Reklama
Rozwiń

Dariusz Rosiak - dlaczego warto z nadzieją patrzeć na Egipt

Tłumaczenie, że się nie da, jest prostsze od tworzenia polityki wywracającej do góry nogami obecne układy. Na szczęście Egipcjanie nie mają innego wyjścia jak zmieniać swój świat.

Publikacja: 19.02.2011 00:01

Jeśli kiedykolwiek w nowoczesnej historii mieliśmy przykład oddolnej rewolucji, triumfu „siły ludu”,

Jeśli kiedykolwiek w nowoczesnej historii mieliśmy przykład oddolnej rewolucji, triumfu „siły ludu”, to widać go było właśnie na placu Tahrir

Foto: AP

Pamiętacie państwo scenę obalania pomnika Saddama Husajna w Bagdadzie w kwietniu 2009 roku? Dziwne to było. Oto na naszych oczach pada na bruk postać zbrodniarza i dyktatora, a świętujących jakby mało. Zaledwie garstka na tak ogromnym placu. I niemrawi jacyś. Najbardziej podekscytowani byli chyba komentatorzy telewizyjni CNN, którzy głosem pełnym emocji ogłaszali światu oficjalny koniec dyktatury i początek ery wolności. Potem złe języki rozpuszczały plotki, że wszystko to było sfingowane, że Amerykanie wyłapali kilkadziesiąt osób na ulicy, opłacili ich i kazali świętować przed kamerami. Może tak, może nie. Założę się, że miliony irackich szyitów naprawdę cieszyły się z obalenia Saddama. I mniejsza o to, czy miał broń chemiczną czy nie miał. Podobnie miliony ludzi w całym wolnym świecie wierzyły, że wówczas w telewizji naprawdę oglądają symboliczną zapowiedź nadejścia demokracji w Iraku.

A teraz – przełom stycznia i lutego 2011 r., setki tysięcy Egipcjan na placu Tahrir w Kairze. Nie ma wątpliwości, o co chodzi tym ludziom. Chcą chleba, sprawiedliwości, wolności. Nie stoi za nimi Ameryka ani Europa, ani Chiny, ani Rosja. Nie mają żadnego wsparcia w politykach egipskiej opozycji, bo ta faktycznie nie istnieje, nie kierują nimi religijni fanatycy. Chcą poszanowania godności ludzkiej i odejścia dyktatora, który doprowadził kraj do klęski gospodarczej, a miliony rodaków do nędzy. Jeśli kiedykolwiek w nowoczesnej historii mieliśmy przykład oddolnej rewolucji, triumfu „siły ludu”, to widać go właśnie tutaj, na placu Tahrir. A jednak na Zachodzie mało kto się cieszy. Administracja w Waszyngtonie najpierw otwarcie broni Mubaraka, potem zmienia front, plącze się w tym politycznym labiryncie jak pijany we mgle. Europa, jak to zwykle Europa, poza komunałami nie ma nic do powiedzenia. Jesteśmy najpierw sparaliżowani, potem ostrożni. Demokracja? Ale jaka? I czy Egipcjanie nadają się do niej? Czy wynikiem tej demokracji nie będą rządy islamskich fundamentalistów, które wolność zamienią w koszmar religijnego terroru?

Pozostało jeszcze 89% artykułu

Już za 19 zł miesięcznie przez rok

Jak zmienia się Polska, Europa i Świat? Wydarzenia, społeczeństwo, ekonomia i historia w jednym miejscu i na wyciągnięcie ręki.

Subskrybuj i bądź na bieżąco!

Plus Minus
Trzęśli amerykańską polityką, potem ruch MAGA zepchnął ich w cień. Wracają
Plus Minus
Kto zapewni Polsce parasol nuklearny? Ekspert z Francji wylewa kubeł zimnej wody
Plus Minus
„Brzydka siostra”: Uroda wykuta młotkiem
Plus Minus
„Super Boss Monster”: Kto wybudował te wszystkie lochy
Plus Minus
„W głowie zabójcy”: Po nitce do kłębka