„Paradoks – powiada autor „Karuzeli na placu Krasińskich” – polega na tym, że podczas gdy w Polsce debatujemy o naszej kolaboracji, Niemcy dysputują o sobie jako o narodzie ofiar...”.
A za co my, Polacy, przeprowadzamy narodową ekspiację? Jacek Żakowski, na przykład, nie może się nadziwić, jak to możliwe, że w czasie okupacji nie pisano na murach „Pomścimy getto”. Tomasz Szarota, autor fundamentalnej pracy „Okupowanej Warszawy dzień powszedni”, potwierdza: „choć to może wydawać się dziwne i bolesne, tragedia mordowanych żydowskich współobywateli nie wywołała podobnej reakcji jak zbrodnia popełniona na więźniach Pawiaka”. Przypomnę, w końcu maja 1943 roku Niemcy rozstrzelali w ruinach getta 600 Polaków. Ciała pomordowanych spalono na stosach drzewa oblanych naftą. A napisy „Pawiak pomścimy” zapamiętał z tamtego okupacyjnego czasu każdy warszawianin.
Tą pomstą stać się miało powstanie warszawskie, w którym poniosło śmierć – podaję za Szarotą – 130 tysięcy mieszkańców stolicy.
A co ze stosunkiem Polaków do Holokaustu? Czy rzeczywiście, jak w słynnym wierszu Czesława Miłosza „Campo di Fiori” – „śmiały się tłumy wesołe”, patrząc na to, jak Niemcy ostatecznie rozwiązują kwestię żydowską? A może tłum ten stał „bezsilny, nieprotestujący, lękający się głośno wyrazić swoją dezaprobatę”? A „śmiali się nieliczni”: głupcy, degeneraci, zaprzańcy? Nieprzypadkowo zwraca uwagę historyk na uzasadnienie wyroku, jaki zapadł w 1948 roku w procesie członków Einsatzgruppen, jaki toczył się przed Amerykańskim Trybunałem Wojskowym w Norymberdze: „Niektóre Einsatzkommandos dokonały zbrodni, która z punktu widzenia moralności była może jeszcze większa niż popełnienie przez nie morderstwa, było to podżeganie ludności do lżenia, maltretowania i zabijania współobywateli”.
Prof. Tomasz Szarota od lat prowadzi badania porównawcze, dotyczące okupowanych przez Niemców państw. W nowej książce znajdziemy m.in. arcyciekawe porównanie powstań w Paryżu i Warszawie. Nie bez kozery Szarota cytuje tutaj Ryszarda Kapuścińskiego, który pisał, że dla Niemców „Paryż był Europą, tam była kultura – my byliśmy barbarią, bydłem, dziczą, którą trzeba uwiązać do kieratu, a potem spalić”. I dlatego Chevalier śpiewał dla Wehrmachtu, o co mało kto miał do niego po wojnie pretensje, podobnie jak do Sartre’a, spokojnie publikującego eseje i wystawiającego swoje sztuki.