Na tyłach jednego z modnych warszawskich centrów handlowych od godz. 21 ustawia się kolejka. Gołowąsy w trampkach i adidasach ostentacyjnie kopcą papierosy. W przerwach między wpatrywaniem się w smartfony umilają sobie czas naszpikowaną wulgaryzmami konwersacją. Do kolejki dołączają też grupki dziewczynek, bo chyba jeszcze nie dziewczyn. Młode buzie pokryte grubą warstwą make-upu, gładko zaczesane włosy, spodnie rurki lub krótkie, niemal niedostrzegalne, szorty odsłaniające nie zawsze zgrabne nogi. Niektóre podwożone są przez rodziców. – Wy też na Trybsona? – pytam. – Też, też – odpowiadają, chichocząc.
Bramkarz sprawdza torby i kieszenie, zaprasza do towarowej windy, w której zmieściłby się spory samochód. Kilka chwil podróży w górę i wysiadamy przy wejściu do klubu. Dziewczyny wyciągają z toreb szpilki, w ruch idą flakony z perfumami i puderniczki. Chłopcy od razu zajmują kolejkę do szatni. Jeszcze tylko trzeba przejść przez biletera... Tak zaczyna się klubowa dyskoteka reklamowana w sieci hasłem „Pijemy z Trybsonem, czyli krzycz Trybson. Impreza nie tylko dla gąsek".
Ja z Trybsonem napić się nie mogę. Przygodę kończę przed obliczem biletera. Okazuje się, że tego wieczoru klub wpuszcza tylko licealistów, za okazaniem legitymacji. Wolę już nie pytać groźnie wyglądającego bramkarza, co młodzież będzie piła z Trybsonem, nie wszyscy są przecież pełnoletni. Dowiaduję się tylko, że nie mam nawet szans, by minąć się w drzwiach z tym bohaterem zbiorowej wyobraźni. W klubie zjawi się dopiero po północy, bo „na mieście" udziela wywiadów.
Gdzie frajer nie zajrzy
Kim jest rzeczony Trybson? To jeden z bohaterów reality show „Warsaw Shore – Ekipa z Warszawy" , którego pierwszy sezon od listopada do stycznia emitowała muzyczna stacja MTV. Do podmiejskiej willi sprowadzają się wybrani w castingu uczestnicy – cztery panie i czterech panów. Ich zadaniem jest imprezowanie. W lodówkach willi mrozi się alkohol, pod dom podjeżdża prywatny bus, który wozi ich od jednego do drugiego stołecznego klubu. Przed imprezą można skoczyć na siłownię albo „na pazurki", czyli do salonu manikiuru, by nawet dłonie pasowały do wielkomiejskich imprezowni. Program jest zachodnim formatem. Podobne show emitowały już m.in. telewizje w USA, Wielkiej Brytanii czy Hiszpanii.
„Program zawiera treści nieodpowiednie dla widzów niepełnoletnich oraz takie, które mogą urazić niektórych dorosłych. Oglądasz na własną odpowiedzialność" – ostrzega lektor przed emisją każdego odcinka. I rzeczywiście, nie bez powodu. Wulgaryzmów uczestnicy używają jak przecinków, na ekranie widać, jak bohaterowie zakrapianą imprezę kończą w klubowej toalecie z głową w muszli klozetowej, na wizji opowiadają o problemach z wypróżnianiem, uprawiają seks i dzielą się wrażeniami, jak Paweł Cattaneo, 23-latek z Poznania, który nie kryje, że bierze udział w programie, „by jak najwięcej bzykać" lub „szpachlować", bo takiego słowa używa, mówiąc o seksie. Po nocy z przygodnie poznaną dziewczyną zaproszoną do willi mówi do kamery, jak bardzo mu ulżyło, bo ciężko przeżył cztery dni posuchy. Paweł „Trybson" Trybała, 22-letni zawodnik sztuk walki MMA z Sosnowca, widzów raczy wyznaniem: „Będę dzisiaj ruchał, k...wa, czuję to", albo deklaruje nieskromnie: „Jestem ostrym dzikiem, każda świnia przy mnie krzyczy". Kobiety nazywa gąskami, a w „bzykalni", czyli oddzielnym pokoju, w którym uczestnicy programu zazwyczaj uprawiają seks w „prywatności" (czyli na oczach telewidzów, a nie domowników), zostawia prezerwatywy, czym irytuje pozostałych mieszkańców. „Moja cipka to świętość! Nie każdy frajer tam będzie zaglądał" – wyjaśnia sprawę w jednej z konwersacji Ania Ryśnik, 22-latka ze Żmigrodu, a 19-letnia Ewelina Kubiak ze Zgierza jako pierwsza sprowadza do domu poznanego w klubie chłopaka. I choć telewidzowie ich wspólną noc mogli widzieć jak na dłoni, to reżyser i tak oddaje głos mieszkańcom. „Młócili się jak zboże" – tak nocne przygody koleżanki podsumował ze znawstwem Paweł.
Odrażające? Być może, ale program ten ma największą oglądalność w historii polskiej MTV. Średnio podczas jego emisji przed telewizorami zasiadało 160 tys. widzów. Dużo więcej śledziło kolejne odcinki w internecie – legalnie i nielegalnie. Polska wersja okazała się na tyle piorunująca, że pokazują ją już telewizje w Danii, Szwecji, Niemczech, Finlandii, Belgii, Holandii czy Norwegii. – Liczyliśmy na to, że „Warsaw Shore" będzie chętnie oglądanym programem, ale jego popularność przerosła nasze najśmielsze oczekiwania – mówi Jerzy Dzięgielewski, dyrektor programowy MTV. – Spodziewaliśmy się, że program będą oglądać głównie ludzie bardzo młodzi. Jednak największą popularnością cieszy się on wśród kobiet w wieku od 25 do 34 lat. Moim zdaniem „Warsaw Shore" oglądają ci, którzy taki tryb życia prowadzą, tak się bawią, ale też osoby, które kiedyś tak żyły i tego etapu w swoim życiu nie lubią – wyjaśnia dyrektor.
Tłumaczy, że nazywanie kobiet przez bohaterów programu gąskami może się wydawać niezbyt eleganckie, ale tak wcale nie jest. – My akurat mamy przestudiowany język młodych ludzi na wylot i wiemy, że wiele osób określa młode kobiety mianem „świnie", nawet same panie tak o sobie mówią. W tej sytuacji gąski wydają się sympatyczniejsze – odpowiada Dzięgielewski.