[b][link=http://www.rp.pl/artykul/61991,505892.html]Czy da się skończyć wojnę polsko-polską?[/link][/b] - pyta Rafał A. Ziemkiewicz w tekście otwierającym najnowsze wydanie Plusa Minusa. Odpowiedź, do jakiej dochodzi nasz publicysta po gruntownej analizie czynników warunkujących pole manewru głównych polskich graczy politycznych brzmi: raczej nie. "Rozwój wydarzeń na naszej scenie politycznej potwierdza starą mądrość, że wojnę łatwo jest zacząć, a trudno skończyć. Nawet komentatorzy tak we wszystkim odmienni, jak Bronisław Wildstein i Jacek Żakowski – a także wielu mieszczących się gdzieś pomiędzy nimi – ogłosili niemal jednocześnie, że wyborcze rozstrzygnięcie niczego nie rozstrzyga i w żadnym stopniu nie kończy politycznej wojny pomiędzy PO a PiS; więcej nawet: że wojna ta będzie się coraz bardziej zaostrzać. Kaczyński, deklarując pokój, zachował się zgodnie ze swoim interesem; nie chciał grać w to, w co przegrywał. Ale właśnie z tej przyczyny Tusk, podejmując jego ofertę, zachowałby się wbrew swoim interesom."
"Lewica musi raz na zawsze przestać być partią biografii, a zostać partią wspólnej wizji państwa. Musi po prostu zerwać z postkomunizmem" - ogłasza Bartosz Arłukowicz. Naciskamy przez Roberta Mazurka, który przypomina mu jeszcze całkiem niedawne gesty w obronie czci generała Jaruzelskiego oraz ataki na IPN, poseł lewicy daje wyraz pewnej przemianie swoich poglądów: "Konieczność obrony funkcjonariuszy SB, nasze uwiązanie do nieustannej walki o dobre imię Peerelu było czymś, co nas zamykało. To przez to nie możemy teraz się odbić, nie możemy przyciągnąć jeszcze więcej młodych ludzi, stworzyć masowego ruchu, który sięgnie po władzę nie z pozycji słabszego partnera, ale z pozycji zwycięzcy. (...) Rozmawiam z setkami młodych ludzi, którzy mówią: „Robicie fajne rzeczy”, ale kiedy mówię: „To chodźcie do partii, zrobimy je razem”, odmawiają. Ci ludzie nie pamiętają stanu wojennego, nie chcą zajmować się przeszłością, bronić dokonań Polski Ludowej i postkomunizmu". Rozmowa nosi tytuł [b][link=http://www.rp.pl/artykul/61991,505888.html]"Chcę z młodymi naprzód iść"[/link][/b].
Kolejny wywiad w tym numerze poświęcony jest prawom zwierząt. Zoolog Andrzej Elżanowski w rozmowie z Dariuszem Rosiakiem [b][link=http://www.rp.pl/artykul/61991,505904.html]"Zwierzę cierpi tak samo jak człowiek"[/link][/b] prezentuje stanowisko podobne do tego, co głosi znany w świecie anglosaskim etyk Peter Singer, tyle że dostosowane do polskiego kontekstu: "Znaczenie śmierci zależy od wartości zmarłego podmiotu. Śmierć ukochanego psa może mieć dużo większe (negatywne) znaczenie niż śmierć człowieka, który żył z rozboju czy sutenerstwa i nic dobrego nie zrobił. Wyjątkowość człowieka wymaga zdefiniowania. Jesteśmy z pewnością najbardziej inteligentnymi ze znanych stworzeń. Tylko że sama wyższa inteligencja nie decyduje o wyższej wartości danej istoty. Jak wiadomo inteligencja używana jest w różnych celach (...) Zadajemy ból innym, kiedy wyłączamy empatię. Nie byłoby ludobójstwa Tutsich w Rwandzie czy rzezi w byłej Jugosławii, gdyby ludzie nie wyłączyli empatii wobec innych, gdyby ich nie "odczłowieczyli". Zwierzęta, szczególnie te, które zjadamy, są masowo i intensywnie poniżane w codziennym języku (ty krowo!) i ośmieszane. I nie ma rzecznika „praw“ zwierząt, który by się temu przeciwstawił. (...) Sto, pewnie nawet 50 lat temu nie moglibyśmy być konsekwentnymi wegetarianami. Teraz możemy, jest to wykonalne i technicznie, i gospodarczo – gdyby oczywiście była wola moralna i polityczna do zmiany sposobu funkcjonowania przemysłu spożywczego."
"Sąsiedzi na Wschodzie mogą nas lubić lub nie, ale w naszym interesie jest, by wzmocnili zdolność do tworzenia stabilnych struktur państwowych, zapewniając minimum strategicznej stabilności na polskiej granicy" - to teza politologa Antoniego Kamińskiego i dyplomaty Henryka Szlajfera, którzy polemizują z publikowanymi wcześniej na naszych łamach tekstami Bartłomieja Sienkiewicza i Pawła Kowala o polityce wschodniej i aktualności koncepcji Jerzego Giedroycia. Zdaniem obu polemistów udało się już osiągnąć cel minimum w giedroyciowskiej koncepcji stosunków Polski z sąsiadami czyli istnienie względnie stabilnego pasa państw oddzielających nasz kraj od Rosji. W tekście [b][link=http://www.rp.pl/artykul/61991,505895.html]"Pożegnania i urojenia"[/link][/b] piszą: "Porażki w polityce Polski na tym terenie nie dotyczą samej koncepcji strategicznej (klęski w osiągnięciu celu minimum jako żywo nie odnotowaliśmy), ale przede wszystkim chwalebnych w sumie prób polskich elit, aby wyjść poza strategiczny cel minimum i uczynić krok dalej. Mamy tu na myśli próby podjęte z myślą o uzyskaniu demokratycznej wartości dodanej – przybliżenia demokratyzującej się Ukrainy do struktur europejskich i transatlantyckich."
"Więcej osób stanęło na Księżycu, niż zeszło w wodzie poniżej 250 m. Z siedmiu nurków trzech przypłaciło to życiem. Tylko dwóch ludzi przekroczyło 300 m. Żyje jeden – Nuno Gomes" - pisze Monika Rogozińska w tekście [b][link=http://www.rp.pl/artykul/61991,505907.html]"Wielka czerń"[/link][/b]. Relacje ze szczególnie dramatycznych podwodnych wypraw przeplatają się z wypowiedziami Gomesa, wspominającego swoich kolegów.