różne postaci.
Jarosław Kozakiewicz, twórca dzieł z pogranicza architektury, instalacji i rzeźby, zaprojektował w Oświęcimiu „Most Duchów” – przejście przez rzekę o kształcie rozciągniętej spirali. W połowie długości most „przekręci się” o 180 stopni. W tym miejscu powstanie mniej więcej dziesięciometrowy tunel. Ludzie będą… znikać. W mroku. Efekt wzmocni cisza – stalowa konstrukcja mostu zostanie obłożona drewnem tłumiącym kroki przechodniów. Konstrukcja ma być gotowa pod koniec przyszłego roku. – Nie chodziło mi o wykreowanie obiektu sakralnego – zapewnia. – Moje koncepcje wyrastają ze świadomości ciała traktowanego jako świątynia dla doznań wewnętrznych. I z poczucia, że materia naszego ciała jest zespolona z kosmosem.
Nie inaczej myślał i postępował Jerzy Nowosielski, tworząc polichromie do cerkwi – choć na pozór reprezentuje zupełnie inny światopogląd. Krakowski mistrz ma na koncie wystrój, a nawet architekturę (Biały Bór) ponad 30 świątyń. Nowosielski uważa, że: „Świątynia jest to krąg magiczno-sakralny, który w naszym chrześcijańskim świecie nazywamy również kościołem. To właśnie ów kościół-świątynia, jako krąg magiczno-sakralny, jest prawdziwą ojczyzną, właściwym miejscem sztuki”.
Współcześni artyści próbują opowiedzieć o najtrudniejszych ludzkich doświadczeniach nowoczesnymi środkami wyrazu. Berdyszak uważa, że doświadczenie wojen – zarówno minionych, jak i rozgrywających się obecnie, choć nie obok nas – wymogło zmianę form duchowości.
Klasyk wideo Bill Viola wielokrotnie poruszał temat traumy i po niej powtórnych narodzin. Jedną z jego ostatnich instalacji, prezentowanych minionego lata w weneckim kościele San Gallo, był „Bezbrzeżny ocean”. Rozpisana na trzy wielkie ekrany projekcja wideo odbywa się non stop, lecz jakby w odmiennych „przestrzeniach czasowych”. Na monitorach widać pojedynczych ludzi wyłaniających się z nicości. Każdy z nich przebijał się z trudem przez ścianę wody, rozglądał dookoła z grymasem niechęci, by po chwili oddalić się w kierunku, z którego przyszedł – znów pokonując wodospad. Pokaz o niezbyt radosnej wymowie: inicjacja dokonuje się w bólu; byt nas rozczarowuje; odchodzimy bez satysfakcji. Ale tak nie musi być. W wideofilmie „Tratwa” na ekranie pojawia się 19-osobowa grupa, w którą niespodziewanie uderza strumień wody pod wysokim ciśnieniem. Niektórych powala, inni podtrzymują się, wspólnymi siłami bronią przed upadkiem. Strumień zatrzymuje się równie gwałtownie, jak przedtem trysnął. Po jego ataku zgromadzeni z trudem przychodzą do siebie. Jedni płaczą, inni pozostają na ziemi, zwijając się z bólu; jeszcze inni pomagają podnieść się poszkodowanym. Symboliczny kataklizm z optymistycznym finałem: skrajne przeżycia wzmacniają nas duchowo.