– Pokazał wtedy swoją intelektualną przenikliwość i polityczną intuicję – mówi Jarosław Gowin. – Sam go wtedy przekonywałem, żeby stworzył rząd ze wszystkimi przeciwko PiS. Wszyscy go do tego przekonywali. A on wbrew całej Platformie zdecydował, że decydujemy się na wybory – wspomina. – Przecież wtedy mogliśmy przegrać. Gdyby nie było debaty z Kaczyńskim, mogłoby nas nie być. Ale on wygrał i Platforma wygrała – dodaje.
Wygrała, bo Tusk z doradcami wyczuł, że do wyborców trzeba teraz mówić innym językiem, bo Polacy chcą obietnicy dobrobytu i spokoju.
A po wyborach pokazał jeszcze inną twarz: przywódcy partii miłości. Komentatorzy kpili, ale poparcie dla Platformy rosło. Rządy miały być ciche i bezkolizyjne. Uśmiechnięte i spokojne. Bez trudnych reform i ostrych słów. Bez wielkich wstrząsów, koalicyjnych wojen i wymian ministrów.
Ale kiedy atmosfera się zmieniała, Tusk z dnia na dzień zmieniał język. Z uśmiechniętego przyjaciela przemieniał się w twardziela chcącego kastrować pedofilów. A gdy wybuchła afera hazardowa – z dnia na dzień wyrzucił pół rządu.
Kiedy trzeba było, w jednej chwili pozbył się dworu, z którym spędził tysiące godzin na boisku i wypił morze czerwonego wina. Mirosław Drzewiecki od początku był jego bardzo bliskim współpracownikiem, odpowiadał za to, co najważniejsze w partii – finanse. Z ministerstwa i partii wypadł jak błyskawica. Koniec znajomości. Jeszcze bliższy mu człowiek – Grzegorz Schetyna – przeżył szok, kiedy dowiedział się, że z dnia na dzień przestaje być człowiekiem numer dwa w partii. Podobnie wychowanek Tuska, pierwszy pomocnik i zausznik – Sławomir Nowak – nagle znalazł się za burtą.
– Nikt nie może być pewny swojej pozycji i miejsca w partii. Nikt nie może czuć się bezpieczny – przyznaje Jarosław Gowin.
[srodtytul]Pamiętajcie o Sawickiej[/srodtytul]
Politycy przypominają słynne pierwsze posiedzenie klubu parlamentarnego po wyborach. Na sali entuzjazm i radość, a Donald Tusk mówi, że zanim zacznie oficjalne wystąpienie, chciałby im coś pokazać. Zgasił światło i puścił siedmiominutowy film CBA z Beatą Sawicką w roli głównej. Zrobiło się kwaśno. – Wiem, że to przykre, ale chcę, by każdy wiedział, jak wygląda koniec polityka, który wszedł na drogę korupcji – powiedział. – Korupcja w naszych szeregach to była rzecz, której najbardziej się obawiał. I dał nam jasny sygnał, że w tej sprawie nie będzie litości – mówi Arkadiusz Rybicki.
Maciej Płażyński uważa, że siłą Tuska jest to, iż umie koncentrować się na rzeczach naprawdę istotnych. – Jest bardzo elastyczny. Ma umiejętność pilnowania tego, co jest najważniejsze, a odpuszczana tego, co drugorzędne. Frakcje mu nie przeszkadzają, nawet rozumie, że są potrzebne. Ale układania list, pilnowania finansów nie odda nikomu, do kogo nie ma pełnego zaufania – mówi.
Politycy Platformy wiedzą, że jeśli uznaje, iż w interesie jego i partii jest to, by partia pokazała, że ma skrzydła, to będzie pozwalał je rozwijać Gowinowi czy Palikotowi. Ale w dniu, w którym uzna, że to się nie opłaca, wbije im nóż w plecy. A może i rozegra ich przeciwko sobie – mówią.
Eryk Mistewicz, konsultant polityczny: Sukces Donalda Tuska bierze się z lekkości prowadzenia polityki. On nie walczy na śmierć i życie. Nie wdaje się w boje. Świat lekkiej polityki tym się różni od dawnego świata tej twardej i ciężkiej polityki, że nie uczestniczy się w mordach. W bojach wewnątrzpartyjnych Tusk prowadzi politykę wyczekiwania. Czeka, aż konkurenci sami się wykrwawią.
[srodtytul]Słuch i autyzm[/srodtytul]
Arkadiusz Rybicki: Kiedyś nie wierzyłem w intuicję jako kategorię, którą można stosować w polityce. Dzisiaj wiem, że Tusk ma niezwykłą intuicję polityczną. Umie budować racjonalne plany polityczne i konsekwentnie je realizuje. To on pokazał, że skuteczna polityka – wbrew temu, co wszyscy uważali – nie polega na ogłaszaniu wielkich romantycznych manifestów, na rewolucji. Że ważne cele można realizować małymi, ale konsekwentnymi krokami.
Marek Migalski: Donald Tusk ma absolutny słuch społeczny na to, co dzieje się w Polsce. Jednocześnie ma autyzm emocjonalny – nie boi się zamordować siostry i braci, jeśli uzna to za stosowne. Nie ma wtedy wyrzutów sumienia. Uważa to za dobre dla siebie, dla ugrupowania, dla Polski.
Paweł Piskorski: Donald jest dziś całkowicie bezwzględny. I ma do tego wielkiego farta, co jest potrzebne w polityce. Ale ostatnie dwa lat wskazują, że nie ma żadnego planu wprowadzania wielkich zmian w Polsce. I co gorsza, czyni z tego cnotę.
Jarosław Gowin: Ma niezwykle rozwiniętą inteligencję emocjonalną. Umie ludzi pozyskać, spowodować, by go lubili. Umie podjąć ryzyko i dokonywać nagłych zmian strategii. Decyzja o niekandydowaniu na prezydenta pokazała jego format polityczny. Myślę, że pozostało w nim jeszcze coś z dawnego liberała. Ale rozpoczęcie reform po dwóch latach dość pasywnego rządzenia będzie psychologicznie bardzo trudne.
Maciej Płażyński: Donald nie zadowala się prestiżem, błyskotkami, pozorami. Wie, gdzie jest sedno władzy. Potrafi do niej dążyć bezwzględnie.
Polityk Platformy: Na jego sympatycznej twarzy pojawia się czasem uśmiech, na widok którego ciarki przechodzą po plecach. To uśmiech rekina ludojada, który poczuł zapach krwi.