Po stronie nadziei i strachu

Warszawa, lata okupacji. W tramwaju ktoś krzyknął: „To jest Żydówka, łapcie ją”. Nikt nie usłuchał tego wezwania

Publikacja: 19.04.2008 05:44

Po stronie nadziei i strachu

Foto: FPM

W cieniu „Strachu” i dyskusji wokół niego znalazła się książka „Utajone miasto. Żydzi po aryjskiej stronie Warszawy (1940 – 1945)”. Gunnara S. Paulssona. Paulsson, historyk, który doktoryzował się w Oxfordzie i jest wykładowcą Oxford Centre for Hebrew and Jewish Studies, miał osobiste powody do zajęcia się losami ukrywających się Żydów: jego matka była uratowaną z Holokaustu polską Żydówką.

Pomocni krewni

Paulsson zgadza się z poglądem badaczki Holokaustu Helen Fein, że nawet postępowe siły w społeczeństwie polskim sytuowały Żydów poza „obszarem moralnej odpowiedzialności”, uważając ich za element obcy, którego los w małym stopniu dotyczy społeczeństwa polskiego. Taka postawa Polaków była rezultatem izolacji, jaka istniała za obopólną zgodą od wieków. „Dla Żydów miała tę zaletę, że pozwalała im uniknąć asymilacji. Jej wady wyszły na jaw, kiedy desperacko potrzebowali pomocy sąsiadów, a wtedy okazało się, że nawet ci przychylni zajęci są własnymi sprawami”.Oczywiście większe szanse na znalezienie pomocy mieli Żydzi związani rodzinnie z Polakami. Paulsson cytuje Emanuela Ringenbluma: „Można przyjąć za aksjomat, że o ile Żyd miał w rodzinie polskich krewnych, mógł liczyć na ich pomoc, nawet jeśli ta rodzina składała się z samych antysemitów. Polscy antysemici nie uznawali rasizmu, o ile chodzi o ich krewnych i znajomych”.

Autor pisze, że większość antysemitów nie krzywdziła Żydów, a nierzadko można wśród nich znaleźć osoby zaangażowane w pomoc. W jednych przypadkach nad niechęcią do Żydów przeważały zasady religijne, nakazujące miłosierdzie i poświęcenie, w innych osobiste związki, jeszcze w innych motywacja finansowa. Pomaganiu Żydom nie przeszkadzał antysemityzm skierowany przeciw abstrakcyjnemu Żydowi. Nehama Tec i jej krewni byli ukrywani przez antysemicką polską rodzinę. Gospodarze twierdzili, że ich podopieczni nie są tacy jak inni Żydzi.

Przez siedem melin

Według wyliczeń autora w okupowanej Warszawie ukrywało się 28 tys. Żydów. 23 tysiące było uciekinierami z getta, zaś 5 tys. to ci, którzy nie przenieśli się do getta, głownie konwertyci i asymilanci lub przybyli do Warszawy, by tu się ukryć. To oni wraz z Polakami, którzy im pomagali i organizowali lokale, ale i z elementem przestępczym, który polował na Żydów, tworzyli tytułowe „utajone miasto”.

„Godne podziwu jest – pisze autor – że w przeludnionym, zubożałym i sterroryzowanym mieście znalazło się miejsce dla 28 tysięcy uciekinierów”.

Dlaczego jednak ukrywało się tylko tylu Żydów, skoro przez warszawskie getto przewinęło się ich aż 490 tysięcy? Paulsson przypomina, że znakomita większość przejść na stronę aryjską dokonała się dopiero wtedy, gdy ogromna większość Żydów została zamordowana. Do lata 1942 r., czyli do rozpoczęcia akcji masowego mordowania, która „nastąpiła niespodziewanie i schwytała większość Żydów w potrzask”, przejście na aryjską stronę było nieracjonalne – nikt nie przypuszczał, że Niemcy zamierzają wymordować wszystkich Żydów. Istniała też społeczna presja na pozostawanie w getcie. Wydostanie się z niego uznawano za złamanie solidarności z własnym narodem. Do szukania schronienia po aryjskiej stronie silnie zniechęcało wprowadzenie w 1941 roku kary śmierci za opuszczenie getta.

Paulsson oblicza, że Polaków pomagających Żydom ukrywającym się w Warszawie mogło być 70 – 90 tysięcy. Około 60 tys. było zaangażowanych w organizowanie i doglądanie melin, 10 – 30 tys. pomagało w inny sposób: organizując dokumenty, pożyczając lub ofiarowując pieniądze, przeprowadzając z meliny na melinę, pomagając uciec z getta, dając schronienie na dzień lub dwa.

W „utajonym mieście”, jak oblicza Paulsson, 28 proc. Polaków stanowili altruiści, 70 proc. uczciwi, ale opłacani za ukrywanie Żydów, a 2 proc. oszuści i rabusie – nie był to bowiem przypadkowy wycinek populacji, tylko „doborowa konspiracja głównie przyzwoitych i uczciwych ludzi”.Paulsson opisuje jedną z siatek, która powstawała i rozrastała się, by ukrywać Żydów. Bokser Szapse Rotholc (mistrz Polski) wydostał się z rodziną z getta dzięki pomocy kolegi boksera Tadeusza Mańkowskiego. Rotholc miał też polskiego przyjaciela – Stanisława Chmielewskiego, który otoczył opieką 24 Żydów. Teść innego boksera Samuela Kenigsweina był dostawcą w zoo, a jego córka znała dyrektora ogrodu – Jana Żabińskiego, który ukrywał na terenie ogrodu 25 Żydów. Żabiński z kolei znał inżyniera Feliksa Cywińskiego, który przechowywał u siebie siedmiu Żydów, a dziesiątkom zapewnił schronienie i dokumenty. Cywińskiego zaś wciągnął w pomoc znajomy Jan Bocheński, który poprosił o pomoc w znalezieniu mieszkania dla dwójki swoich żydowskich przyjaciół. Obaj sprzedali rodzinne parcele, by opłacać mieszkania, w których można było ukrywać Żydów.

Z różnych powodów, głównie z obawy przed dekonspiracją lub denuncjacją, następowało „spalenie” melin. Paulsson na podstawie pamiętników i wspomnień podaje, że ukrywający się Żydzi przeszli przeciętnie przez siedem melin. Stwierdza, że gdyby widoki na znalezienie meliny w Warszawie były rzeczywiście marne, jak twierdził podczas wojny Ringenblum, szansa na przeżycie ukrywających się Żydów byłaby minimalna.

Szmalcownicy i denuncjatorzy

Śmiertelnym zagrożeniem dla Żydów byli szantażyści i szmalcownicy. Autor ocenia ich liczbę na 2,7 – 3 tys. Widać więc wyraźnie, jaka była proporcja miedzy szlachetnymi a podłymi postawami Polaków. Choć ludzi gotowych zadenuncjować Żyda nie było wielu, ukrywający się stykali się z nimi tak często, że to zmniejszało ich szansę na przeżycie. Paulsson stwierdza, że co siódmy Żyd ukrywający się po aryjskiej stronie stracił życie z powodu zdrady lub denuncjacji Polaków lub wprost z ich rąk. Cytuje Teresę Prekerową, która uważa, że motywem przestępczych aktów wobec Żydów nie był antysemityzm, lecz chciwość, opatrując jej opinię komentarzem, że niegodziwi Polacy sięgali po antysemickie argumenty jako usprawiedliwienie swego postępowania. Antysemityzm ośmielał ich i utwierdzał w przekonaniu, że to, co robią, jest moralnie akceptowane, a nawet patriotyczne.

„Choć wrogość wobec Żydów była częstym zjawiskiem, niewielu było fanatyków gotowych wysłać człowieka na śmierć” – pisze Paulsson. Przytacza scenę z warszawskiego tramwaju, gdy Żydówka została zauważona przez swego kolegę ze studiów. Zaczął krzyczeć: „To jest Żydówka, łapcie ją”. Ale nikt z pasażerów nie usłuchał jego wezwania. Paulsson komentuje: „Ewidentnie tłum ten był przypadkowo dobraną próbką warszawskiej populacji, a więc mamy tu rodzaj zaimprowizowanego „badania opinii publicznej”, pokazującego społeczny stosunek do kwestii denuncjowania Żydów”.

Z ukrywających się 28 tys. Żydów w Warszawie, końca wojny doczekało 11,5 tysiąca (40 proc). Gdyby nie dwa wyjątkowe wydarzenia, które pochłonęły 8000 ofiar (powstanie warszawskie i sprawa „Hotelu Polskiego”, do którego udawali się Żydzi w nadziei na wizę państw neutralnych), mogłoby przeżyć 60 proc. ukrywających się Żydów. Mniej więcej taką samą szansę mieli Żydzi w Europie Zachodniej.

Z lektury książki Gunnara Paulssona widać, że nie jest tak, jak pisał cytowany przez niego Abraham Shulman: „Po aryjskiej stronie Żydzi mogli oczekiwać pomocy tylko od garstki pojedynczych osób (...) Szansę przeżycia mieli znikomą.”. Ani tak jak pisał Jonasz Turkow „Jak wielu było dobrych Polaków? Była ich tak znikoma grupa, że niemal utonęła w morzu złej woli”. Ani nie byli Polacy jak pisał Mordechaj Tenenbaum „narodem łobuzów, którzy cieszyli się, że Hitler »oczyszcza« Polskę z Żydów”, co, jak pisze Paulsson, w bardziej umiarkowany, lecz podobny sposób powtarza Jan Tomasz Gross w „Strachu”. Paulsson pyta: „Skoro agresywne nastawienie do Żydów było faktycznie tak „zabójcze”, „rozpowszechnione” i „niepohamowane”, jak Gross może wyjaśnić to, że – przynajmniej w Warszawie – znacząca liczba Żydów w ogóle przetrwała dwa (i więcej) lata ukrywania się.”

Gunnar S. Paulsson „Utajone miasto. Żydzi po aryjskiej stronie Warszawy 1940 – 1945)”. Wydawnictwo Znak, Centrum Badań nad Zagładą Żydów IFiS PAN. Kraków 2007

W cieniu „Strachu” i dyskusji wokół niego znalazła się książka „Utajone miasto. Żydzi po aryjskiej stronie Warszawy (1940 – 1945)”. Gunnara S. Paulssona. Paulsson, historyk, który doktoryzował się w Oxfordzie i jest wykładowcą Oxford Centre for Hebrew and Jewish Studies, miał osobiste powody do zajęcia się losami ukrywających się Żydów: jego matka była uratowaną z Holokaustu polską Żydówką.

Pomocni krewni

Pozostało 95% artykułu
Plus Minus
Tomasz P. Terlikowski: Adwentowe zwolnienie tempa
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
„Ilustrownik. Przewodnik po sztuce malarskiej": Złoto na palecie, czerń na płótnie
Plus Minus
„Indiana Jones and the Great Circle”: Indiana Jones wiecznie młody
Plus Minus
„Lekcja gry na pianinie”: Duchy zmarłych przodków
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Plus Minus
„Odwilż”: Handel ludźmi nad Odrą