Geniusz Niemców

Nasz sąsiad to najbardziej twórczy naród w Europie, o najgłębszej kulturze, najlepszej technologii i najzdrowszej gospodarce.

Publikacja: 18.05.2013 01:01

Narodziny II Rzeszy w Sali Lustrzanej w Wersalu, rok 1871: jej następczyni już nie była tak udana

Narodziny II Rzeszy w Sali Lustrzanej w Wersalu, rok 1871: jej następczyni już nie była tak udana

Foto: bridgeman art library

Wojna czy nie wojna, wielu Polaków postrzega Niemców jako oprawców. Czasem groteskowych, jak z karykatur propagandy patriotycznej. Często podstępnych. I zawsze bezwzględnych. To zrozumiałe z racji historii, lecz zubaża obraz wielkiego sąsiada. Mało go znamy, mimo tysiącletniej wspólnej granicy. Litości! Niemcy to nie tylko naziści, zaborcy i Krzyżacy. III Rzesza była 12-letnim epizodem w bogatych dziejach. Pierwszego zaboru ziem polskich dokonał najlepszy władca Europy. Zakon krzyżowy przybył na zaproszenie polskiego księcia, przekonanego do jego skuteczności w szerzeniu cywilizacji chrześcijańskiej.

Zmieńmy punkt widzenia z ofiary na obserwatora. Nasz sąsiad to najbardziej twórczy naród w Europie. Po strasznej klęsce w II wojnie światowej odbudował potęgę i zamierza znów urządzać kontynent po swojemu. Można niemiecką wizję świata odrzucić, ale najpierw trzeba poznać i zrozumieć odsuwając na bok bolesne uprzedzenia.

Jedenastu wielkich na dobre i złe

Na czym polega niemiecki geniusz? Kant, Humboldt, Marks, Clausius, Mendel, Nietzsche, Planck, Freud, Einstein, Weber, Hitler – czy jakiś inny naród może pochwalić się na dobre i złe zbiorem jedenastu ludzi, którzy równają się tym postaciom pod względem trwałego wpływu, jaki wywarli na nowoczesne sposoby myślenia? Sądzę, że nie, głosi Peter Watson w encyklopedycznej księdze „The German Genius". Pomińmy na razie fakt, że cztery z tych postaci były zgermanizowanymi Żydami, którzy w kulturze Niemiec znaleźli dla siebie żyzną glebę.

Autor artykułu nie jest znawcą przedmiotu, ale zachwala panoramę niemieckich osiągnięć z niepokoju. Odradzanie się historycznie prorosyjskiej ideologii endeckiej może popchnąć Polaków w stronę Moskwy z pomocą agentury Kremla. Tymczasem obraz Niemiec w ujęciu Watsona robi duże wrażenie. Musimy poprawić skrzywiony obraz mocarstwa, którego wpływy na Polskę będą rosły.

Tak, mamy czego się bać w kontaktach z Niemcami; naszej słabości i braków rozumu państwowego. Ale możemy też oczekiwać wielkich korzyści, ucząc się od nich, jak w ciągu historii, poczynając od miast zakładanych na prawie magdeburskim w średniowieczu. Dają lepszy wzór, niż barbarzyńskie imperium KGB. Cieszmy się z członkostwa Unii Europejskiej dopóki Unia istnieje. To dla nas dobre miejsce. Ale gdy trzeba będzie wybrać związek z Niemcami lub Rosją, wybierzmy wyższą kulturę, cywilizację i porządek. Nie tyle składając „hołd berliński", ile twardo negocjując warunki współistnienia obu naszych narodów.

Pruski zaczyn

Życia intelektualnego nie sposób przecenić – pisze historyk Max Lenz. – Dostarcza ono podstawy, na której może wiecznie spoczywać siła państwa. Czy potrafimy docenić to zdanie w Polsce? Czytelnictwo książek jest u nas dwa razy niższe, a szkoły wyższe należą do najgorszych w tzw. rankingu szanghajskim. Źle to wróży Rzeczypospolitej prawie bez własnej myśli naukowo-technicznej i przemysłu, ani poważnej armii, lecz za to z elitą wstydzącą się swojego narodu.

Zaś Niemcy są dumne. Dały Europie i światu w XIX wieku biologię komórkową, socjologię, geometrię nieeuklidesową, fizykę kwantową, historię sztuki i inne dziedziny wiedzy. Wypracowały też nowożytną ideę uniwersytetu, jako placówki badawczo-kształcącej. Stworzyły warstwę inteligencji humanistycznej. Skomponowały muzykę, która o niebo przewyższa inne narodowe. „Pomiędzy publikacją przełomowej »Historii sztuki starożytnej« Johanna Joahima Wickelmanna w 1754 roku oraz nagrodą Nobla dla Erwina Schroedingera w 1933 r., Niemcy zmieniły się z ubogiego krewnego krajów zachodnich pod względem intelektualnym w dominującą siłę w sferze idei bardziej niż Francja, Wielka Brytania, Włochy, czy Holandia, bardziej nawet niż Stany Zjednoczone", stwierdza Watson.

Światową karierę narodu pchnął pruski król Fryderyk Wielki, który źle zapisał się w historii Polski, lecz wcale nie był nacjonalistą. Chwalił się, że nie przeczytał żadnej niemieckiej książki: na jego dworze mówiło się tylko po francusku. Był tolerancyjny religijnie, gdyż równo gardził wszystkimi wyznaniami. A docenił protestancki pietyzm, jako fundament moralny państwa. Był to ruch przeciw zepsuciu kościoła luterańskiego. Zalecał kapłaństwo wiernych, „światło wewnętrzne" stawiał wyżej od doktryny i wolał miłosierdzie praktyczne od dysput teologów. Pruska ideologia służby państwowej wywodzi się z pietyzmu. Urzędnik wykonywał sumiennie obowiązki, aby ulepszać stworzenie. Pruska biurokracja była najmniej skorumpowana. Nawet honor oficerski poszerzył się o pomoc najniższym podwładnym. Daleko to obiega od naszych wyobrażeń „prusactwa". Jak taki skarb serca i umysłu rozpowszechniać? Najlepiej w szkołach wyższych oddanych w zarząd pietystom.

Kultura umysłu

Pod koniec XVIII wieku Niemcy miały około 50 uniwersytetów, gdy Anglia cztery, a Rzeczpospolita – trzy. Od profesorów na świecie nie oczekiwano poszerzania wiedzy, lecz uczenia statycznych prawd: to na uniwersytecie w Getyndze wprowadzono seminaria; rewolucję intelektualną. Na zajęciach było mniej uczniów niż na wykładach. Zachęcano studentów do krytyki uważając stan wiedzy za rzecz zmienną. Studenci musieli przedstawić pisemną pracę jako podstawę dyskusji w grupie. To zrodziło koncept samodzielnych badań naukowych i szacunek dla oryginalnej myśli. Coraz bogatsza wiedza podzieliła się na nowe dyscypliny i powstała instytucja doktoratu.

Wśród szerokiej warstwy ludzi wykształconych narodził się ideał „Bildung", czyli stałego, wewnętrznego rozwoju jednostki przez wiedzę; świeckie poszukiwanie doskonałości umysłowej i moralnej. Pietyzm bez potrzeby wiary. Powstała warstwa uduchowionej inteligencji, która zdominowała administrację, Kościół i wojsko. Stworzyła racjonalistyczną, merytokratyczną i propaństwową wizję społeczeństwa ze szczególną ideą „Kulturstaat". Owo państwo kulturalne miało nie tylko opiekuńcze obowiązki. Zachęcało także ludzi, żeby stali się właściwymi obywatelami. Ich aspiracje miały być zgodne z moralnym celem powstającego państwa narodowego. Po roku 1871, kiedy Bismarck zjednoczył Niemcy, „Kulturprotestantismus" został obywatelsko-religijną podstawą cesarstwa niemieckiego. Zaś „Kulturnation" uważał siebie za lepszy od tylko cywilizowanego Zachodu. Jak inaczej każe to spojrzeć na „Kulturkampf" w Wielkopolsce za rządów Bismarcka. 4 października 1914 r., na początku trzeciego miesiąca wojny światowej, 93 intelektualistów niemieckich wydało odezwę „Do kulturalnego świata", wśród nich Tomasz Mann. Uznali wojnę za atak na niemiecką kulturę, a nie walkę z pruskim militaryzmem.

W owym czasie praktycznie nie było analfabetyzmu w II Rzeszy. Jakby to nie brzmiało przykro, armia niemiecka składała się poniekąd z „kulturtraegerów". Pod koniec XIX wieku niepiśmienny żołnierz zdarzał się tu raz na tysiąc przypadków, gdy w Austro-Węgrzech 68 na tysiąc, a we Włoszech aż 330. W 1900 roku wychodziło w Niemczech 4 221 gazet, we Francji około 3000, a w Rosji 125. W 1913 r. wydano w Rzeszy najwięcej książek na świecie, 31 051 tytułów. Ale Niemcy objęły przewodnictwo umysłowe Europy już na początku XIX wieku mając najwięcej towarzystw i czasopism naukowych, zaś niemiecki stał się wiodącym językiem nauki.

Przegrana w I wojnie wcale nie powaliła intelektualnie Niemców. Kiedy w styczniu 1933 r. Hitler przejął władzę, dalej przewodzili światu zdobywając więcej nagród Nobla niż jakikolwiek inny naród, więcej niż Amerykanie i Brytyjczycy razem wzięci. Wiek XX mógł być wiekiem niemieckim, zamiast – amerykańskim stuleciem. Jednak III Rzesza do 1939 r. zesłała do obozów koncentracyjnych lub na emigrację 60 tysięcy pisarzy, artystów, muzyków i naukowców. Sekretarz Winstona Churchilla powiedział, że alianci wygrali II wojnę światową, ponieważ „nasi uczeni niemieccy byli lepsi od ich uczonych niemieckich". Głównie byli to Żydzi, którzy przejęli niemiecki kod kulturowy i połączyli z własnym, co im dało niesamowitą dynamikę umysłu. Wskutek ich imigracji Amerykanie myślą dziś po niemiecku i żydowsku. Bismarck zapytany, jakie jest najważniejsze wydarzenie nowożytnej historii powiedział „Ameryka Północna mówi po angielsku". A mogła po niemiecku.

Specjalna ścieżka ku Zagładzie

Jak naród tak kulturalny mógł dopuścić się nazizmu? Historyk Hans-Ulrich Wehler sądzi, że z powodu wejścia na „specjalną ścieżkę" do nowoczesności. Władzę w państwie zjednocznym przez Prusy miała wojownicza arystokracja, gdy we Francji i Anglii władzę arystokracji mocno ograniczyły rewolucje. Zaszła „feudalizacja burżuazji" naśladującej obyczaje pruskich junkrów. Wśród inteligencji pojawiła się pogarda dla demokracji, parlamentaryzmu i polityki. Naród bowiem zjednoczył się sam sto lat przed Bismarckiem przez wielką kulturę: idealizm w filozofii, klasyczną literaturę Weimaru, klasyczny i romantyczny styl w muzyce. Nadawało to specjalną godność wycofaniu się jednostki w sferę ducha i życia prywatnego. Owa „Sonderweg" była powodem dumy w kraju poetów, myślicieli i cudownych muzyków. Udział w narodzie odbywał się przez kulturę, zamiast polityki. Aż padła łupem barbarzyńców, choć z potężnym zapleczem duchowym.

Hitler uważał się za wcielenie Hansa Sachsa, ludowego poety ze „Śpiewaków norymberskich" Ryszarda Wagnera. Zaś genialny kompozytor miał się za kwintesencję Niemca. Przygotował naród do sięgnięcia po rolę przywódczą w Europie, gdy u nas Adam Mickiewicz przygotował Polaków do przetrwania z braku państwa. Ale czy Wagner poparłby Zagładę, gdyby żył w III Rzeszy? W reakcji na pożar w wiedeńskim teatrze powiedział do żony: wszyscy Żydzi powinni być spaleni podczas dramatu Lessinga „Natan". W liście do króla bawarskiego Ludwika II napisał: „Uważam rasę żydowską za urodzonego wroga rodzaju ludzkiego i wszystkiego, co jest szlachetne w człowieku. Bez wątpienia zwłaszcza my, Niemcy, będziemy przez nich zniszczeni." W eseju „Judaizm w muzyce" zarzucił Żydom zręczną powierzchowność z braku korzeni w kulturze kraju. Marc A. Wieiner w tomie „Richard Wagner and the Anti-Semitic Imagination" dokumentuje semickie cechy złych postaci jego oper, tym bardziej sugestywne, że przemykające się tuż pod progiem świadomości odbiorcy. Ale zniewalające piękno jego dzieła sprawiło, że właśnie niemieccy Żydzi byli głównymi promotorami Wagnera. Jest on na miarę największych geniuszy: Bacha, Mozarta i Beethovena. Samych Niemców.

Rewolta przeciw rozumowi

W kulturze Zachodu nie ma rzeczy równej jednoczesnym rozmachem i jakością cyklowi oper „Pierścień Nibelungów". To 17 godzin olśniewającej muzyki komponowanej przez 25 lat, którą zaczyna motyw początku świata, a wieńczy koniec germańskich bogów. Mityczną opowieść o kradzieży syrenom złota Renu można interpretować jako potępienie chciwości Żydów – lub krytykę kapitalizmu, który sprowadza sztukę do rozrywki, a masy ludzkie do niewolników płacy, twierdzi Brian McGee. Lub jak burzliwą historię rodzinną z domyślnym wątkiem kazirodczym. Śpiewak jest głosem Ego. Orkiestra wyraża nieświadome popędy Id. Łącznie dają pełnię świadomości, której inaczej nie możemy osiągnąć. Mistrz przed Freudem i Jungiem rozpoznał podświadomość.

Zanim Lenin uznał kino najważniejszą ze sztuk, Wagner uczynił z opery narzędzie rewolucji – narodowej w tym wypadku. Zaplanowany i wybudowany przez niego teatr w Bayreuth miał amfiteatralną widownię, gdzie wszyscy byli równi, żeby wytwarzać „Volk", bezklasowy, niemiecki lud. Orkiestrę ukrył w kanale, by muzyka sprawiała wrażenie, że płynie znikąd, czyli duszy. Oświetleniem i scenografią można było obrazy tak manipulować, aby śpiewak pozornie przybierał dowolny rozmiar, jak dziś aktor w kinie przy zmianie kadru. Kazał grać cztery opery „Pierścienia" dzień po dniu dla pełni przeżycia, zaś celowo długie przerwy między aktami skłaniały widzów do rozmów o ideach spektaklu i przyszłości narodu.

Hitler wyciągnął swoje wnioski z oper i pism Wagnera. Uformował NSDAP na wzór braterstwa rycerzy z opery „Parsifal". Dzień objęcia władzy uczcił wystawieniem „Śpiewaków". Nucił wagnerowskie motywy w czasie rozmów politycznych. Mówił, że „kto chce zrozumieć narodowo-socjalistyczne Niemcy, ten musi poznać Wagnera". W przestrzeni tej wizjonerskiej niemczyzny podejmował brzemienne decyzje, choć bał się, że „Zmierzch bogów" zapowiada zburzenie Berlina, jak pożar Valhalli, siedziby bóstw germańskich w finale tej opery. A jednak wypełniał fatalny, wagnerowski mit. Radio III Rzeszy nadało 1 maja wiadomość o jego śmierci do dźwięków Marsza Żałobnego Zygfryda.

Psycholog C. G. Jung sądził, że Hitler to „zwierciadło nieświadomości każdego Niemca... megafon, który wzmacnia niedosłyszalne szepty niemieckiej duszy". Natomiast Wagner uważał się za wcielenie niemieckiego ducha. Głębia psychologiczna i piękno, okrucieństwo i megalomania, to cechy narodu i – jego może największego artysty, którego 200. rocznica urodzin wypada 22 maja.

Deutschland – jednak – über Alles

Niemcy muszą wybrać między Wagnerem a Goethem, stwierdził Tomasz Mann. Bo nie da się pogodzić emocjonalnego nacjonalizmu z klasycznym umiarem rozumu. Po największej klęsce w dziejach mogła się zacząć dedemonizacja Niemiec, w obie strony. Nie tylko uznały swoje winy, lecz próbowały pomniejszyć umieszczając je w szerszej perspektywie.

W latach 80. miała miejsce dyskusja historyków, w której starali się podważyć wyjątkowość nazizmu: Faszyzm nie był systemem totalitarnym, jak stalinizm, ale – odpowiedzią na system bolszewicki. Obóz w Auschwitz nie był czymś nadzwyczajnym, lecz kopią Gułagu. W XX wieku zaszły wcześniej ludobójstwa, w tym ludobójstwo „wrogów klasowych" w sowieckiej Rosji. W obozach śmierci zginęło więcej Aryjczyków niż Żydów. Polacy i Rumuni są tak samo antysemiccy, jak Niemcy. Największe okropieństwa wojny, czyli najazd na Rosję i zagłada Żydów stały się dlatego, że chciał ich jeden człowiek, Hitler.

Taka debata powinna odbyć się również w Polsce. Czy zbrodnie niemieckie mają bardziej przerażać niż zbrodnie rosyjskie? A jeśli tak się dzieje, czy nie jest to zaległy skutek propagandy komunistycznej? Jeden z tych narodów nie chce przejść głębokiej skruchy i wypłacić ofiarom odszkodowań, kiedy drugi jednak zrobił to oczyszczając się.

Geniusz Niemców żyje i ma się dobrze, przekonuje Watson. Artyści niemieccy dorównują klasą z innych krajów. Film się odrodził, literaci radzą sobie z przewagą powieści w języku angielskim. Wspólnota nauki nie powróciła jeszcze do świetności sprzed roku 1933, ale uzyskała nagrody Nobla w latach 1995, 1998, 2000, 2001, 2005, 2008, 2009, a w roku 2007 zdobyła dwie. Niemcy prowadzą w Europie w rejestracji patentów, mając ich trzy razy więcej, niż następna w kolejności Francja. W badaniach fizycznych są lepsi od Anglii, Francji i Rosji, chociaż wypadają za Szwajcarią, Danią i Ameryką. W inżynierii jedyne nieamerykańskie instytuty w pierwszej dwudziestce świata, znajdują się w Niemczech oraz Szwajcarii i Danii.

Intelektualną dominację Niemiec potwierdza Charles Murray w tomie „The Human Accomplishment". Na podstawie cytowań w różnych opracowaniach wybrał 4002 najbardziej wpływowych uczonych i artystów w latach 800 p.n.e. – 1950. Wskazał trzy potęgi: Niemcy, W. Brytanię i Francję. W czołówce, ale w tyle, znalazły się Włochy, potem przepaść, a za nią Austro-Węgry. Rosja zajęła szóste miejsce. Polacy wśród wybitnych twórców nowożytych (1400-1950) wypadają skromnie. Mieliśmy 24 nominatów; połowa to literaci, druga – uczeni. Nie ma nikogo w naukach o Ziemi, technologii, sztuce, filozofii. Leżąc w uścisku Niemiec (550) i dużo słabszej Rosji (130), byliśmy karłem, nieco lepszym od garstki Norwegów. Polska, zajmując w Europie 13 miejsce pod względem liczby ważnych twórców, była gorsza od Danii, choć lepsza od Bałkanów ujętych zbiorczo.

I jakiż to mamy wybór związku między Niemcami a Rosją, jeśli rozpadnie się Unia Europejska?

W tekście wykorzystałem następujące prace: Peter Watson, „The German Genius", HarperCollins, Nowy Jork 2010; Bryann MaGee, „Aspects of Wagner", Oxford University Press, 1988

Wojna czy nie wojna, wielu Polaków postrzega Niemców jako oprawców. Czasem groteskowych, jak z karykatur propagandy patriotycznej. Często podstępnych. I zawsze bezwzględnych. To zrozumiałe z racji historii, lecz zubaża obraz wielkiego sąsiada. Mało go znamy, mimo tysiącletniej wspólnej granicy. Litości! Niemcy to nie tylko naziści, zaborcy i Krzyżacy. III Rzesza była 12-letnim epizodem w bogatych dziejach. Pierwszego zaboru ziem polskich dokonał najlepszy władca Europy. Zakon krzyżowy przybył na zaproszenie polskiego księcia, przekonanego do jego skuteczności w szerzeniu cywilizacji chrześcijańskiej.

Zmieńmy punkt widzenia z ofiary na obserwatora. Nasz sąsiad to najbardziej twórczy naród w Europie. Po strasznej klęsce w II wojnie światowej odbudował potęgę i zamierza znów urządzać kontynent po swojemu. Można niemiecką wizję świata odrzucić, ale najpierw trzeba poznać i zrozumieć odsuwając na bok bolesne uprzedzenia.

Pozostało 94% artykułu
Plus Minus
„Ilustrownik. Przewodnik po sztuce malarskiej": Złoto na palecie, czerń na płótnie
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
„Indiana Jones and the Great Circle”: Indiana Jones wiecznie młody
Plus Minus
„Lekcja gry na pianinie”: Duchy zmarłych przodków
Plus Minus
„Odwilż”: Handel ludźmi nad Odrą
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Plus Minus
Gość "Plusa Minusa" poleca. Artur Urbanowicz: Eksperyment się nie udał