Obalanie na siłę rzekomych dogmatów bez przemyślenia zasad, na których opiera się polska polityka zagraniczna po roku 1989, prowadzi do pisania rzeczy nierozsądnych. Nie widać dla Polski żadnych katastrofalnych zagrożeń na najbliższą dekadę, chyba że na Polskę spadnie gigantyczny meteoryt. Rafał Ziemkiewicz jako autor powieści fantastycznych dobrze się nadaje do budowania takich scenariuszy, gorszy ma styk z rzeczywistością.
W odpowiedzi na fantastykę warto przypomnieć krótko zasadnicze sprawy. Polskie położenie geopolityczne określa istnienie Unii Europejskiej i Polski w niej członkostwo. Unieważnia to w dużym stopniu dawne dylematy polskiego położenia między Niemcami a Rosją. Im silniejsza, bardziej spójna i zintegrowana Unia, tym lepiej dla Polski. Pytanie, które będzie przez dziesięciolecia towarzyszyło politykom w Warszawie, dotyczy dylematu, jak wiele z bezpośrednich, krótkoterminowych interesów Polski warto poświęcić na rzecz silniejszej Unii, która może dać Polsce bardziej długotrwałe korzyści. Często będą to rozstrzygnięcia wcale niełatwe i wcale nie uważam, że zawsze należy być „europejskim altruistą”. Nie można być jednak nieustannie „narodowym egoistą”.
Rozpad lub osłabienie Unii z całą pewnością wystawiałoby polskie bezpieczeństwo i szanse na trwały dobrobyt na wielkie niebezpieczeństwo. Kto tego nie rozumie, nie przemyślał moim zdaniem właściwie, co jest polskim interesem narodowym.
Współczesne zagrożenia dla Polski nie nadchodzą dziś z kierunków, jakie znamy z przeszłości.
Zagrożeniem nie są Niemcy, którzy wbrew niektórym dyskutantom wcale nie chcą się z Unii emancypować. Polska może mieć z Niemcami wiele trudnych problemów i różnic w wielu sprawach, ale te rozbieżności interesów w niczym nie przypominają tragicznych konfliktów znanych z czasów dawniejszych.