– To prawdziwa fioletowa rewolucja. W Kownie wiele osób stara się nosić jakieś rzeczy w tym kolorze – bo taką koszulkę miał Drasius na ostatnim zdjęciu z córką – mówi „Rz” Audronie Skudiene, matka chrzestna Drasiusa Kedysa.
Przed domem rodziny Kedysa Litwini utworzyli żywy pierścień. Czuwają, by policja nie mogła wyegzekwować postanowienia sądu i oddać dziecka matce. To właśnie matka, konkubina Kedysa, miała stręczyć córkę pedofilom. Nie postawiono jej zarzutów, co dziwi tym bardziej, że już niedługo ma zacząć się proces biznesmena i polityka Andriusa Usasa oskarżonego o molestowanie dziewczynki.
– To wyścig z czasem. Jeśli przed rozpoczęciem procesu mała Deimantele zostanie przekazana matce lub, jak się ostatnio proponuje, znajdzie się w domu dziecka, na pewno zostanie wywieziona z Litwy i nie będzie zeznawać. A proces mógłby pogrążyć wielu wpływowych polityków – mówi jeden z litewskich dziennikarzy. Wiele wskazuje, że tak mogłoby się stać. Druga z dziewczynek, kuzynka córki Kedysa, która także miała być molestowana, znajduje się już w Niemczech.
Tłum zgromadzony na kowieńskim przedmieściu wie o tym doskonale. Kiedy usiłowano odwieźć córkę Kedysa na spotkanie z matką, ludzie uklękli i modląc się, zablokowali samochód. Litewscy dziennikarze, którzy obserwują przebieg wydarzeń, opowiadają o nastroju patriotycznego uniesienia, jaki towarzyszy gromadzącym się przed domem rodziny Kedysa Litwinom. Niektórych jednak to drażni.
– Litwini żyją teraz w reality show, uczestniczą w tym zwykli ludzie, media i politycy. Sprawa Kedysa jest w centrum masowej wyobraźni. Wytworzył się niemal religijny kult „ojca mściciela” – mówi znany litewski publicysta Audrius Baculis – zajścia na przedmieściach Kowna da się wytłumaczyć psychologią tłumu.
Tak jak część litewskich komentatorów podkreśla, że doszło do aktów anarchii, które aparat państwa musi stłumić. Jednak niektórzy w fioletowej rewolucji widzą znacznie głębszy i wręcz nieunikniony kryzys.