Plus Minus: Bolszewicy nacierają, a premier Wincenty Witos spokojnie w małopolskich Wierzchosławicach dogląda plonów – aż tak ufał w siłę Polski?
Witos z Warszawy wyjechał jeszcze przed nominacją, być może był to element jakiejś gry politycznej, bo faktycznie potem rozegrała się taka oto scena: Witos pracuje w polu, a tu podjeżdża samochód z oficerem, oficer salutuje i prosi do Warszawy, do Naczelnika Państwa. Przywódca chłopów zapewne więc wyjechał na wieś w przeświadczeniu, że sprawy toczą się we właściwym kierunku i jego ludzie ich pilnują.