Listy do "Plusa Minusa"

Publikacja: 18.08.2012 01:01

Red

Wywiad prof. Andrzeja Nowaka „Wspaniała niezgoda na zniewolenie" („Plus Minus" z 28–29 czerwca), traktujący o powstaniu warszawskim, a ubocznie także o innych powstaniach narodowych i romantyzmie, zawiera wiele twierdzeń dyskusyjnych. Ale do dyskusji nie zachęca, bo autor traktuje krytykę wymienionych tu czynów i myśli jako przejaw wrogiego wobec nich nastawienia, co więcej – tchórzliwej, antypatriotycznej postawy (...). „Kto chce dziś zakwestionować polską tożsamość – uderza w narodowe powstania" – tak wyeksponowała redakcja „Plus Minus" główną myśl tego wywiadu. Zarzuty stawiane kierownictwu powstania (...), że doprowadzili do zniszczenia Warszawy, są wyrazem „strachu przed silniejszym, którego trzeba by oskarżyć o zbrodnie i przeciwstawić mu się". Nasuwa tu się uwaga, że w perspektywie historycznej zarzut ten można by postawić już Woroniczowi („więc gdy nie możesz karać bez przyczyny, los nasz być musi płodem własnej winy"), Szujskiemu i Bobrzyńskiemu, niejednej wypowiedzi Słowackiego czy Żeromskiego.

Ze względu na taką postawę Andrzeja Nowaka wobec wszystkich, którzy myślą inaczej, jak on, nie bardzo chce się z nim dyskutować. Ale mimo to zaryzykuję.

Zacznę od tematu ubocznego, ale ogólniejszego – od romantyzmu i powstań narodowych. Andrzej Nowak mówi o dzisiejszej „tendencji do wyrzucenia tradycji romantycznej na śmietnik historii", o „wykpiwanej dzisiaj tak łatwo martyrologii" itp. Przykładów nie podaje; chyba trudno byłoby znaleźć dla potępienia romantyzmu, znalazłyby się zapewne przykłady protestów przeciw kultowi narodowej martyrologii. Nie przypominam sobie jednak z lat ostatnich pozycji o większym ciężarze gatunkowym i szerszym rezonansie. (...) Wydaje mi się, że Andrzej Nowak walczy z urojonym, a w każdym razie wyolbrzymionym antagonistą. (...)

Trzon wywiadu poświęcony jest powstaniu warszawskiemu. (...)

Profesor Nowak najpierw powiada, iż „na pewno nie było żadnych gwarancji", że Niemcy nie spaliliby Warszawy nawet wtedy, gdyby powstania nie było. Przyznam się, że po raz pierwszy spotkałem się z takim trybem dowodzenia u profesjonalnego historyka. A przy tym, jeśli nawet ze względów wojskowych Niemcy spaliliby wtedy Warszawę, nie widać racji, dla których w owej sytuacji mieliby także masowo mordować Polaków. Przecież próbowali wtedy ich pozyskać do wspólnej walki przeciw najazdowi Armii Czerwonej. Rozmiary narodowej tragedii byłyby więc nieporównywalnie mniejsze.

(...) Starając się ukazać sensowność powstania, Andrzej Nowak twierdzi, że gdyby do niego nie doszło, Sowieci po wejściu do miasta „prześladowaliby i mordowali żołnierzy AK oraz wszystkich tych, którzy chcieli wolnej i niepodległej Polski". To prawdopodobne, ale można też powiedzieć w stylu autora „Wspaniałej niezgody", iż „nie ma żadnych gwarancji", że Sowieci nie zachowywaliby się, przynajmniej początkowo, bardziej powściągliwie, dla pozyskania sympatii ludności. Zauważmy też, że prześladowani mieliby szansę przeżycia – wyjścia z więzienia czy powrotu z łagrów.

Rozmówca Adama Tycnera suponuje dalej, że Stalin wskutek braku pomocy dla powstania nie mógł występować w roli „wyzwoliciela stolicy polskiej i prawowitego jej gospodarza" (sic!), chciał więc podreperować swą reputację zarówno wobec Zachodu, jak i samych Polaków, i dlatego zaczął domagać się dla nich całego Dolnego Śląska i Szczecina. Konkludując, Andrzej Nowak pyta: „Może to dzięki powstaniu Polska ma takie, a nie inne granice zachodnie?". Abstrahując od tego, czy Zachód był zainteresowany poszerzeniem terytorium Polski, bardzo pokrętna to dialektyka.

Nie koniec na tym: twierdzi profesor Nowak, że Polacy musieli wywołać powstanie, bo domagał się tego narodowy etos, etos narodowych impoderabiliów, którym trzeba dochować wierności nawet wtedy, gdy nie ma szans na zwycięstwo. Cała historia Polski od powstania warszawskiego, i właśnie może dzięki lekcji z tego powstania wyciągniętej, ukazuje, że naród polski od tak straceńczego rozumienia swego etosu się uwolnił; dowodem m.in. przebieg wydarzeń październikowych i samoograniczająca się strategia kierownictwa „Solidarności".

Apologię powstania kończy Andrzej Nowak przytoczeniem słów Jean-Francois Steinera, że „powstanie było światłem, które trzeba było zapalić przy wejściu do czarnego tunelu". Nowak przypuszcza, że „ten sposób myślenia jest być może jakimś odblaskiem żydowskiej mistyki, którą zapożyczyliśmy w epoce romantyzmu". Wątpię, czy taka genealogia spodobałaby się Borowi-Komorowskiemu czy Okulickiemu. Metafora owa ma zresztą swe źródła bliższe i bardziej prawdopodobne: wyrażenie „światło w tunelu" używane było często przez anglojęzycznych polityków już od lat 20. XX wieku (...). Ale mniejsza o to – metafora ta jest nietrafna: tragedia powstania była triumfem ciemnych sił historii.

Załóżmy jednak, że we wszystkich punktach obrony prof. Nowak ma rację. Ale ani przez chwilę nie zastanawia się, czy ta „wspaniałość niezgody na zniewolenie" więcej znaczy dla narodu od śmierci 200 tysięcy ludzi, w tym znacznej części najlepszej młodej inteligencji. Obdarzeni „łaską późnego urodzenia" zbyt łatwo przyzwalają w myślach na hekatombę ofiar składaną impoderabiliom.

—Henryk Markiewicz [emerytowany profesor UJ, członek PAU i PAN]

* * *

W artykule prof. Krzysztofa Rybińskiego „Bastiony socjalizmu" („Plus Minus" z 14–15 lipca br.) znalazł się błąd faktograficzny (...). Nie jest prawdą, jak pisze prof. Rybiński, że państwowe firmy powyżej 9 osób dają pracę 37 proc. ogółu zatrudnionych. W rzeczywistości w przedsiębiorstwach sektora publicznego (firmy państwowe, komunalne itp.) na koniec I kw. 2012 r. pracowało 775 tys. osób, tj. jedynie 13,5 proc. ogółu pracujących w całym sektorze przedsiębiorstw. 86,5 proc. osób pracowało w przedsiębiorstwach prywatnych („Zatrudnienie i wynagrodzenia w I kw. 2012", GUS, Warszawa 2012, tabl. 7). Proces „rugowania socjalizmu z gospodarki", przynajmniej w sferze przedsiębiorstw, nie przebiega w Polsce „znacznie wolniej niż w krajach naszego regionu", jak twierdzi prof. Rybiński, a owe 13,5 proc. wcale nie jest bardzo odległe od przeciętnego udziału zatrudnienia w firmach państwowych w krajach Europy Zachodniej. Natomiast edukacja i ochrona zdrowia to rzeczywiście bastiony socjalizmu.

—prof. dr hab. Maciej Bałtowski, Wydział Ekonomiczny UMCS w Lublinie

* * *

Wizyta premiera Litwy Andriusa Kubiliusa w Polsce wywołała zrozumienie, ale też szereg pytań. Litwini tradycyjnie oskarżają innych nie poczuwając się do własnej winy: (...)?Zamknięcie starej elektrowni atomowej odbyło się na zasadzie porozumienia UE – Litwa. Unia wydała ponad półtora miliarda euro na likwidację elektrowni. A więc Litwini przed wejściem do UE wiedzieli, że staną przed takim wyzwaniem. Niestety, czas zmarnowali. Dopiero w 2005 r. – po 10 latach – nerwowo zwoływali w stylu sowieckim spotkania prezydentów, premierów, ministrów i ekspertów. Opracowali ustawę o elektrowni atomowej, w której zabezpieczyli sobie większość, chociaż Polska, Łotwa i Estonia domagały się równych udziałów. Tego nie mogli zaakceptować. Oczywiście obciążano Polskę za ten stan rzeczy. Jednocześnie straszono, że udział swój deklarują firmy z Hiszpanii, Ukrainy i innych krajów.

Polska po nieudanej transakcji z rafinerią w Możejkach postanowiła wybudować własną elektrownię. Na marginesie wskażmy, że za premiera Buzka premier Kubilius podpisał umowę w sprawie dostosowania sieci energetycznej Litwy do europejskich parametrów, ale po dwóch latach wycofał się.    

—dr Jan Puchalski

Plus Minus
Podcast „Posłuchaj Plus Minus”: AI. Czy Europa ma problem z konkurencyjnością?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
„Psy gończe”: Dużo gadania, mało emocji
Plus Minus
„Miasta marzeń”: Metropolia pełna kafelków
Plus Minus
„Kochany, najukochańszy”: Miłość nie potrzebuje odpowiedzi
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Plus Minus
„Masz się łasić. Mobbing w Polsce”: Mobbing narodowy