Dobroczynność Chińczyków rozgrzeje Polskę, Chińczycy i Polacy tworzą jedną rodzinę". Pod takim hasłem Chińczycy mieszkający w naszym kraju od dwóch lat przed Bożym Narodzeniem prowadzą wśród chińskich przedsiębiorców zbiórkę dobroczynną. Największą część darów przekazują Caritas diecezji warszawskiej. Ale wspierają też inne katolickie organizacje dobroczynne. Czym się kierują przybysze z Państwa Środka? Czy to tylko szlachetny odruch serca czy już polityka? A może chęć poprawienia wizerunku Chińczyków w oczach Polaków?
Polskie ChinaTown
W Polsce mieszka około 10 tysięcy Chińczyków. Na ogół parają się handlem i gastronomią. Ich polską „stolicą" jest Wólka Kosowska, podwarszawska wioska przy krajowej siódemce, w której powstało największe chińskie centrum handlowe i hurtowe w naszej części Europy. Składa się z sześciu dużych hal. W towary z Państwa Środka zaopatrują się w nich kupcy z Polski, ale i z Białorusi oraz Ukrainy.
W Wólce Kosowskiej pracują 4 tysiące Chińczyków, z czego większość to przedsiębiorcy – głównie handlowcy, hurtownicy i restauratorzy. Bardzo wielu z nich mieszka w samej Wólce Kosowskiej (w tej miejscowości Polacy są już dziś mniejszością narodową) i w jej okolicach. To największa i na razie jedyna tego rodzaju chińska enklawa w naszym kraju, z własnym nadającym po chińsku radiem. Takie pierwsze polskie China Town, gdzie nawet powietrze, przez wszechobecne azjatyckie knajpki, pachnie Chinami, a jednym z najpopularniejszych środków lokomocji jest tu hulajnoga, służąca nie tyle do przemieszczania się, ile do przewożenia mniejszych partii towaru.
Właścicielem sieci sklepów z chińskimi produktami oraz biura turystycznego obsługującego chińskie delegacje, które przyjeżdżają do Polski, jest Yang Hui. Wśród przedsiębiorców z Wólki cieszy się wielkim poważaniem. Kiedy w 2012 roku Yang Hui postanowił założyć Stowarzyszenie Młodzieży Chińskiej w Polsce, szybko znalazł chętnych. Dziś organizacja liczy już około 80 członków, choć jej nazwa jest nieco myląca – zrzesza bowiem głównie ludzi całkiem już dorosłych, którzy mają nie więcej niż 45 lat. W swojej działalności ma się kierować zasadą „trzech posług": „służbą na rzecz członków stowarzyszenia, służbą na rzecz rodaków z Chin zamieszkujących w Polsce i służbą na rzecz zacieśniania przyjaźni pomiędzy Polakami i Chińczykami".
W myśl tych założeń dla Chińczyków mieszkających w Polsce zaczęto organizować imprezy kulturalne i sportowe. Zajęto się też działalnością dobroczynną. Najpierw na rzecz ziomków, którzy znaleźli się w trudnej sytuacji. Potem Yang Hui, który w stowarzyszeniu pełni funkcję sekretarza, wpadł na pomysł, żeby ich organizacja robiła zbiórki dobroczynne także dla Polaków. – Mieszkamy w Polsce i chcemy stać się Polakami, zintegrować się z polskim społeczeństwem – tłumaczy Yang Hui. I dodaje z patosem: – Ale reprezentujemy tu też naród chiński i jeśli zacieśnimy nasze więzi z Polakami, to przyczyniamy się do zacieśnienia przyjaźni obu naszych narodów. Polska nas przygarnęła, żyje się nam tu dobrze, mamy dobrą pracę, więc teraz chcielibyśmy dać coś Polsce od siebie – podkreśla.
Można odnieść wrażenie, że nie jest to tylko uprzejma retoryka. Ci, którzy znają Chińczyków, potwierdzają, że na ogół rzeczywiście dobrze się oni u nas czują, lubią Polaków, uważają nas za serdecznych, życzliwych i otwartych ludzi. Nie znoszą jedynie polskiej biurokracji, naszych urzędów, które utrudniają im życie.
Dlaczego ich wybór padł w pierwszej kolejności na zbiórki dobroczynne? Pewnie dlatego, że to część chińskiej tradycji. – To wynika między innymi z warunków klimatycznych i geologicznych naszego kraju, z powodu których często występują tam powodzie, trzęsienia ziemi czy huragany – tłumaczy Yang Hui. – Co roku dotykają one w Chinach wielu ludzi, którym trzeba pomóc. To sprawia, że solidarność z ludźmi potrzebującymi pomocy jest częścią chińskiej mentalności.