Kiedy dwie dekady temu Polska odzyskiwała suwerenność, panowało powszechne przekonanie, że jest to „powrót” na dziejową scenę narodu, który pół wieku przetrwał w stanie hibernacji. Że Polacy są jak więzień, który opuszcza celę po długim wyroku – nieco się zmienił pod wpływem przeżyć, może nawet da się powiedzieć, że cierpienie go uszlachetniło, ale w każdym razie wciąż jest to ten sam człowiek, którego przed laty zamknęli.
„Ty sobie wymyśliłeś nowoczesną partię chadecką” – miał wtedy mówić Antoni Macierewicz do Jarosława Kaczyńskiego, wedle relacji tego drugiego – „ale ty nie rozumiesz tego społeczeństwa. To społeczeństwo żyło przez pół wieku w stanie zamrożonym i ono jest jak z Sienkiewicza, i właśnie ZChN jest tym, czego ono potrzebuje”.
Macierewicz nie był w takiej ocenie społeczeństwa odosobniony. Wszystkie nikczemności polityki Bronisława Geremka i propagandy Adama Michnika oraz stojącego za nimi środowiska wynikały z przerażenia endeckimi demonami, które miały odżyć po odzyskaniu wolności. Powrót ONR, autorytaryzmu, getta ławkowego i innych ciemnych stron międzywojnia (wyolbrzymionych przez czarną legendę, którą lewica laicka i liberalna inteligencja stworzyły dla wybielania kolaboracji ze stalinizmem) wydawał się wtedy byłym liderom opozycji demokratycznej nieuchronny.
Byli oni również przekonani, że powracający pałkarze, antysemici i faszyści spotkają się z wielkim poparciem społeczeństwa, które, jako katolickie, z natury swej jest endeckie, ksenofobiczne i podatne na nastroje pogromowe. Jerzy Giedroyc, niewątpliwy autorytet i wychowawca opozycji demokratycznej, mówił wprost (np. w wydanych niedawno w formie książkowej rozmowach Barbary Toruńczyk, w Peerelu znanych z prasy niezależnej), przenosząc na poddanych PRL swą ocenę społeczeństwa przedwojennego, że większość Polaków z natury swej jest endecka i w bezpośrednich procedurach demokratycznych zawsze w Polsce wygra prawica – dlatego siły postępowe, cywilizujące, działać muszą niejako po liniach wewnętrznych, poprzez kontrolujące i korygujące demokrację porozumienie ośrodków wpływowych i opiniotwórczych.
Publicystyka michnikowszczyzny z początków III RP była na rozmaite sposoby powtarzanym argumentowaniem pierwszej części tej tezy, polityczna praktyka związanych z nią ośrodków zaś realizowała zasadę swoistej konspiracji światłych elit na rzecz reform i modernizacji, przeciwko „niedorosłemu do demokracji” (jak ujął to Geremek) społeczeństwu.