Doktryny Romana Dmowskiego były wytworem okresu, w którym żył on i działał. Na doktrynie tej z całą pewnością zaciążyła żydocentryczna wizja świata, której ulegał. Ale to, co było wówczas tylko reakcyjnością czy wstecznictwem, na skutek tego, że zostało zdeformowane i doprowadzone do skrajnej postaci przez nazizm, nabrało zupełnie innych wymiarów i ma dzisiaj inne konotacje.
I dlatego słusznie pisał Juliusz Mieroszewski: „Ani Piłsudskiego, ani Dmowskiego nie można przykroić do epoki atomowej. Jest rzeczą krzywdzącą dla pamięci tych dwóch wybitnych Polaków – aktualizowanie ich teorii, doktryn i wskazań, które powstały w zupełnie odmiennych warunkach i w innym, definitywnie zamkniętym okresie historycznym”.
Publicysta paryskiej „Kultury” przypuszczał np., że gdyby Dmowski przeżył wojnę, „zdałby sobie sprawę z tego, że problem ukraiński jest zupełnie czymś innym dziś niż 50 lat temu i wymaga w tym względzie reorientacji polskiej polityki”.
Mniejszości narodowe Dmowski chciał zasymilować, poza Żydami. Endecy nagminnie popełniali ten błąd, że stawiali znak równości między Żydami i innymi mniejszościami. Przy tym za swoim przywódcą widzieli w Rosji sojusznika antyniemieckiego i antyukraińskiego. Nawiasem mówiąc, wiele z przypisywanych Dmowskiemu poglądów z rzeczywistością miało tylko trochę wspólnego. Z jego opublikowanej korespondencji wynika, że ten rzekomy rusofil w listach nazywał Moskali „kacapami” i „bydłem”.
Miał za sobą Dmowski naród, szczególnie na początku niepodległości. I na jego akcjach, i całej endecji zaciążyło wówczas fatalnie zabójstwo Gabriela Narutowicza. Później nie potrafił dojść do ładu z Kościołem, nie tylko z hierarchami. To były głębsze sprawy, których dotknął – jak się zdaje – Jan Emil Skiwski, tak charakteryzując Dmowskiego: „Oto pisarz pełnej miary, a przy tym skrupulant i logik. Horyzonty swoje, raczej dalekie niż rozległe, stara się do nas przybliżyć, niby przez lornetkę zeissowską – prostotą, logiką i jasnością wykładu. Ale ten świetny pisarz i wyborny logik ma głuche tony w skali uczuciowej. Jest – wyjątkowo jak na Polaka – mało obdarzony wyobraźnią religijną. Religia to dla niego organizatorka życia na ziemi. Jej zaświaty go nie obchodzą. Godzi się na nią, ale tylko dlatego, że widzi w nich pewną – rzec by można – policję transcendentalną, wygodną dla polityka”.
Skądinąd miał coś w sobie z policjanta. Stanisław Grabski w rozmowie z Mieczysławem Pruszyńskim opublikowanej w 1935 roku w „Buncie Młodych” opowiadał jak to w 1908 r., mówiąc o przyszłej, niepodległej Polsce, Dmowski rezerwował dla siebie w niej stanowisko... naczelnika policji państwowej, „bo ten ma faktyczną władzę w państwie i utrzymuje w nim porządek. A utrzymanie dobrego porządku w Polsce będzie najważniejszą rzeczą”.
Jeżeli Piłsudski był dziedzicem Polski szlacheckiej, to Dmowski chciał zmiany Polski szlachecko-państwowej w etniczno-plemienną. Wraz z nim na polityczną arenę wkroczyło mieszczaństwo czy wręcz drobnomieszczaństwo. Taki był rodowód Dmowskiego, czy jednak jego ideologia była oryginalnym produktem warszawskiego Kamionka? Nie do końca, nie zapominajmy jednak, że polski nacjonalizm musiał dać odpór nacjonalizmowi rosyjskiemu i niemieckiemu. Jeśli więc endecję nazywano czasem polską Hakatą, to były po temu racjonalne przyczyny. I, być może, nacjonalizm polski nie był słabszy od niemieckiego, a od rosyjskiego – po rewolucji bolszewickiej – stał się mocniejszy z całą pewnością. Tylko nasze państwo okazało się słabsze od niemieckiego, tym bardziej od połączonych sił dwóch państw: III Rzeszy i Sowietów.
Katastrofa wojenna wpędziła nas w półwiecze półpaństwowości, w którym to czasie przeszliśmy straszliwy okres rządów stalinowskich zbrodniarzy. Symbolizował ten okres Bolesław Bierut, odpowiedzialny za degenerację narodu polskiego i mękę jego najlepszych synów, tych, którzy przeżyli podwójną okupację i zamordowani zostali dopiero w rzekomo wyzwolonej Polsce. Imieniem Bieruta nazywano szkoły, zakłady pracy, uniwersytet we Wrocławiu. Przeprowadzona „debierutyzacja” nie objęła przecież Cmentarza Wojskowego na Powązkach, gdzie stoi monumentalny grobowiec tego człowieka, dla którego miejsce jest tylko w jednym panteonie – narodowego zaprzaństwa. Ale to nie Bierut, lecz Dmowski jest solą w oku tej formacji, którą reprezentuje pani Bożena Umińska-Keff.