Rok 2013 przyniesie wiele geopolitycznych potyczek. W Europie najgłośniejsza z nich to z pewnością reforma UE, ale nie mniej istotne będzie gazowe starcie Unii z Rosją. Dla Moskwy każda zmiana obecnego stanu rzeczy jest zagrożeniem finansowym, a Europa nie chce już dłużej dusić się zależnością od dostaw ze Wschodu. Polska może skorzystać na tej potyczce, trzeba więc nam mocno kibicować Wspólnocie. Przed Wigilią Bruksela i Moskwa rozpoczęły negocjacje gazowe, nie zapowiada się jednak, by szybko je zakończyły. Wspólnota upiera się, by transfer rosyjskiego gazu odbywał się zgodnie z tzw. trzecim pakietem energetycznym. Mówi on, że jedna firma nie może być dostarczycielem surowca i jednocześnie kontrolować sieci jego przesyłu. Moskwa odpowiada ciężkim ogniem, wykupując gazociągi w Niemczech i blokując budowę Nabucco, europejskiej alternatywy przesyłowej dla tras rosyjskich. Nie jest to jednak ofensywa, ale raczej dramatyczna obrona.
1
Opiszmy, jak wygląda dziś krajobraz przed bitwą. W listopadzie Gazprom poinformował, że do końca 2013 r. stanie się właścicielem 100 proc. udziałów w spółce Wingas, która prowadzi dystrybucję gazu w Niemczech, ma tam gazociągi oraz magazyny. Rosyjski koncern przejął także 80 proc. udziałów w gazociągu OPAL, będącym przedłużeniem lądowym Nord Streamu. Dodatkowo Rosjanie usiłują przekonać UE do wyłączenia z trzeciego pakietu właśnie Nord Streamu, gazociągu OPAL i powstającego dopiero South Streamu. Chcą jednocześnie sprzedawać i dystrybuować swój gaz w Europie, ograniczając innym graczom dostęp do sieci przesyłowych. Moskwa torpeduje też Nabucco, wycofały się już z tego projektu współpracujące z Rosjanami niemiecki EON i węgierski MOL, a Bułgarzy chcą sprzedać swoje udziały w polach gazowych w Azerbejdżanie, skąd miał popłynąć gaz do europejskiej rury (głównie pole Shah Deniz II). Na razie wygrywa Moskwa, ale Europa dalece nie powiedziała ostatniego słowa.
2
Spór ten nie jest kolejnym konfliktem handlowym, to część szerszych przemian geopolitycznych, które obejmą także Polskę. Generalna rozprawa nastąpi już w marcu 2013 r. Wtedy wchodzi w pełni w życie trzeci pakiet. Albo do tego czasu Rosjanie wywalczą wyłączenia dla Gazpromu, albo muszą się podporządkować unijnym regulacjom.
Ich siła przetargowa słabnie. Wskutek kryzysu i polityki oszczędnościowej Unia zużywa coraz mniej rosyjskiego gazu, rośnie udział w rynku dostaw gazu płynnego, który omija kontrolowane przez Rosjan gazociągi. Nawet Ukraina poważnie przymierza się do budowy terminala LNG, a nieco mniej poważnie do eksploatacji swoich złóż gazu łupkowego. Są one wprawdzie jeszcze słabiej rozpoznane niż te polskie, ale zawsze jest nadzieja.
Gdyby pokusić się o opisanie celów Unii i Rosji, to pierwsza zmierza do jak najszerszej dywersyfikacji dostaw gazu i w ogóle źródeł energii, powstania wolnego rynku energii bez narodowych monopoli, na którym dostawy i ceny są kształtowane przez popyt i podaż, z rozgałęzioną siecią gazociągów, interkonektorów i magazynów, natomiast druga chciałaby utrzymać i rozwinąć stan obecny. To Rosja ma być głównym dostarczycielem gazu, na zasadzie kontraktów wiążących odbiorców na długie lata. Najlepiej też, by kontrolowała większość sieci przesyłowych i magazynów. W zamian oferuje Europie stałe i pewne dostawy.