Sędziowie odpowiedzieli w ten sposób – przypominam – na skargę pochodzącej z Finlandii obywatelki włoskiej Soile Lautsi, której przeszkadzały wiszące na ścianie krucyfiksy.
[wyimek] [b] [link=http://blog.rp.pl/lisicki/2009/11/13/panstwo-krzyz-tradycja/]skomentuj na blogu[/link][/b][/wyimek]
Osobliwe to rozstrzygnięcie przyniosło masę komentarzy. I tak były już przewodniczący polskiego Trybunału Konstytucyjnego Jerzy Stępień stwierdził, że najlepiej byłoby, gdyby na ścianie zawiesić symbole religijne różnych wyznań. Wtedy problem by zniknął. Proste? Oczywiście. Wyobraźmy sobie polską klasę, gdzie na ścianie radośnie grzeją się w słońcu chrześcijański krzyż, muzułmański półksiężyc, żydowska gwiazda Dawida, a być może jeszcze, czemuż by nie, z kąta zerka na nas miło posążek Buddy. Nie piękna to wizja? Szkoda tylko, że pomysłodawca nie zauważył, iż symbole religijne zawierają też ważną dla państwa treść etyczną i historyczną. I tak w przypadku państwa polskiego umieszczenie obok siebie krzyża i półksiężyca byłoby zaprzeczeniem polskiej historii.
Podobnie ma się rzecz z innymi symbolami. Dlaczego na przykład podczas oficjalnych uroczystości państwowych wspomina się hasło: „Bóg, honor i ojczyzna”? Przecież mowa tu nie o nieokreślonym Bogu, o jakiejś ogólnej boskości, ale o Bogu najbardziej konkretnym, tym, który zechciał urodzić się w Betlejem i zostać ukrzyżowany w Jerozolimie – i to ze względu na wierność temu Bogu pokolenia Polaków musiały cierpieć i oddawać życie.
Gdzie indziej przeczytałem, że krzyżyk owszem, ale ukryty na dnie tornistra, schowany tak, by nikogo nie raził. Raził?