[srodtytul]Bronisław Wildstein[/srodtytul]
Przy okazji wydania „Dzienników” Sławomira Mrożka Andrzej Horubała postanowił rozprawić się z Mrożkiem całym, a więc zdobyć chwałę tego, który „kundelka” o „duszy niewolnika” tylko aspirującego do „pierwszej ligi pisarzy”, „niższego ducha” dysponującego wyłącznie „smykałką do dowcipów”, a więc jedynie „zręcznego prześmiewcę” zapędzi tam, gdzie jego miejsce. Dlatego uznałem, że należy odpowiedzieć, mimo że nie przeczytałem jeszcze całego tomu „Dziennika”. Znam jednak twórczość Mrożka, a przede wszystkim budzi we mnie sprzeciw metoda stosowana przez Horubałę.
Mogę nawet założyć, że Mrożek zrobił błąd, publikując bez redakcji swoje autentyczne dzienniki z lat 60. Natomiast wyszydzanie go poprzez wyrywanie użytecznych do tego kąsków jego zapisków jest dalece niewłaściwe. Europejska tradycja dzienników, czyli wyznań, która zaczyna się od „Wyznań” św. Augustyna, zakłada, że jedną z ich wartości jest szczerość. Nie, broń Panie Boże, nie chcę zrównywać autora „Tanga” z autorem „Państwa Bożego”, natomiast tą metodą można zdezawuować tego ostatniego również.
Nikt nie każe tej tradycji lubić, zwłaszcza jej współczesnej odmiany, którą datować można od „Wyznań” J.J. Rousseau; dopuszczalne jest dostrzegać w niej niepokojący rys ekshibicjonizmu, nie wolno jednak ujawnianych przy tej okazji przez autorów ludzkich ułomności wykorzystywać do preparowania z nich ich zdeformowanych portretów.
Oto przykład metody Horubały. Mrożek podpisuje list przeciw interwencji Układu Warszawskiego w Czechosłowacji. W „Dzienniku” opisuje targające nim wątpliwości i obawy, a także, zgódźmy się, niespecjalnie heroiczne nadzieje na ułożenie modus vivendi z komunistyczną władzą. Problem w tym, że takie są ludzkie charaktery i Mrożek winien być oceniany za to, że na kompromis ów nie poszedł, a nie za to, iż pojawiały się w nim takie pokusy. Czy gdyby opisywał siebie jako postać spiżową, Horubała by się nim zachwycił? Zasługą Mrożka i formy dziennika jest sportretowanie istotnego rysu psychiki twórców tamtego okresu, a więc pokazanie czasu marnego. Horubała jednak eksponuje ową małość, aby obciążyć nią autora „Dziennika”. I takich przykładów w jego pamflecie jest mnóstwo: rozterki świadczyć mają przeciw Mrożkowi, który odważył się do nich przyznać, tak jak i wszelkie ludzkie słabości, z którymi się zmaga, a zmagania opisuje.
Sprawą poważniejszą jest redukcja Mrożka do wymiaru „zręcznego prześmiewcy”. Po pierwsze: poczucie humoru nie może być zarzutem. Wiele dzieł ważnych i poważnych jest również dowcipnych i śmiesznych. Jeśli Horubała pisze, że redukcja humoru z dramatów Mrożka jest nieporozumieniem, to wypada się z nim zgodzić, tylko że żadnym sposobem przeciw autorowi to nie świadczy.