Dlaczego ludzie potrzebują muzyki

Dlaczego gatunek Homo sapiens poświęca tyle czasu, energii i pieniędzy muzyce, aktywności, która wydaje się nie mieć żadnego konkretnego celu?

Publikacja: 03.07.2015 09:54

Dlaczego ludzie potrzebują muzyki

Foto: AFP

krzysztof kowalski

Muzyka dotyczy wszystkich ludzi razem i każdego z osobna, towarzyszy wszystkim kulturom, plemionom, epokom. Bez muzyki nie ma wesela ani pogrzebu. Z punktu widzenia ewolucji muzyka jest prawdziwą zagadką, rozbrzmiewa w ludzkich siedzibach od zawsze, już jaskiniowcy grywali na fletach z pustych ptasich kości. Ale z jakiego powodu? Po co w supermarketach z głośników sączą się dyskretne takty Mozarta? Dlaczego nie ma filmu bez podkładu muzycznego? Dlaczego pod oknami adorowanych kobiet rozbrzmiewają serenady?

Rano – radio przy śniadaniu, potem nucenie przy goleniu, radio w samochodzie, słuchawki w uszach. Muzyka towarzyszy reklamie, klezmerzy przygrywają do kotleta, muzyka akompaniuje miłosnym uniesieniom w alkowie. O co chodzi?

Naukowcy szukają, ale jak dotąd nie znajdują odpowiedzi na pytanie: dlaczego ludzie grają na instrumentach, śpiewają i tańczą, kupują płyty i chodzą na koncerty? Owszem, zawodowi artyści robią to dla pieniędzy, ale jest ich garstka w porównaniu z pozostałymi, tymczasem pozostali na muzyce nie zarabiają, przeciwnie, wydają na nią nierzadko pokaźne sumy.

Jedzenie i picie podtrzymuje procesy życiowe, miłość – trwanie gatunku, mowa służy wymianie informacji, co od kilkuset tysięcy lat zapewnia naszemu gatunkowi najwyższe miejsce w świecie ożywionej przyrody. Ale muzyka? Co nam daje muzyka?

Trudno ją wytłumaczyć mechanizmami ewolucji, najogólniej rzecz ujmując, doborem naturalnym i selekcją seksualną. No, bo jaką przewagę mogli uzyskać pierwsi śpiewacy i grajkowie nad tymi, którzy nie czuli bluesa? Rozłożony ogon pawia służy do tego, aby skłonić samicę do uległości wobec posiadacza okazałego ogona.

Ale nauce nic nie wiadomo o tym, aby piszczałka pomagała jaskiniowcom w zdobywaniu względów kobiet, a przecież grywali na nich jaskiniowi starcy, dzieci i kobiety, wcale nie mniej muzykalne od łowców. To wszystko skłoniło ewolucjonistę Darwina do uznania muzyki za „jedną z najbardziej tajemniczych cech człowieka".

Muzyka jak truskawki

Biolodzy – Stephen J. Gould i Richard C. Lewontin – wystąpili w 1976 roku z hipotezą wyjaśniającą sens muzyki: nie jest ona cechą adaptacyjną, nie ułatwia przeżycia ani w środowisku przyrodniczym, ani w środowisku społecznym, nie ułatwia prokreacji, stąd nie jest pomysłem ewolucji, lecz powstała przy okazji ewolucji.

Architekt wznosi kaplicę z kopułą. Kopułę warto ozdobić, na przykład figurami świętych i aniołów. Po ozdobieniu kopuły wygląda ona lepiej niż przedtem, gdy była tylko pobielona wapnem. Dlatego malarz zyskuje kolejne zlecenie, ma namalować kolorowe obrazy w kilku surowych, pobielonych niszach. Wszyscy wchodzący do kaplicy są zachwyceni malarstwem, choć wchodzą do niej, aby się modlić, a nie oglądać freski. Gould i Lewontin sądzą, że z muzyką jest podobnie, zdobi ona kopuły i nisze – różne wydarzenia, z jakich składa się życie. W miłosnym tete-a-tete jest miejsce na muzykę, podobnie jak w czasie zakupów, oglądania kina akcji, obierania kartofli, golenia się. Muzyka jako wypełniacz stała się wartością sama w sobie, stąd koncerty i płyty.

Podobnym tropem idzie antropolog Steven Pinker, jego zdaniem pytanie o sens i pożytki z muzyki jest bezcelowe tak jak i pytanie o to, dlaczego i po co lubimy i jadamy truskawki ze śmietaną. Nie trzeba pytać, dlaczego ewolucja ukształtowała upodobanie do tego dania. Owszem, sprawiła, że ludzkie podniebienie reaguje pozytywnie na kaloryczną śmietanę zawierającą tłuszcz i na truskawki bogate w witaminy, sole mineralne i cukry proste; spożywanie tych elementów dostarcza organizmowi energii i mikroelementów niezbędnych fizjologicznie.

Teraz korzystamy z upodobania do śmietany i truskawek, aby przyrządzać pyszne desery, ale w gruncie rzeczy ewolucja nie ma tu nic do roboty. Z muzyką według Pinkera jest podobnie, nasze władze umysłowe, zdolność do myślenia, uczenia się, postrzegania świata sprzyja muzykowaniu, ale cechy te nie wykształciły się dla muzykowania, lecz dla przetrwania, muzykowanie pojawiło się jako efekt uboczny; biletu do filharmonii nie kupujemy dlatego, że jesteśmy zdeterminowani ewolucyjnie do słuchania muzyki.

Pouczający udar mózgu

Czy rzeczywiście muzyka niczemu nie służy? Przecież, co oczywiste, wyraża uczucia, więc służy do porozumiewania się na poziomie emocjonalnym. Stąd, przynajmniej w części, podobna jest do języka. Ba! Jest od niego bardziej „kolorowa", jest w stanie wyrazić więcej uczuciowych niuansów, dlatego dopełnia język.

Pogląd ten, zapewne bliski wielu refleksyjnie nastawionym melomanom, zgadza się z ustaleniami nauki. W mózgu istnieją podobne struktury zawiadujące mową i muzyką. Dlatego wielu psychologów i neurologów wyraża przekonanie – za Jerrym Fodorem – że muzyka „wyrasta" z języka, pasożytuje na mózgowych strukturach językowych.

Rosyjski kompozytor Wissarion Szebalin przeszedł udar mózgu, który dotknął lewej półkuli, podobnie jak francuski kompozytor Maurice Ravel, autor „Bolera". Obaj stracili po udarze mowę, ale rozumieli, co się do nich mówi i zachowali wrażliwość na muzykę, rozpoznawali utwory. Przypadek tego rodzaju po raz pierwszy został opisany w Szwecji w 1745 roku, pewien mężczyzna po udarze był w stanie mówić jedynie „tak", ale nie stracił umiejętności śpiewania. W 1865 rok opisano casus muzyka, który po udarze stał się niemową, ale nie przestał być muzykiem. W 1871 roku brytyjskie prestiżowe pismo medyczne „The Lancet" opisało dwa przypadki niemych dzieci, z których jedno śpiewało, używając słów, a drugie bez słów. W miarę upływu lat, przybywało opisów podobnych przypadków. Okazało się, że upośledzenie mowy w wyniku udaru nie przeszkadza grać na instrumentach, dyrygować orkiestrą czy po prostu śpiewać. Przypadki takie rejestrowano skrupulatnie i ogłaszano w fachowych pismach aż do I wojny.

W XX wieku zajmowali się nimi psycholodzy i neurolodzy z renomowanych uniwersytetów, dochodząc do wniosku, że na poziomie neurologicznego funkcjonowania mózgu muzyka i mowa mają wspólny ośrodek dyspozycyjny, ale w niczym nie przybliżyło to badaczy do rozwikłania zagadki: mowa służy do komunikowania się, dzięki niej gatunek Homo sapiens zajmuje najwyższe miejsce w przyrodzie ożywionej, ale czemu służy muzyka? Z perspektywy psychologii, neurologii, fizjologii nadal nie wiadomo.

Może pomoże małpa

Być może, aby zrozumieć muzykalność człowieka, trzeba badać zwierzęta (oczywiście bez popadania w antropocentryzm widzący muzykę w królestwie zwierząt). Czy zwierzęta bywają wrażliwe na muzykę? Czy ją zauważają, czy podobają im się dźwięki emitowane przez instrumenty albo przez chóry?

Jeśli mamy wspólnych zwierzęcych przodków, a mamy ich, teoretycznie nie można wykluczyć, że muzyka powstała, powiedzmy, dziesięć milionów lat temu, gdy ci wspólni przodkowie skakali jeszcze z gałęzi na gałąź. Chcąc to ustalić, amerykańscy psycholodzy, częstując w laboratoriach szympansy bananami, raczą je muzyką operową, rockową i country. Wychodzą z założenia, że jeśli małpy są zdolne do rozpoznawania pojedynczych dźwięków i ich kombinacji tak jak ludzie, ta cecha pochodzi z okresu przed oddzieleniem się ze wspólnego pnia drzewa genealogicznego linii małp i linii hominidów, co wedle współczesnej wiedzy miało miejsce około siedmiu milionów lat temu.

Naukowcy, rzeźnicy, bankowcy, dziennikarze, wszyscy musimy przyznać, że muzyka to emocje – piosenki plażowe, pieśni stadionowe, patriotyczne, biesiadne, delikatne takty przy romantycznym rendez-vous, zbójnicki przy góralskiej watrze i „Czerwony pas" pod koniec grillowania. Muzyka porusza w kinie i w sklepie z winami.

Jednak emocje związane z muzyką, choć niewątpliwie są faktem, są zarazem wyjątkowo trudne do badania, gdyż nie są obiektywne i nie ma obiektywnych metod do ich analizowania, są indywidualne, różni ludzie rozmaicie odbierają ten sam utwór. A jednak w świecie psychologów i neurologów coraz wyraźniej akcentowane jest przekonanie, że jeśli uda się zbadać w sposób obiektywny emocje związane z muzyką i poznać mechanizmy, które je wywołują, prawdopodobnie doprowadzi to do odkrycia, dlaczego ludzie lubią muzykę.

Robert Zatorre z Montreal Neurological Institute mówi o tym bardzo naukowo, ale czy wystarczająco przekonująco? Jego zdaniem muzyka nie jest aktywną substancją farmakologiczną tak jak narkotyki czy czekolada, które stymulują obwody mózgu reagujące na nagrodę i przyjemność. Muzyka jest stymulatorem abstrakcyjnym, nie można jej dotknąć. Aktywacja obwodów nagrody i przyjemności pod wpływem muzyki jest specyficznie ludzka. „Wraz z powstaniem transmisji anatomicznej i funkcjonalnej między najstarszymi systemami i obwodami mózgowymi – z punktu widzenia filogenetycznego – niezbędnymi do przetrwania, oraz obwodów mózgowych najmłodszych, typu kognitywnego, nasza ogólna zdolność do nadawania sensu abstrakcyjnym stymulatorom wzrosła, tak jak nasza zdolność do czerpania z nich przyjemności". („Nature Neuroscience" 1999).

Gama hormonów

Pozostając na poziomie fizjologii, naukowcy dowiedli, że słuchanie muzyki wywołuje zwiększone wydzielanie tak zwanych hormonów przyjemności – kortizolu i endorfin u wszystkich, oraz testosteronu u mężczyzn. Jednak to odkrycie w najmniejszym stopniu nie przybliża do odpowiedzi na pytanie: Po co nam ewolucyjnie muzyka? Czy kortizol, endorfiny, testosteron pomagały w polowaniu, kleceniu szałasów?

Wiadomości o próbach wykorzystywania muzyki do obniżania nadciśnienia tętniczego, do szybszego zabliźniania ran i przerywania uporczywego chrapania powracają jak bumerangi w miesiącach wakacyjnych na łamy pism kolorowych, ale poważna nauka poważnie muzykoterapii nie traktuje.

A zatem, jaka jest użyteczność muzyki i czy w ogóle coś takiego istnieje? Biorąc pod uwagę wyniki wszystkich dotychczasowych badań naukowych, jak wytłumaczyć, że radio włączamy w ściśle określonym momencie, na przykład wtedy, gdy zaczyna się transmisja koncertu noworocznego Filharmoników Wiedeńskich? Że wrzucamy do koszyka płyty podczas cotygodniowych zakupów w supermarkecie? Nauka nie znajduje na to odpowiedzi, podobnie jak nie potrafi określić, który rodzaj muzyki jest „bardziej naturalny" od innych, a przecież takie określenie funkcjonuje w potocznym języku.

Według ustaleń współczesnej nauki istota ludzkiej muzykalności jest w gruncie rzeczy nieznana, nie wyłączając istoty przyjemności czerpanej z muzyki. Jest ona uniwersalna, co oznacza, że dotyczy każdego.

Natomiast według przypuszczeń współczesnej nauki muzykalność pojawiła się w dziejach Homo sapiens prawdopodobnie razem z myśleniem abstrakcyjnym i duchowością. Niektórzy badacze przypisują muzyce fundamentalną rolę w całej sferze dotyczącej ducha, twierdzą, że muzyka była i jest ćwiczeniem sfery uczuć wyższych i to już od najmłodszych lat człowieka. Co nie oznacza, że jest rezultatem adaptacji środowiskowej.

Niewykluczone, że muzyka poprzedziła pojawienie się mowy artykułowanej i była początkowo formą komunikowania się między osobnikami. Jednak bardzo trudno zweryfikować tę hipotezę. Są badacze utrzymujący, że było wręcz odwrotnie: muzyka jest pochodną języka, ale i ta teza praktycznie nie podlega weryfikacji.

Można oczywiście gdybać, czy aby nie jest ona formą porozumiewania się, wyjątkowo efektywną w procesie doboru seksualnego. Można gdybać, że pojawiła się jako interakcja między matką a niemowlęciem. Ale gdybanie nie jest elementem metodologii naukowej. Natomiast elementem tej metodologii jest założenie, że hipotezy nie muszą się nawzajem wykluczać.

Dlatego dopóki docent Fifko et consortes nie ustalą raz na zawsze, jak naprawdę mają się rzeczy z muzyką, warto przyjąć, że pojawiła się ona z wielu powodów i ma również wiele funkcji. Musica divina to muzyka religijna, musica figurata – polifoniczna z rozwiniętą melodyką, a musica humana to harmonia duszy i ciała. I tego się trzymajmy.

krzysztof kowalski

Muzyka dotyczy wszystkich ludzi razem i każdego z osobna, towarzyszy wszystkim kulturom, plemionom, epokom. Bez muzyki nie ma wesela ani pogrzebu. Z punktu widzenia ewolucji muzyka jest prawdziwą zagadką, rozbrzmiewa w ludzkich siedzibach od zawsze, już jaskiniowcy grywali na fletach z pustych ptasich kości. Ale z jakiego powodu? Po co w supermarketach z głośników sączą się dyskretne takty Mozarta? Dlaczego nie ma filmu bez podkładu muzycznego? Dlaczego pod oknami adorowanych kobiet rozbrzmiewają serenady?

Pozostało 96% artykułu
Plus Minus
Podcast „Posłuchaj Plus Minus”: AI. Czy Europa ma problem z konkurencyjnością?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
„Psy gończe”: Dużo gadania, mało emocji
Plus Minus
„Miasta marzeń”: Metropolia pełna kafelków
Plus Minus
„Kochany, najukochańszy”: Miłość nie potrzebuje odpowiedzi
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Plus Minus
„Masz się łasić. Mobbing w Polsce”: Mobbing narodowy