Czy IKEA jest OK

Zaczęło się skromnie, od protestu grupy ochroniarzy z polskich sklepów sieci meblarskiej. Akcja prowadzona także w Internecie szybko zaczęła być głośna w innych krajach, a w Szwecji wywołała medialną burzę

Publikacja: 16.01.2010 14:00

Protest związkowców pod sklepem Ikei we francuskim Nantes, grudzień 2009 r.

Protest związkowców pod sklepem Ikei we francuskim Nantes, grudzień 2009 r.

Foto: FORUM/REUTERS

Byłby to pewnie kolejny konflikt między centralą związkową a firmą, który zniknąłby szybko z mediów, i nikt by się nim nie interesował. Nie chodzi w końcu o górników czy rolników, którzy swoje niezadowolenie pokazują głośno i wyraźnie, używając petard i płonących opon. Słabo opłacani ochroniarze, którzy chcieliby, żeby Ikea stworzyła dla nich zakładowy fundusz świadczeń socjalnych, nie mają takiej siły przebicia, jednak w tym wypadku okazało się inaczej.

[srodtytul]PR i ulotki[/srodtytul]

Udało się bowiem zupełnie innymi sposobami. Pierwszy raz na taką skalę związkowcy skorzystali obok tradycyjnych pikiet i ulotek także z możliwości, jakie daje Internet, oraz wsparcia doradców. Dlatego protest, jak żaden z odbywających się w Polsce, jest relacjonowany przez media w wielu krajach i prowokuje szeroką dyskusję.

Poza tym sytuacja wyglądałaby zupełnie inaczej, gdyby nie chodziło o sieć Ikea. Szwedzki potentat meblowy na każdym kroku podkreśla dbałość nie tylko o środowisko naturalne, ale także prawidłowe relacje z dostawcami czy współpracownikami. Firma społecznie zaangażowana – ten zwrot Ikea powtarza na każdym kroku. Sieć wycofała ze sklepów bezpłatne torby foliowe „z powodu dbałości o środowisko naturalne”. Za ekologiczne opakowania papierowe każe już jednak klientom płacić, co wielu się nie spodobało. Pieniądze z ich sprzedaży miały być przeznaczone na zwiększenie powierzchni lasów, ale trudno znaleźć informację, ile drzew za nie posadzono.

Podobne drobne rysy na dotąd niemal nieskazitelnym wizerunku szwedzkiego potentata (choć ze względów podatkowych należącego do zarejestrowanych w Holandii fundacji) pojawiają się od kilku lat.

Najpierw media ujawniły, że firma wcale się nie interesuje, w jakich warunkach pracują ludzie w fabrykach jej dostawców w Azji. Podobnie wyglądała głośna afera z pracującymi ponad siły dziećmi także w azjatyckich fabrykach koncernu. Ujawniono też faszystowską przeszłość założyciela Ikei Ingvara Kamprada, który przyznał się do działania w Ruchu Młodoszwedzkim. Ostatnio ukazała się także książka Johana Stenebo, jego byłego asystenta, w której autor zarzucił mieszkającemu w Szwajcarii miliarderowi malwersacje finansowe i ukrywanie dochodów.

Dlatego zwłaszcza zagraniczne media z zainteresowaniem śledzą polski protest.

[srodtytul]Potem Internet[/srodtytul]

Początek był bardzo interaktywny – w październiku ruszyła założona przez NSZZ „Solidarność” strona internetowa CzyIKEAjestOK.pl z filmami, na których pracownicy szwedzkiej sieci wyrzucają z biura osoby chcące złożyć prośbę w swojej sprawie. Zaczęło się jednak kilka miesięcy wcześniej, kiedy to „Solidarność” postanowiła głośno domagać się utworzenia dla ochroniarzy z firmy Solid, a pracujących w sklepach Ikei, zakładowego funduszu świadczeń socjalnych. – Nikt z Ikei nie chce z nami w tej sprawie rozmawiać, spotykamy się z taką sytuacją pierwszy raz – mówi Krzysztof Zgoda ze związku.

Sieć konsekwentnie twierdzi, że to nie jej sprawa, bowiem ochroniarze są formalnie pracownikami firmy Solid, i nie chce się nawet ze związkowcami spotkać. – Ikea Polska jest gotowa podjąć dyskusję z działaczami, opierając się na konkretnych faktach – konsekwentnie powtarza Aleksandra Sikora z biura prasowego Ikei. Związkowcy ripostują, że gdy przyjechali na spotkanie w połowie grudnia, przez dwie godziny nikt się nie zjawił, by z nimi porozmawiać. Związkowców rozsierdziła taka postawa, ponieważ zgodnie z ich wyliczeniami koszt uruchomienia funduszu to tyle, ile wynosi obrót generowany przez sklepy Ikei w Polsce przez ok. 20 minut.

Od konfliktu dystansuje się firma ochroniarska, choć chodzi właśnie o jej pracowników. – Nie planujemy utworzenia funduszu świadczeń socjalnych, ponieważ firmy po prostu na to nie stać – wyjaśniał Krzysztof Lenard, rzecznik Solid Security.

[srodtytul]Dziwne praktyki[/srodtytul]

Solidarność” twierdzi, że Ikea utrudnia działalność związkową, zastrasza też pracowników. Ochroniarze byli bowiem wzywani pojedynczo do biura, gdzie mieli podpisywać dokument o zadowoleniu z warunków pracy. Firma zdecydowanie zaprzeczyła, że taka sytuacja miała miejsce. – Z informacji, jakie otrzymaliśmy, wynika, że to sami ochroniarze Solid Security wysłali pismo do działaczy „Solidarności” o zaniechaniu protestów – twierdzi Aleksandra Sikora.

Jednak już Solid przyznał, że spotkanie wyglądające tak, jak twierdzą związkowcy, jednak mogło mieć miejsce. – Nie wiem, w jakiej formie odbyły się spotkania z pracownikami, których faktycznie w związku z akcją „Solidarności” poprosiliśmy o wyrażenie opinii na temat warunków pracy. Mogli być wzywani pojedynczo, ponieważ sklep musiał normalnie pracować, i nie mogliśmy wszystkich jednocześnie zaprosić na spotkanie. Opinie naszych pracowników potwierdzają, że warunki pracy w Ikei są znacznie lepsze niż przeciętne – twierdził Krzysztof Lenard.

Sprawa wydawała się patowa, ale „Solidarność” jednak nie zrezygnowała – 18 listopada 2009 r. odbył się protest pod sklepem na warszawskim Targówku, w trakcie którego zablokowane zostały także kasy. Gdy i to nie dało efektu, ruszył efekt domina i pomogli związkowcy z innych państw. W ostatnim tygodniu listopada pikiety solidarności z polskimi ochroniarzami odbyły się pod sklepami Ikei w 12 krajach – m.in. Niemczech, Francji czy także Szwecji oraz Australii, Kanadzie i USA.

[srodtytul]Gazety w imadle[/srodtytul]

Ikea dalej nie reaguje, ale ukazanie się 30 listopada w „Svenska Dagbladet”, jednej z największych gazet w Szwecji, półstronicowego ogłoszenia uderzającego w Ikeę wywołało w jej mateczniku prawdziwą burzę. Koszt ponad 20 tys. zł pokryli związkowcy z innych krajów. Dodatkowo tego dnia pod sklepem Ikei w Sztokholmie odbyła się pikieta „Solidarności” z ulotkami w języku szwedzkim, co jeszcze nakręciło zainteresowanie mediów. Zwłaszcza że związkowcy zabrali ze sobą osobę mówiącą po szwedzku, co ułatwiło kontakt z dziennikarzami.

Na efekt nie trzeba było długo czekać. Informacje o proteście obiegły wszystkie największe gazety i stacje telewizyjne jak TV 4 czy Expressen, a burza rozpoczęła się, gdy największa gazeta w tym kraju „Dagens Nyheter” potwierdziła, że nie zgodziła się na publikację ogłoszenia na swoich łamach. Gunilla Herlitz z kierownictwa gazety należącej do rodziny Bonnier wyjaśniała, że mogło ono wprowadzać w błąd czytelników. – Decyzja była trudna, ale zdecydowaliśmy się go nie publikować – mówiła w wywiadzie dla serwisu Dagensmedia. Kluczowa była informacja, że Ikea groziła grupie pracowników chcących się przyłączyć do związku zawodowego, a firma nie miała możliwości odpowiedzieć na zarzuty.

Jednak na forum pod wywiadem nie brakowało gorzkich słów pod adresem kierownictwa redakcji. – Kiedyś Bonnier to było serce i portfel w jednym, dzisiaj liczą się tylko pieniądze, a raczej sympatie liczącego się reklamodawcy – napisał January. – To bardzo zabawne, jeśli odmawia się publikacji o firmie, która łamie prawo, zasłaniając się właśnie ochroną prawa – wtóruje Gunwald.

Związkowcy chcieli także zamieścić baner kierujący do strony poświęconej protestowi ochroniarzy w łódzkim dziale portalu Gazeta.pl należącego do Agory. Wybrali Łódź, ponieważ w tym mieście niedawno ruszył ósmy sklep Ikei w Polsce. Ale spotkali się z odmową. – Nie przyjęliśmy tego materiału do publikacji ze względu na budzącą wątpliwości treść, która mogłaby naruszać chronione prawem dobra innego podmiotu – mówi Magdalena Wasilewska-Michalska, dyrektor sprzedaży i marketingu sieci reklamowej AdTaily.com, kontrolowanej przez Agorę.

W sprawie ochroniarzy z polskich sklepów w holenderskiej centrali Ikei interweniowała także centrala Global Unions, zrzeszająca 120 związków zawodowych z milionem członków. Pismo wysłane 16 października do dzisiaj nie doczekało się odpowiedzi. – Ikea podkreśla, że jej produkty spełniają wysokie standardy jakości. Dobrze byłoby, gdyby podobne zasady obowiązywały w przypadku traktowania pracowników – czytamy w piśmie. Odpowiedzi ze strony Ikei brak.

Firma rozpoczęła też kontratak.

– Wysłała na nas skargę do Rady Etyki PR, sprawa jest w toku – mówi Norbert Kilen, prezes agencji Think Kong, specjalizującej się w reklamie internetowej i doradzającej „Solidarności” przy akcji protestacyjnej.

Są jednak szanse na zmiany w podejściu Ikei do sprawy. Austriak Walter Kadnar ma bowiem zastąpić na stanowisku dyrektora generalnego polskiego oddziału Ikei Belga Stefana Vanoverbeke. Może nowy szef inaczej podejdzie do sprawy? Do spotkania ze związkowcami może dojść podobno już po 20 stycznia.

Byłby to pewnie kolejny konflikt między centralą związkową a firmą, który zniknąłby szybko z mediów, i nikt by się nim nie interesował. Nie chodzi w końcu o górników czy rolników, którzy swoje niezadowolenie pokazują głośno i wyraźnie, używając petard i płonących opon. Słabo opłacani ochroniarze, którzy chcieliby, żeby Ikea stworzyła dla nich zakładowy fundusz świadczeń socjalnych, nie mają takiej siły przebicia, jednak w tym wypadku okazało się inaczej.

Pozostało 94% artykułu
Plus Minus
Podcast „Posłuchaj Plus Minus”: AI. Czy Europa ma problem z konkurencyjnością?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
„Psy gończe”: Dużo gadania, mało emocji
Plus Minus
„Miasta marzeń”: Metropolia pełna kafelków
Plus Minus
„Kochany, najukochańszy”: Miłość nie potrzebuje odpowiedzi
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Plus Minus
„Masz się łasić. Mobbing w Polsce”: Mobbing narodowy