Kora. Drapieżna rockowa dama

Olga „Kora" Sipowicz, primo voto Jackowska. Autorka niezliczonych przebojów Maanamu, jednego z najważniejszych polskich zespołów muzycznych.

Publikacja: 17.07.2020 10:00

Kora. Drapieżna rockowa dama

Foto: TRICOLORS/EAST NEWS

Pierwszy występ, jaki zapamiętała Kora, odbył się w domu dziecka prowadzonym przez zakonnice, gdzie spędziła pięć lat. W jasełkach zagrała Czarną Kredkę, która niosła Jezusowi gwoździe do ukrzyżowania. Tamten czas kojarzył się jej z przemocą zakonnic i przymusowym rozdzieleniem z siostrą.

Rodzina wokalistki (1951–2018) pochodziła z Kresów. Mama urodziła się w Stanisławowie, mieszkała we Lwowie. Tata był komendantem policji w Buczaczu, cudem uciekł NKWD. Rodzice poznali się w Krakowie, ojciec nie dawał sobie rady, popadł w alkoholizm. Po latach Kora ujawniła, że padła ofiarą molestowania przez księdza.

W krakowski świat hipisów wprowadzał ją chłopak o ksywce Pies, czyli Ryszard Terlecki, dziś wicemarszałek Sejmu z ramienia PiS. Ze swoją komuną mieszkała w 1975 r. w jaskiniach pierwszych chrześcijan w Grecji. Wspominała mi, że wychowała się na mitach greckich opisanych przez Parandowskiego – stąd jej pseudonim artystyczny. Grecka Kora, a w Rzymie Persefona, przedstawiana była jako groźna, zasiadająca u boku męża Hadesa władczyni podziemi z pochodnią lub makiem w ręku. I potrafiła zmiażdżyć choćby spojrzeniem.

– Odwaga często bierze się z poczucia tymczasowości – mówiła mi. – Ale żyłam też w wolnym mieście Krakowie, w świecie zdarzeń kulturalnych performera Jerzego Beresia, widziałam wszystkie spektakle Tadeusza Kantora, bywałam w Piwnicy pod Baranami, gdzie zaprzyjaźniłam się z Krystyną Zachwatowicz.

Podkreślała, że dojrzewała artystycznie na spektaklach Starego Teatru i Krystiana Lupy. Nie bez powodu pierwszy przebój Maanamu zatytułowany był „Hamlet". Późniejsze „Boskie Buenos" było cytatem z powieści Eduardo Kieffera „Żeby cię lepiej zjeść". Na rok przed Noblem dla Wisławy Szymborskiej zaśpiewała jej wiersz „Nic dwa razy".

Te i inne przeboje nagrała z Markiem Jackowskim, którego poznała po koncercie jego zespołu Vox Gentis w Krakowie. Wzięli ślub w 1971 r. Zanim założyli Maanam, Jackowski grał w Anawie Marka Grechuty i tworzył Osjan odkrywający dla Polaków muzykę etniczną. W pierwszych koncertach Maanamu jej i Jackowskiemu towarzyszył Milo Kurtis z powojennej greckiej emigracji. Przełomowe było jednak spotkanie z Johnem Porterem, który przez przypadek wylądował w Warszawie i inspirował muzyczne środowisko. Żyła muzyką, ale za występ pobierała gażę technicznego – 400 zł, równowartość czterech butelek wódki.

Na ścianach słowa uwielbienia

Występem na festiwalu opolskim w czerwcu 1980 r., który transmitowała dla milionów telewizja, zrobiła tyle samo w muzyce popowej, ile kilka miesięcy później Solidarność w życiu politycznym i społecznym Polski: rozsadzała komunizm od środka, prezentując punkowy, drapieżny wizerunek. Nagrana pod koniec wakacji 1980 r. debiutancka płyta „Maanam" z hitami „Karuzela marzeń" i „Oddech szczura" rozpoczęła falę polskiego rocka z Perfectem, TSA, Lady Pank i Republiką.

Podczas sierpniowych strajków śpiewała z Maanamem w fabryce traktorów w Ursusie. Maanam dawał młodym fanom wyzwolenie z szarości PRL, co opisywały „Szare miraże", a druga płyta „O!" podkreślała, że „paranoja jest goła".

Kulisy małżeńskiego życia Jackowskich przypominały piekło. Tułali się z dwójką dzieci i żyli na walizkach. Po koncertach trafiali w hotelach na tak zwany dołek, gdzie późną nocą bawili się nie tylko muzycy, ale także cinkciarze, tajniacy, prostytutki. Z kolei przed blokiem, gdzie mieszkała Kora, stały tabuny fanów.

– Pisali na ścianach słowa uwielbienia, a ja tłoczyłam się z dwójką dzieci w mieszkanku na parterze – opowiadała. – Wcześniej, pod koniec lat 70., mieszkaliśmy z dwójką dzieci w squacie.

Stan wojenny opisały jej teksty z płyty „Nocny patrol" (1983) z hitami „Zdrada", „Polskie ulice", „Krakowski spleen", a w orwellowskim 1984 r. Kora śpiewała na płycie „Mental Cat" „Kreona" o polskiej Antygonie i Wojciechu Jaruzelskim.

Maanam odmówił wtedy udziału w koncercie, którego gośćmi byli wszyscy pierwsi sekretarze krajów RWPG. Grupa została objęta zakazem występów i obecności na antenie. A jednocześnie wydawała płyty na Zachodzie i zapełniała sale w Niemczech oraz Holandii.

– Graliśmy też na wielkim festiwalu Roskilde – wspominała. – Mieliśmy fankluby, występowaliśmy w najlepszych salach i produkcjach telewizyjnych. Te wyjazdy przywracały nam poczucie godności, bo w Polsce nie można było kupić nawet pieluszek dla dzieci! Padła propozycja, żebyśmy zostali w Niemczech. Za późno. Byliśmy totalnie zmęczeni. Koncertowanie było jak dragi. Trzeba było zawiesić działalność. Gdyby nie dzieci i konieczność zajęcia się nimi – chybabym umarła ze zmęczenia na scenie.

W 1988 r. Kora nagrała z Pudelsami i Maćkiem Maleńczukiem w składzie album „Bela Pupa", przypominając zmarłego tragicznie przyjaciela i artystę Piotra Marka. W 1991 r. powróciła zaś z Maanamem. Wydając album „Derwisz i anioł", wytyczyła nowy kierunek, który kontynuowała wysublimowana, delikatniejsza od wcześniejszych rockowych albumów „Róża" (1994 r.). Płyta rozeszła się w ponad 350 tys. egzemplarzy.

– Te płyty przyczyniły się do mojego skoku materialnego – mówiła. Poznaliśmy inną Korę – bardziej kobiecą, delikatniejszą.

Uwielbiane przez jej matkę szlagiery międzywojnia zaśpiewała na solowej płycie „Kora Ola Ola!" (2003): tanga, piosenki Mieczysława Fogga, Jerzego Petersburskiego. Ale już przecież na drugiej płycie Maanamu „O!" wykonała szlagier Kiepury „Ninon".

Ja się zmieniam

Jeszcze w latach 90. stała się gwiazdą plenerowych koncertów, ale gdy Marek Jackowski wyprowadził się do Włoch, zbliżał się nieuchronny koniec wielkiego zespołu. Ostatnia płyta „Znaki szczególne" wyszła w 2004 r.

– Świat się zmienia, ja się zmieniam – mówiła Kora. – Chciałabym mieć znowu punkowy nastrój, ale czasy, gdy jeździliśmy po Polsce dla sławy, chwały, prawie za darmo, należą do przeszłości.

W 2011 r. nagrała solowy album „Ping Pong", a temperament Kory obserwowaliśmy w talent show „Must Be the Music". Choćby wtedy, gdy piorunującym spojrzeniem jurorki zmiażdżyła młodego człowieka, który hit „Oprócz błękitnego nieba" błędnie przypisał zespołowi Golden Life zamiast Maanamowi.

W perypetiach artystki wyrażały się też problemy polskiego życia społecznego. Korę przesłuchiwała policja, gdy na adres jej willi przyszła przesyłka z trawką zaadresowana na... jej psa i Kamila Sipowicza. Gdyby nie status gwiazdy, afera skończyłaby się źle. Poruszenie wywołała też, domagając się dla siebie i innych chorych drogiego lekarstwa na nowotwór.

Wydawało się, że wszystko wraca do normy. Mieszkała na Roztoczu, blisko Kresów, a więc miejsca urodzin rodziców. Zilustrowała książkę Kamila Sipowicza o ich zwierzakach. – Najlepiej się czuję, gdy jestem z moją rodziną, w słońcu, kiedy patrzę na świat, gdy słucham muzyki. I gdy maluję. To jest dla mnie bezcenne – opowiadała.

Na kilka miesięcy przed śmiercią nagrała z Glacą piosenkę „Człowiek". Przypomniała w niej swój wiersz „Krakowski spleen" i refren: „Czekam na wiatr, co rozgoni/ciemne skłębione zasłony./Stanę wtedy na raz/ze słońcem twarzą w twarz".

Tak dzieje się jednak tylko w jej niezapomnianych piosenkach. Zmarła 28 lipca 2018 r. 

Plus Minus
Podcast „Posłuchaj Plus Minus”: AI. Czy Europa ma problem z konkurencyjnością?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
„Psy gończe”: Dużo gadania, mało emocji
Plus Minus
„Miasta marzeń”: Metropolia pełna kafelków
Plus Minus
„Kochany, najukochańszy”: Miłość nie potrzebuje odpowiedzi
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Plus Minus
„Masz się łasić. Mobbing w Polsce”: Mobbing narodowy