Od maja 2010 roku w RPA działa 56 sądów mistrzostw świata FIFA. Pracuje w nich dziesięciu sędziów, 260 prokuratorów, 93 tłumaczy języków obcych, 110 tłumaczy języków lokalnych, 1140 pracowników sądowych. Sądy otwarte są siedem dni w tygodniu od rana do godziny 23. Z wyjątkiem głośnego napadu na dziennikarzy z bronią w ręku, którego sprawcy zostali skazani jeszcze przed rozpoczęciem mistrzostw na 15 lat więzienia, sprawy dotyczą zwykle drobnych kradzieży, a ostatnio nielegalnej reklamy w trakcie mistrzostw. Od swojego powstania do chwili, gdy piszę ten tekst, sądy mistrzostw świata FIFA rozpatrzyły 25 spraw. Jak wyliczył dziennik „Mail & Guardian”, oznacza to, że każda z nich kosztuje prawie 2 miliony randów (koszt powołania sądów to 45 milionów randów). Na szczęście płaci za wszystko nie południowoafrykański podatnik, lecz Światowa Federacja Piłki Nożnej – FIFA. Tym samym przekroczyła ona kolejny próg: z instytucji, która teoretycznie zajmuje się organizowaniem meczów piłkarskich, stała się strażnikiem prawa i pomocnikiem państwa w skazywaniu prawdziwych albo wyimaginowanych przestępców. Oprócz tego FIFA stawia sobie za cel „pokonanie światowej biedy” oraz bycie reprezentantem interesów „jednej siódmej części ludzkości”. To wszystko za pomocą futbolu. I jednego człowieka, bez którego cały ten program nie ujrzałby światła dziennego – Szwajcara Josepha Blattera.
[srodtytul]Przyjaciel pasów do pończoch[/srodtytul]
W latach 70. Joseph Blatter został wybrany na prezydenta Światowego Towarzystwa Przyjaciół Pasów do Pończoch, organizacji powołanej w reakcji na rozpowszechniającą się wówczas wśród kobiet modę na rajstopy. Być może lepiej byłoby, gdyby pozostał na stanowisku i wykonywał solidnie swoją, jakże potrzebną nam wszystkim, robotę. Jednak został prezydentem FIFA, potwierdzając tym samym znaną tezę, że większość zła na ziemi bierze się z faktu, iż zamiast realizować wrodzony talent, ludzie biorą się do rzeczy, których robić nie powinni.
Od objęcia władzy w 1998 roku Blatter wielokrotnie dawał dowód, że rozumie piłkę nożną jedynie w zarysach. To dziwne, bo sam uprawiał futbol, co prawda tylko na poziomie amatorskim, ale nie każdy musi być od razu Maradoną. „Byłem bardzo szybki i zdeterminowany. Wiele sezonów kończyłem z 20 bramkami na koncie” – opowiadał o swojej karierze środkowego napastnika w wywiadzie dla brytyjskiego dziennika „The Guardian”. Niestety, ojciec nie zgodził się na podpisanie przez 18-letniego Josepha kontraktu z Lausanne Sport i zamiast niedoszłego profesjonalnego napastnika – miał ekonomistę.
O frustracji nie może być jednak mowy. Sepp Blatter jest dziś jednym z najbardziej wpływowych ludzi na świecie. Obraca budżetem w wysokości kilku miliardów dolarów, kieruje dyscypliną, która już dawno przestała być wyłącznie częścią sportu, gdyż stała się jednym z najważniejszych zjawisk współczesnej kultury masowej. Zmaganie się z krytykami jest oczywistą częścią zawodu, jednak trzeba przyznać, że Blatter im pomaga. Jego propozycje usprawnienia futbolu, np. przez powiększenie bramek, wybijania autów nogą albo wprowadzenie obowiązkowych obcisłych minispodenek dla piłkarek w celu podniesienia atrakcyjności zawodów kobiecych (to chyba odprysk jego wcześniejszej działalności), były słusznie wyśmiewane na całym świecie. Ostatnio prezydent FIFA prowadzi ponoć rozmowy na wysokim szczeblu na temat likwidacji spalonego. Były kapitan reprezentacji Irlandii Andy Townsend zaproponował niedawno, by Sepp Blatter zamknął się w szafie i zastanowił, co stało się z piłką nożną za jego rządów.