Armia szwedzka i jej oficerowie przywozili te łupy do kraju z licznych wojen, głównie w latach potęgi państwa (1611 – 1718 r.)
Kiedy pytam rzecznika prasowego Zbrojowni Królewskiej w Sztokholmie Margaretę Berglund Hamngren, czy organizatorzy wystawy nie obawiali się, że ekspozycja może zainspirować kraje, które utraciły swe dobra kultury, do wystąpienia z żądaniami ich zwrotu, odpowiada: – Wzbudzenie debaty na ten kontrowersyjny temat to jeden z celów ekspozycji.
Nie chce jednak odpowiedzieć na pytanie, czy skradzione przez Szwecję przedmioty powinny powrócić do pierwotnych właścicieli. Kiedyś uważała, że zagrabione skarby powinno się oddać. – Przecież to był rabunek – tłumaczy. Później jednak zmieniła zdanie. – Mapa świata uległa wielkim przeobrażeniom. Zegara historii cofnąć się nie da. Byłby to też za skomplikowany proces. Komu należy oddać hełm cara Iwana Groźnego? Wykonali go prawdopodobnie orientalni rzemieślnicy w warsztatach na Kremlu. Czy mamy go zwrócić Polsce? – argumentuje. Polacy przecież sami zdobyli go jako łup wojenny w czasie wielkiej smuty w latach 1611 – 1612.
Podobnie sytuacja się przedstawia ze Srebrną Biblią (Codex Argenteus), której zresztą nie ma na wystawie – biblioteka w Uppsali jej nie wypożycza. Została zrabowana w Pradze podczas wojny 30-letniej. Szwedzka królowa Krystyna darowała ją swojemu bibliotekarzowi. Ten zabrał księgę do Holandii, gdzie kanclerz Szwecji Magnus Gabriel de la Gardie wykupił Biblię i podarował bibliotece uniwersyteckiej w Uppsali. Przed wizytą prezydenta Vaclava Havla w 1990 r. Szwedzi spodziewali się, że Czesi wystąpią z prośbą o oddanie Srebrnej Biblii. Wówczas MSZ i muzea opracowały dokument, w którym znalazła się konkluzja, że Szwecja nie jest zobowiązana prawnie do zwrotu zabytku.
Inaczej sytuacja wyglądała z tzw. Zwojem Polskim (w Polsce nazywanym Zwojem Sztokholmskim). Tę ponadpiętnastometrowej długości akwarelę, przedstawiającą wjazd arcyksiężnej Konstancji Habsburżanki i Zygmunta III z orszakiem do Krakowa w 1605 r., przekazał nam w darze premier Olof Palme, gdy składał w Polsce wizytę w 1974 r. – Polacy zwrócili się do Kancelarii Premiera o oddanie zagrabionego przez Szwedów dzieła – opowiada „Rz” Ove Bring, profesor prawa międzynarodowego przy Wyższej Szkole Obrony. Jednak rząd nie mógł sam decydować o sprawie i spowodował, by z propozycją oddania zwoju wystąpiły Archiwum Krajowe i Zbrojownia Królewska. – To był gest dobrej woli – ocenia Ove Bring. Ten gest zbulwersował jednak środowiska muzealne.