Niemiecka droga

Do chwili zjednoczenia Rzeszy w 1871 roku intelektualiści i pisarze niemieccy raczej marzyli o Europie, niż myśleli o niej na serio. Dopiero wiek XX stał się – na dobre i złe – czasem niemieckich „projektów europejskich".

Publikacja: 25.05.2013 01:01

Niemiecka droga

Foto: EAST NEWS

Red

Po wczesnonowożytnej, elitarnej „Republique des Lettres" oraz oświeceniowym poszukiwaniu „wiecznego pokoju" i odpowiadającemu mu ustroju dla państw kontynentu wiek XIX przyniósł początkowo wśród myślicieli niemieckiego kręgu językowego zwrot ku przeszłości i mitologizację starego Świętego Cesarstwa Rzymskiego. Jego uniwersalna misja wypełnić się miała w oparciu o chrześcijańską tradycję i kulturę. Żyjący w dziesiątkach większych i mniejszych księstw i królestw, pozbawieni prawnych ram rozwiązanej przez Napoleona Rzeszy, niemieccy pisarze zaczęli tęsknić za jakąś uniwersalną, całościową ideą. Najsilniej uwidoczniło się to w pierwszych dziesięcioleciach XIX wieku w pismach romantyków (Novalis, Fryderyk Schlegel, Adam Müller, Franz von Baader).

Z drugiej strony dynamiczna ideologia nacjonalizmu, wzmocniona pruskim zachwytem nad własnym państwem narodowym, szczególnie po 1871 roku, odsuwała Niemców od myślenia w kosmopolitycznych i uniwersalnych kategoriach ogólnoeuropejskich. W Niemczech nie podejmuje się poważnych dyskusji ani z republikańskim projektem Claude-Henri de Saint-Simona, ani z poglądami Wiktora Hugo bądź Charlesa Mackaya. Ideę Stanów Zjednoczonych Europy oraz jakiejś federacji wolnych europejskich narodów gotowi byli popierać jedynie niemieccy emigranci (Josef Görres, Heinrich Heine, Ludwig Börne), propagując – wbrew politycznej rzeczywistości Świętego Przymierza – emancypacyjne projekty, z których wyłonić miałby się kiedyś patriotyzm europejski.

Duch przeciw kupcom

W piśmiennictwie niemieckiego obszaru językowego najciekawsze projekty jedności Europy powstały dopiero w XX wieku po obydwu wojnach światowych. Wielka wojna 1914–1918 z hekatombą zniszczenia z wykorzystaniem najnowocześniejszej techniki wojennej oraz propagandy nienawiści spowodowała radykalne przewartościowania w myśleniu intelektualistów. Jeszcze w lecie 1914 roku Niemcy radośnie powitali wybuch działań wojennych. Wojnę rozumieli przede wszystkim jako krucjatę dynamicznego ducha niemieckiego nastawionego na wywrócenie zmurszałego status quo i umacnianie niemieckiej kultury przeciw „kramarskiemu" duchowi kapitalistycznego Zachodu.

Tego ducha szczególnie uosabiać miała Wielka Brytania dążąca za wszelką cenę do zakonserwowania własnego stanu posiadania. W sposób modelowy takie myślenie wyraził późniejszy noblista Tomasz Mann w sążnistym eseju „Betrachtungen eines Unpolitischen" z 1918 roku. Ustawił w nim niemiecką kulturę jako emanację europejskiego ducha z jej formą, stylem i wspólnotą przeciw cywilizacji Zachodu opartej na pieniądzu, oświeceniu i indywidualistycznej demokracji.

Swoją europejskość próbowali Niemcy w tamtym czasie wymyślić i realizować także poprzez koncepcję Mitteleuropy. Pomysł ten zaprezentował w 1915 roku teolog i liberalny polityk Fryderyk Naumann w książce pod takim tytułem. Zakładał on, że w wyniku sytuacji wojennej jako „dziejowa konieczność" oraz wyraz „reorientacji myślowej" powstanie w środku Europy nowa konfederacyjna struktura państw. Postulowany przez niego związek miał nie tylko zapewnić zwycięstwo w światowym starciu z Zachodem i Rosją, ale nadto miał ugruntować powstanie jakościowo nowej potęgi europejskiej.

Wyobrażona środkowoeuropejska wspólnota, która docelowo stać się miała „państwem środkowoeuropejskim", rozciągała się w wizji Naumanna „od Morza Północnego i Bałtyku po Alpy, Adriatyk i południowe skrawki niziny naddunajskiej". I choć Naumann do swego projektu chciał przede wszystkim argumentami i perswazją przekonać Polaków, Węgrów i Czechów, to nie ukrywał, że rdzeniem Mitteleuropy będzie żywioł niemiecki, i że – jak pisał – to „niemiecka konfesja gospodarcza" zdeterminuje charakter nowego państwa.

Czas schyłku

Wojenna porażka Niemiec szła w parze z upadkiem całego Starego Kontynentu, który stracił wówczas swój światowy prymat. W tym epokowym wydarzeniu niemieccy intelektualiści dostrzegli przede wszystkim schyłek cywilizacji europejskiej. W takim duchu wypowiadali się tak wybitni pisarze, jak Hugo von Hofmannsthal, Hermann Hesse czy Henryk Mann. Dla nich wojna i późniejszy zamęt polityczny stanowią wstrząsające przeżycie. Europa tragicznie oddaliła się od substancji swego wielkiego ducha, od swej istoty i wielkości. Hofmannsthal  wyróżnia trzy fazy wielkości Europy: pierwsza – wspólnota chrześcijan, druga – zakorzeniony w antyku i łacinie renesans, i „trzecia i najwyższa forma tego pojęcia – niemiecki humanizm" z wielką twórczością Herdera, Schillera, Novalisa, Humboldta i Goethego. W drugiej połowie XIX wieku miało dojść natomiast do skarlenia pojęcia Europy, traci ono dynamikę i zdolność integracji. Powolny schyłek przynoszą konflikty mocarstw europejskich, odpadnięcie od Europy Rosji, żyjącej duchem Dostojewskiego i panslawistów, oraz „nowa rzeczywistość" z prymatem pieniądza i socjalizacją państwa.

Z takiej diagnozy wnioski wyciągano jednak bardzo różne. Oswald Spengler, autor najpopularniejszej chyba historiozoficznej książki międzywojnia „Zmierzch Zachodu", kreślił w swej „morfologii historii uniwersalnej" obraz Europy schodzącej ze sceny, Europy, która „jest pustym dźwiękiem". Podobnie Hermann Hesse w eseju „»Bracia Karamazow« albo zmierzch Europy" kreślił w tym czasie pesymistyczny obraz rozsypującej się pod naporem „rosyjskiego człowieka" starej Europy: „Fakt, że europejska, a zwłaszcza niemiecka młodzież nie uważa za swego wielkiego pisarza ani Goethego, ani Nietzschego, lecz właśnie Dostojewskiego, zdaje się przesądzać o naszym losie".

Henryk Mann poświęcił się natomiast programowi pojednania niemiecko-francuskiego, widząc w nim źródło wszelkiego dalszego myślenia o jedności kontynentu. Przestrzegał jednak przed jednoczeniem dokonywanym pod auspicjami pozbawionego ducha kapitału, który na swój sposób zawłaszczy również i tę ideę. Propozycją dla ludzi ducha, rozczarowanych nieudanymi realizacjami takich idei uporządkowania świata, jakie oferowały Kościół katolicki czy komunizm, miałoby być założenie nowego Kościoła. „Musimy założyć nasz własny Kościół" – postulował Henryk Mann – aby zaprowadzić równość między narodami i zjednoczyć Europę. Przyszłość tego Kościoła zależeć będzie od wiary: „Wiarą jest Europa, ewangelią jej jedność".

Kariera Paneuropejczyka

W 1923 roku młody pisarz austiracki Richard Nikolaus hrabia Coudenhove-Kalergi opublikował książkę pt. „Pan-Europa", która zawierała szczegółowy program zjednoczenia kontynentu. Kieruje się tyleż przekonaniem o konieczności położenia kresu nacjonalistycznemu zaczadzeniu umysłów Europejczyków, co wyobrażeniem o możliwej roli zjednoczonej Europy jako jednego z pięciu mocarstw światowych. Kulminujący w wojnie światowej upadek Europy wyprowadza autor z kryzysu światopoglądowego, w jaki popadli Europejczycy, tracąc – wraz z uznaniem demokratycznej zasady równości w polityce państwowej – wyróżniający ich niegdyś arystokratyzm ducha.

Hegemonia Europy skończyła się według autora na zawsze, a ona sama „z centrum świata przesunęła się na jego peryferie". Jedyny ratunek dla Starego Kontynentu to stworzenie Stanów Zjednoczonych Europy, co jest docelową wizją procesu, który Coudenhove-Kalergi chciałby rozpocząć od zwołania konferencji paneuropejskiej, poprzez – to drugi etap – sojusz wszystkich europejskich demokracji pogłębiony – jako trzeci krok – paneuropejską unią celną i zapowiedzianym związkiem państw jako zalążkiem Paneuropy.

W Paneuropie, która to nazwa oznaczać ma polityczną konstrukcję Europy, widzi pisarz wszystkie „demokratyczne (i półdemokratyczne) państwa kontynentalne", nie ma w niej natomiast miejsca dla Wielkiej Brytanii (ze względu na światowy wymiar imperium brytyjskiego) i Rosji (ze względu na fakt, iż stanowi ona centrum osobnej cywilizacji, oraz na dyktatorski system rządów). Coudenhove-Kalergi wyróżnia bowiem pięć konstytuujących się mocarstw światowych, które nazywa „planetarnymi obszarami siły: amerykański, brytyjski, rosyjski, wschodnioazjatycki, europejski".

Docelowo miałby powstać naród europejski, który należałoby wszakże inaczej zdefiniować, gdyż dogmat narodu jako wspólnoty krwi jest w wymieszanej Europie szkodliwym mitem. Kalergi nazywa narody „wspólnotami ducha", postuluje zwalczanie szowinizmu etnicznego poprzez uświadomienie europejskiego wymiaru każdej poszczególnej kultury na kontynencie. „Szowinizm narodowy nie może zostać pokonany przez abstrakcyjny internacjonalizm, lecz przez pogłębienie i rozszerzenie kultury narodowej do europejskiej, poprzez upowszechnienie zrozumienia, że wszystkie kultury narodowe Europy stanowią nierozerwalne składowe jednej większej i jednolitej kultury europejskiej. Aby zrozumieć tę europejską jedność kultury, narody Europy muszą lepiej poznać i ocenić duchową wielkość swych sąsiadów, muszą pojąć, ile także im zawdzięczają, bądź mogą zawdzięczać". Proces ten umożliwiłby wykształcenie się „europejskiego patriotyzmu".

Outsider prorokiem

Trzeba przyznać, iż jak na intelektualną koncepcję outsidera bez zaplecza politycznego idea Coudenhove-Kalergiego zrobiła prawdziwą karierę. W latach 20. orędownikami Paneuropy byli tacy politycy, jak ministrowie spraw zagranicznych Francji Aristide Briand i Czechosłowacji Edward Benesz czy austriacki kanclerz Ignacy Seipel. Z żywym odzewem koncepcja ta spotkała się również wśród pisarzy i myślicieli niemieckich (w różnej formie popierali ją m.in. Gerhart Hauptmann, Kurt Hiller, Hugo von Hofmannsthal, Hermann Keyserling, Henryk i Tomasz Mann, Rudolf Pannwitz czy Artur Schnitzler), choć część z nich nie zgadzała się z wykluczeniem Brytyjczyków.

W latach 30. dochodzi do zmian politycznych, w wyniku których Coudenhove-Kalergi i jego ruch przyjmują w coraz większym stopniu niemiecki punkt widzenia w sprawie rewizji zapisów traktatu wersalskiego. Kolejne kongresy paneuropejskie odbyły się w Berlinie (1930), Bazylei (1932) i ponownie w Wiedniu (1935), ale politycznie promieniowanie ruchu osłabło. W tym czasie rozdźwięki pomiędzy intelektualistami, nie tylko zresztą w Niemczech, stawały się coraz silniejsze, zarówno więc budowa „Kościoła", co postulował Henryk Mann, jak i koncepcja Coudenhove-Kalergiego odsuwała się w sferę iluzji.

W konfrontacji z narastającym ekstremizmem w polityce lat 30. XX wieku Paneuropa okazała się zbyt słaba, totalitaryzmy i szowinizmy narodowe skuteczniej zagospodarowały sfanatyzowane masy. Tragiczne dla Europy doświadczenie 12 lat Trzeciej Rzeszy w stopniu jeszcze mocniejszym kieruje refleksje myślących Niemców na pozycje solidarności europejskiej, gdzie centralną ideą staje się pokojowa jedność kontynentu. Tu refleksja nad tradycją europejską spotyka się z krytyką tej formy kultury niemieckiej, która specyfikę niemiecką postrzegała w osobnej drodze historycznego rozwoju i w nastawieniu antyzachodnim.

W rezultacie w myśleniu intelektualistów niemieckich po Hitlerze poczesne miejsce zajmuje demitologizacja kategorii narodu. Po roku 1945 jest to tym łatwiejsze i wychodzące naprzeciw powszechnemu oczekiwaniu, że nazizm i wojna światowa zdyskredytowały w Niemczech wzorzec państwa oparty na egoizmie narodowym. Postnarodowe projekty zyskiwały uznanie, czy to w formie zakotwiczenia w integrującej się Europie demokratycznej w Niemczech Zachodnich, czy też – w odmiennym kontekście ideologicznym – budowy internacjonalistycznego bloku socjalistycznego w NRD.

Integracja Europy była w Niemczech nie tylko dla pisarzy tą ideą, która miała zapewnić Europejczykom pokój, życie w prawdzie, bogactwie ducha i wolności. Intelektualiści opowiadali się za Europą jako trwałym zakotwiczeniem kraju w wartościach Zachodu, jako ostateczny rozbrat z nieszczęsnymi dla tego narodu koncepcjami szczególnej drogi (Sonderweg) i położenia pośrodku/pomiędzy (Mittellage). Po zbrodniczej eksplozji idei narodowej społeczeństwo (zachodnio-) niemieckie dość ochoczo podjęło tę intelektualną ofertę, która – oprócz autentycznej atrakcyjności – pozwalała zapomnieć o dopiero niedawno zakończonym czasie hańby i odpowiedzialności za narodowy socjalizm oraz znaleźć ucieczkę w nowej tożsamości człowieka Zachodu.

Po latach Hans Magnus Enzensberger trafnie scharakteryzował podejście Niemców z RFN w latach 50. do tematu europejskiego. Ponieważ sami nie chcieli eksponować faktu bycia Niemcami, wybierali drugą, odciążającą tożsamość. Projekt europejski „obiecywał pewną rekompensatę zagłady Rzeszy, a nawet gwarantował jakąś większą, choć niezbyt sprecyzowaną przyszłość. Poza tym idea Europy wychodziła – jak już sama nazwa wskazuje – z roszczeniem reprezentowania czegoś idealnego, ideowego czy też idealistycznego, tak więc była wręcz predestynowana, aby nadać pewnej podniosłości suchemu procesowi rekonstrukcji materialnej. Każdy mógł w nią wtłoczyć własne wyobrażenia".

Po zjednoczeniu w roku 1990 nowa sytuacja wymusiła przemyślenie europejskiego projektu. Zjednoczone Niemcy widziały się trwale zakotwiczone w politycznej Europie, która jednak podlegała nieuchronnym zmianom. Sceptycyzm wobec Europy „brukselskiej" i jej biurokracji manifestuje w swych wypowiedziach pisarz Hans Magnus Enzensberger. Szedł on w parze z rozmyślaniem filozofa Petera Sloterdijka nad porzuceniem przez Europejczyków „absencji od wielkiej polityki" i pracą nad „metamorfozą zasady imperium".

Sloterdijk chciałby widzieć Europę jako „wielonarodową federację", zdolną do podjęcia globalnych wyzwań współczesności. Jürgen Habermas projektuje natomiast polityczną integrację Europy poprzez stworzenie europejskiej opinii publicznej i docelowo „narodu obywateli" w odróżnieniu od „narodu rodaków". Mieszkający w Londynie socjolog Ralf Dahrendorf przestrzega przed dzieleniem Europejczyków wprowadzaną wówczas wspólną walutą na europejski rdzeń i peryferię. Z brytyjskiej perspektywy próbuje też wytłumaczyć swym rodakom, że mało kto w Europie podziela ich odrzucenie państwa narodowego. W swej chęci bycia najlepszymi Europejczykami Niemcy – według Dahrendorfa – niepokoją inne narody.

Federalista Fischer

Gdy więc w roku 2000 niemiecki minister spraw zagranicznych Joschka Fischer sformułował długofalowy pomysł zwieńczenia europejskiej integracji po planowanym i potencjalnym rozszerzeniu granic Unii, spotkał się z niechętnym przyjęciem w innych stolicach. Fischer chciałby powstania jakiejś Federacji Europejskiej. Akceptując jednak europejskie realia, nie postuluje zanikania państw narodowych: „Dopełnienie integracji europejskiej wyobrazić sobie można jako sukces, jeśli dokona się ono na podstawie podziału suwerenności pomiędzy Europę i państwo narodowe".

Fischer był świadom, że jego pomysł to swoisty „nowy europejski akt założycielski"; tak też został odczytany w innych europejskich stolicach oraz w opinii publicznej.  Jedni dopatrywali się w projekcie niebezpieczeństwa utworzenia europejskiego superpaństwa, inni postrzegali go poprzez pryzmat własnych negatywnych doświadczeń historycznych z Niemcami.

Taka reakcja uświadomiła niemieckim intelektualistom historycznie ugruntowaną nieprzystawalność modeli politycznych, szczególnie niekompatybilność niemieckiego, angielskiego i francuskiego wyobrażenia zjednoczonej Europy. Różne polityczne mentalności tych głównych aktorów europejskich sprawiają wręcz, że trudno sobie wyobrazić postulowaną federację. Cały czas utrzymują się bowiem tradycyjnie różnice pomiędzy preferowaną przez Niemcy koncepcją federalną z prymatem prawa i tradycji odwołującej się do pojęcia Rzeszy, koncepcją Europy jako „umowy" między suwerennymi państwami z prymatem parlamentaryzmu, która dominuje w angielskim stosunku do kontynentu, oraz francuską koncepcją Europy ojczyzn z republikańską dominacją polityki nad prawem.

Jak pisał krytyk pomysłu Fischera eseista Karl Heinz Bohrer ten federalistyczny pomysł podważa „formy cywilizacji, jakie prezentują sobą Anglia czy Francja". Gani on Niemców za nieznajomość głębszych pokładów kultur partnerów europejskich oraz za brak empatii, z jakim forsują swoje wyobrażenie jedności. Spowodowane jest to „po pierwsze, nieufnością wobec własnego narodu, po drugie, pewną romantyczną, niezdefiniowaną dokładnie predylekcją do idei całościowych".

Dochodzenie Niemców do Europy i wyznawanych w niej wartości było procesem długim i niezwykle bolesnym, również dla innych. Złączenie niemieckiej duchowości i polityki z europejskim modelem przyspieszyło natomiast od połowy XX wieku integrację kontynentu. Dopiero wtedy rozpoczął się prawdziwy sukces fenomenu wspólnej Europy w formie EWG i późniejszej UE. Rozszerzenie Unii w 2004 roku o dziesięć nowych państw zakończyło powojenny i pozimnowojenny etap integracji i wystudziło nieco rozważania nad projektem europejskim, ale nieuniknione tarcia w tak wielkiej wspólnocie i pełzający kryzys zaufania (a nie tylko walutowo-fiskalny) sprawił, że w XXI wieku dyskusje stały się jeszcze gorętsze.

Autor jest  profesorem  w Katedrze Filologii Germańskiej UMK.  Członek m.in. Mitteleuropäischer Germanisten-Verband i Towarzystwa im. Theodora Fontanego. Ostatnio opublikował " Europa w niemieckiej myśli XIX–XXI wieku".

Po wczesnonowożytnej, elitarnej „Republique des Lettres" oraz oświeceniowym poszukiwaniu „wiecznego pokoju" i odpowiadającemu mu ustroju dla państw kontynentu wiek XIX przyniósł początkowo wśród myślicieli niemieckiego kręgu językowego zwrot ku przeszłości i mitologizację starego Świętego Cesarstwa Rzymskiego. Jego uniwersalna misja wypełnić się miała w oparciu o chrześcijańską tradycję i kulturę. Żyjący w dziesiątkach większych i mniejszych księstw i królestw, pozbawieni prawnych ram rozwiązanej przez Napoleona Rzeszy, niemieccy pisarze zaczęli tęsknić za jakąś uniwersalną, całościową ideą. Najsilniej uwidoczniło się to w pierwszych dziesięcioleciach XIX wieku w pismach romantyków (Novalis, Fryderyk Schlegel, Adam Müller, Franz von Baader).

Z drugiej strony dynamiczna ideologia nacjonalizmu, wzmocniona pruskim zachwytem nad własnym państwem narodowym, szczególnie po 1871 roku, odsuwała Niemców od myślenia w kosmopolitycznych i uniwersalnych kategoriach ogólnoeuropejskich. W Niemczech nie podejmuje się poważnych dyskusji ani z republikańskim projektem Claude-Henri de Saint-Simona, ani z poglądami Wiktora Hugo bądź Charlesa Mackaya. Ideę Stanów Zjednoczonych Europy oraz jakiejś federacji wolnych europejskich narodów gotowi byli popierać jedynie niemieccy emigranci (Josef Görres, Heinrich Heine, Ludwig Börne), propagując – wbrew politycznej rzeczywistości Świętego Przymierza – emancypacyjne projekty, z których wyłonić miałby się kiedyś patriotyzm europejski.

Duch przeciw kupcom

W piśmiennictwie niemieckiego obszaru językowego najciekawsze projekty jedności Europy powstały dopiero w XX wieku po obydwu wojnach światowych. Wielka wojna 1914–1918 z hekatombą zniszczenia z wykorzystaniem najnowocześniejszej techniki wojennej oraz propagandy nienawiści spowodowała radykalne przewartościowania w myśleniu intelektualistów. Jeszcze w lecie 1914 roku Niemcy radośnie powitali wybuch działań wojennych. Wojnę rozumieli przede wszystkim jako krucjatę dynamicznego ducha niemieckiego nastawionego na wywrócenie zmurszałego status quo i umacnianie niemieckiej kultury przeciw „kramarskiemu" duchowi kapitalistycznego Zachodu.

Tego ducha szczególnie uosabiać miała Wielka Brytania dążąca za wszelką cenę do zakonserwowania własnego stanu posiadania. W sposób modelowy takie myślenie wyraził późniejszy noblista Tomasz Mann w sążnistym eseju „Betrachtungen eines Unpolitischen" z 1918 roku. Ustawił w nim niemiecką kulturę jako emanację europejskiego ducha z jej formą, stylem i wspólnotą przeciw cywilizacji Zachodu opartej na pieniądzu, oświeceniu i indywidualistycznej demokracji.

Swoją europejskość próbowali Niemcy w tamtym czasie wymyślić i realizować także poprzez koncepcję Mitteleuropy. Pomysł ten zaprezentował w 1915 roku teolog i liberalny polityk Fryderyk Naumann w książce pod takim tytułem. Zakładał on, że w wyniku sytuacji wojennej jako „dziejowa konieczność" oraz wyraz „reorientacji myślowej" powstanie w środku Europy nowa konfederacyjna struktura państw. Postulowany przez niego związek miał nie tylko zapewnić zwycięstwo w światowym starciu z Zachodem i Rosją, ale nadto miał ugruntować powstanie jakościowo nowej potęgi europejskiej.

Wyobrażona środkowoeuropejska wspólnota, która docelowo stać się miała „państwem środkowoeuropejskim", rozciągała się w wizji Naumanna „od Morza Północnego i Bałtyku po Alpy, Adriatyk i południowe skrawki niziny naddunajskiej". I choć Naumann do swego projektu chciał przede wszystkim argumentami i perswazją przekonać Polaków, Węgrów i Czechów, to nie ukrywał, że rdzeniem Mitteleuropy będzie żywioł niemiecki, i że – jak pisał – to „niemiecka konfesja gospodarcza" zdeterminuje charakter nowego państwa.

Plus Minus
„Ilustrownik. Przewodnik po sztuce malarskiej": Złoto na palecie, czerń na płótnie
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
„Indiana Jones and the Great Circle”: Indiana Jones wiecznie młody
Plus Minus
„Lekcja gry na pianinie”: Duchy zmarłych przodków
Plus Minus
„Odwilż”: Handel ludźmi nad Odrą
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Plus Minus
Gość "Plusa Minusa" poleca. Artur Urbanowicz: Eksperyment się nie udał