Tylko ciąg dalszy był zupełnie inny. Młody Winston Churchill zorganizował ekspedycję odwetową na Marsa, Układ Słoneczny okazał się zamieszkany także przez inne inteligentne rasy, jedyny ziemski kosmodrom powstał w Londynie, a Imperium Brytyjskie rozpoczęło wielki sen o panowaniu wszechświatowym.
W powieści Roberta Rankina niezwykłości jest więcej – poczynając od dziwacznych atrakcji cyrkowych, a kończąc na cudach nauki i techniki, którymi władztwo królowej Wiktorii uświetniają panowie Nikola Tesla i Charles Babbage. Na pokładzie elektrycznego sterowca Imperatorowa Marsa w podróż dookoła świata „w siedemdziesiąt dziewięć dni" ruszają Karol Darwin, Oskar Wilde i Bram Stoker, a sekretów Imperium strzegą Dżentelmeni w Czerni.
Naszymi przewodnikami po tej fantastycznej rzeczywistości są profesor Coffin, przedsiębiorca z branży „nienaturalnych atrakcji". i jego asystent George Fox, wodzony nieustannie za nos przez tajemniczą Adę Lovelace. Materia powieści „Dziewczyna płaszczka" w całości jest zresztą uszyta z cytatów, parafraz, parodii i nawiązań. Niby zatem powtórka z rozrywki, ale Rankin robi to z takim wdziękiem, że czyta się ją wartko.
Kim zaś jest Robert Rankin? To utalentowany brytyjski pisarz, który posiada zmysł cudowności podobny nieco do Neila Gaimana (tego od „Koraliny" i „Gwiezdnego pyłu"), ale który woli podążać drogą błazenady wytyczoną przez Douglasa Adamsa (tego od „Autostopem przez Galaktykę"). Gdy ma do wyboru zagranie na sentymentach lub żart – zawsze wybierze satyryczną szarżę. W jego innych powieściach (w Polsce wydano ich wcześniej sześć) ten komizm za wszelką cenę bywa męczący. W „Dziewczynie płaszczce" więcej jest zabaw literackich niż rubaszności, co świetnie robi i książce, i czytelnikom. To fakt, że cała zabawa – jak to bywa z pastiszami – wydaje się momentami jałowa, ale wolę Rankina od niezliczonej czeredki nieudolnych naśladowców Terry'ego Pratchetta.
Robert Rankin „Dziewczyna płaszczka i inne nienaturalne atrakcje", Prószyński i S-ka 2011, wyd. I, 390 stron