Część działaczy zatrzęsła się wtedy z oburzenia i złożyła wniosek o usunięcia historycznego rewizjonisty z partii. Ale po blisko trzyletnim postępowaniu Federalny Sąd Rozjemczy Partii Piratów oddalił wniosek władz partii, argumentując, że Thiesen otrzymał już upomnienie w tej sprawie i nie może być ukarany powtórnie. To z kolei dało okazję rywalom Piratów z Partii Zielonych do upomnienia młodszych kolegów, że polityk, który usprawiedliwiał niemiecką agresję na Polskę, nie ma czego szukać w demokratycznej partii – jak podkreślił deputowany Zielonych Volker Beck. Ale dla odmiany szef berlińskiej organizacji Piratów Hartmut Semken uważa, że usuwanie prawicowych działaczy z Partii Piratów jest niemądre.
– Kto nie jest w stanie dyskutować z nazistami, ten jest bliższy nazizmowi, niż mu się zdaje – mówił Semken w wywiadzie dla „Süddeutsche Zeitung".
A co powiedzieć o przypadku 27-letniego deputowanego Piratów z Berlina Martina Deliusa? W wywiadzie dla „Spiegla" porównał on szybki wzrost popularności swojej partii do boomu NSDAP z lat 1928 – 1933. Wybuchła burza i Delius szybko przeprosił czytelników zaszokowanych tym porównaniem. Czy jednak w wypowiedzi deputowanego Piratów nie kryła się jakaś fascynacja brunatną przeszłością? A może wszyscy nie biorą pod uwagę faktu, że internauci po prostu słabo znają historię i nie znają kanonów niemieckiej poprawności politycznej. Tyle że źle to wróży rosnącej sile Piratów na niemieckiej scenie politycznej.
„Partia Piratów nie ma jasnego stanowiska w sprawie postępowania ze skrajną prawicą" – skomentowały takie kiksy niemieckie media.
Ale czy zmiana kanonów poprawności politycznej nie jest ostatnio typowa dla całej lewicy? Zieloni i politycy SPD, co wykazała niedawna afera wokół Günthera Grassa, także nie są pewni, gdzie kończy się troska o pokój na Bliskim Wschodzie, a gdzie zaczyna niechęć do Izraela.
W rezultacie dochodzi do spektakularnych spięć. W jednym z talk show działacz żydowski w Niemczech Michael Friedman niezwykle ostro zaatakował za tolerowanie ekstremizmu działaczkę Partii Piratów Marinę Weisband – notabene także posiadającą żydowskie korzenie. Zderzenie było tak ostre, że stawiającą dopiero pierwsze kroki w polityce Marinę odwieziono do szpitala w stanie szoku. Marina przekonała się, że występ w telewizyjnym show to nie to samo co anonimowe wpisy w blogosferze.
Niewygodne pytania
W niemieckich mediach pojawia się pytanie, czy Partia Piratów, przenosząc do polityki wiele zachowań typowych dla społeczności Facebooka – nie miesza zachowań charakterystycznych dla anonimowej społeczności do demokracji, której istotą jest przecież jawność.
Konserwatyści z kolei przestrzegają przed skutkami instynktu stadnego, który bywa typowy dla blogosfery. Punktem odniesienia dla poglądów zwolennika Piratów jest grupa rówieśnicza. A ich poglądy mogą być często odbiciem pewnej mody lub mogą być specyficzne dla grupy wiekowej. W rezultacie zaskakująco silne znaczenie mogą mieć poglądy niedojrzałe lub naiwnie wolnościowe. To stąd tak częste na forach Piratów poparcie dla legalizacji marihuany, opinie wskazujące na nieszkodliwość kazirodztwa czy wielożeństwa.
W takiej społeczności głos ludzi bardziej doświadczonych życiowo lub mających pozycję autorytetów zrównuje się ze swego rodzaju vox populi Internetu bazującego na wskazaniach popkultury czy medialnych celebrytów. Musi to niepokoić konserwatystów tym bardziej, że popkultura przechyla się raczej ku permisywizmowi i ku gustom nastolatków.
Równie niepokojąca jest tendencja do kształtowania programu Partii Piratów poprzez dyskusję na forach społecznościowych. Co będzie, pytają krytycy Piratów – jeśli w ważnych momentach kraje autorytarne zaczną zasypywać sieć wygodnymi dla siebie wypowiedziami stylizowanymi na wypowiedzi zwykłych niemieckich internautów.
Czy jeśli istotą demokracji jest jawność i odpowiedzialność – to czy dyskusje anonimowych internautów nie są sprzeczne z demokratycznymi ideałami?
Tacy publicyści jak Dirk Kurbjuweit przyrównują Internet do „wolności wilczego stada" i nie wahają się pytać, czy wzrost siły partii internetowych takich jak Piraci nie wykoślawi z czasem niemieckiej demokracji. Zjazdy landowe Piratów na razie bywają kakofonią idei i pomysłów. Lokalni liderzy próbują uczynić z tej wady zaletę, szczycą się demokracją i przejrzystością, jaka panuje w ich partii. Ale wielu politologów przepowiada, że albo w ciągu najbliższego roku Piraci znajdą pomysł na krystalizację ideową, albo rozpadną się jak wiele poprzednich ruchów.
Pewne oznaki kryzysu już się pojawiły. Tygodnik „Der Spiegel" opisywał na początku czerwca spory ambicjonalne wśród Piratów, którymi przypominają tradycyjne partie. Oto Christopher Lang, były rzecznik partii, podał się do dymisji i oskarżył zarząd partii o wywieranie nań nacisków.
– Czułem się, jakby przyłożono mi pistolet do skroni i zmuszono do dymisji – mówi 25-letni Lang. Uskarża się on na wrogą atmosferę na szczycie partii i groteskowe gierki. Ujawnia, że jego narzeczona Susanne Graf, także deputowana Piratów w berlińskim Senacie, dostawała esemesy z radami, aby zmieniła sobie narzeczonego.
Skąd taki styl intryg przypominających konflikty nastolatków? A może młodzi Piraci odkrywają po prostu brutalne reguły polityki, które zaczynają obowiązywać, gdy do głosu dochodzą ambicje typowe dla gry partyjnej. Inny rozczarowany Gefion Thürmer, były członek ogólnoniemieckiego zarządu Piratów, odszedł z czołówki partii. Wskazuje, że kryzys uwidocznił się na zjeździe w kwietniu w Neumünster. „Nie widać wyraźnego lidera. Narasta wewnętrzny chaos, a decyzje partii nijak się mają do publicznych deklaracji władz" – stwierdził.
Faktem jest, że w krótkim czasie z kierownictwa Piratów odeszło wiele osób. Są to dwaj liderzy partii w Berlinie Gerhard Anger i Hartmut Semken, były skarbnik Rene Borsig i typowana przez media na gwiazdę partii, wspomniana już Marina Weisband.
Wielu Piratów wskazuje, że trzeba dać czas nowemu szefowi partii Berndowi Schlömerowi – 31-letniemu, byłemu urzędnikowi Ministerstwa Obrony RFN, wybranemu na zjeździe Piratów w kwietniu. Czy Schlömer zamieni chaos obecnych zjazdów Piratów na ład typowy dla partii niemieckiej demokracji? Inny rodzaj kariery robi Marina Weisband, która otrzymała prestiżowe miejsce na blogu dziennika „Frankfurter Allgemeine Zeitung" i właśnie niedawno wybrała się do Kijowa, by spotkać się z ukraińską opozycją. Piraci wtapiają się powoli w krajobraz niemieckiej polityki i chcą przebyć tę samą metamorfozę, jaka kiedyś wyniosła do władzy niemieckich Zielonych. Pytanie tylko, czy nie popchnie to Niemcy jeszcze bardziej na lewo?
Autor jest publicystą „Uważam Rze"