Ale 1 sierpnia 2004 roku muzeum zostało otwarte. Paweł Kowal: – Myśmy starali się nadać obchodom rocznicy i otwarcia muzeum charakter ogólnonarodowy. Zapraszaliśmy polityków z zagranicy. Nie było to łatwe, bo czuliśmy polityczny opór otoczenia prezydenta Kwaśniewskiego. Jolanta Szymanek-Deresz, ówczesna szefowa kancelarii, tłumaczyła nam, że władze miasta nie powinny zapraszać przywódców innych państw, bo od tego są władze państwa. A nam zależało i na przywódcach innych państw, i na tym, by był obecny polski prezydent Aleksander Kwaśniewski. Ale Kwaśniewski nie przyszedł. Jego doradcy odradzili mu to w ostatniej chwili. Chodziło mu zapewne o to, żeby obniżyć rangę imprezy, by nie mogli pojawić się też prezydenci innych państw.
Jak swoją nieobecność tłumaczy sam były prezydent? – To były sprawy bardzo delikatne. Uczestniczyłem we wszystkich ważnych wydarzeniach związanych z rocznicą powstania , gościłem kombatantów, nadawałem ordery, byłem, kiedy gwizdano na kanclerza Schrödera na cmentarzu. Ale zdawałem sobie sprawę, że moja obecność w muzeum może wywołać niepotrzebne emocje.
[srodtytul]Fajna tragedia?[/srodtytul]
Sama koncepcja muzeum wywołała zachwyty, ale też spotkała się z poważnymi krytycznymi ocenami.
Tomasz Łubieński przyznaje, że ma mieszane uczucia.
– Twórcy muzeum nie stawiają trudnych pytań. Na przykład czy decyzja o rozpoczęciu powstania była trafna? Czy powstanie było dobrze prowadzone? Jaki był stosunek do powstania ludności cywilnej, zwłaszcza pod jego koniec? Nikt nie chce wiedzieć, jak było naprawdę. W końcu zawsze wygrywa mit. Być może w muzeum nie da się takich pytań postawić. Chodząc po muzeum, można odnieść wrażenie, że wprawdzie była to tragedia ofiary, ale taka fajna tragedia. Nie można przecież pokazać człowieka z odłamkiem pocisku w brzuchu. Nie wiem, może nie ma innego wyjścia, wszystko jest obliczone na przeciętną wrażliwość – zastanawia się pisarz.
Andrzej Mencwel, historyk i krytyk literatury: – Brakuje refleksji nad skutkami wybuchu powstania, a te skutki są ambiwalentne. Brakuje mi refleksji, co z tego doświadczenia mamy wynieść. Pojawiały się przecież głosy, że w 1989 roku zabrakło krwi. A to są bardzo groźne głosy. Brakuje mi zdolności do wytłumaczenia, że ta wielka symboliczna ofiara przez kilkadziesiąt lat działała tak, żeśmy robili wszystko, żeby potem uniknąć zbędnych ofiar. I doprowadziliśmy do tego, że rozmontowaliśmy największe imperium świata bez jednego wystrzału. Stało się tak nie dlatego, żeśmy się bali Rosji, tylko wynikało to z wyciągniętych przez nas wniosków z dramatycznego doświadczenia historycznego. Ta ekspozycja Muzeum Powstania Warszawskiego tej refleksji nie daje.
Dariusz Gawin odpowiada:
– Nie zrobiliśmy muzeum po to, byśmy umieli wygrać następne powstanie. Muzeum jest po to, byśmy z naszej historii nauczyli się wyciągać wnioski. Byśmy nauczyli się myśleć o swoim państwie, byśmy pamiętali o własnej tożsamości i podmiotowości własnego państwa. Byśmy dbali o wolność, bo zawdzięczamy ją powstańcom, ich uporowi i determinacji. Byśmy już nigdy więcej nie musieli walczyć w powstaniach, byśmy sami potrafili zapewnić sobie bezpieczeństwo.
[srodtytul]Powstanie polskie, nie warszawskie[/srodtytul]
Czy o Powstaniu Warszawskim możemy opowiedzieć coś jeszcze?
Tomasz Żukowski uważa, że muzeum i sprawa Powstania Warszawskiego stwarza możliwość wykorzystania zupełnie nowej, uniwersalnej narracji o naszej historii. – Można opowiedzieć, że to nie było powstanie warszawskie, tylko powstanie polskie. To poprzednia polityka historyczna chciała sprowadzić je do rangi wydarzenia lokalnego – mówi.
I jest jeszcze jedna rzecz do opowiedzeniu światu, dodaje:
– To opowieść o powstaniu jako o zderzeniu cywilizacji. Zderzeniu, które nastąpiło pół wieku wcześniej niż te, które opisał Samuel Huntington. 65 lat temu zderzyły się dwie cywilizacje totalitarne, cywilizacje zła, z cywilizacją europejską, z wizją nowoczesnego, demokratycznego, państwa narodowego, partnerskiego, wizją państwa bardzo bliską tej, jaka dominuje we współczesnej Europie – mówi Żukowski.
Niezależnie od sympatii politycznych i prywatnych ocen wystawianych powstaniu muzeum zmieniło myślenie Polaków o historii. Wielu ludzi zdało sobie sprawę z tego, że nie da się budować wspólnoty bez silnego oparcia we własnej przeszłości. I pewnie dlatego od razu powstało tyle nowych pomysłów na inne muzea. Są tacy, którzy twierdzą, że muzeum wpłynęło na zmianę sposobu myślenia wielu ludzi o państwie i polityce. I pośrednio przyczyniło się do przełomu 2005 roku.
Trudno też się dziwić, że – jak głosi krążąca po Warszawie anegdota – Adam Michnik miał powiedzieć o muzeum kilka lat temu: „Nigdy tam nie pójdę. To przez nich to wszystko!”.