Reklama

Fani na całym świecie robią „Poznań”. Czy Oasis skorzysta z zaproszenia Lecha?

To najbardziej zaskakująca kariera związana z polskim futbolem w XXI wieku. Nie robi jej jednak żaden piłkarz ani trener, lecz układ prezentowany przez kibiców Lecha na trybunach. „Poznań” naśladują fani na całym świecie, ostatnio też podczas koncertów – po wielkim powrocie zespołu Oasis.

Publikacja: 26.09.2025 09:03

Mecz Lech Poznań – Fiorentina. Ćwierćfinał Ligi Konferencji, kwiecień 2023 r.

Mecz Lech Poznań – Fiorentina. Ćwierćfinał Ligi Konferencji, kwiecień 2023 r.

Foto: Foto Olimpik/NurPhoto via AFP

Chcę was prosić o małą przysługę, o zrobienie „the Poznań”. Odwróćcie się, połóżcie sobie nawzajem ręce na ramionach i zacznijcie podskakiwać. W górę i w dół! – gdy Liam Gallagher zwrócił się w ten sposób do tłumu podczas pierwszego od 16 lat koncertu Oasis, 4 lipca w walijskim Cardiff, nie wszyscy fani wiedzieli, o co chodzi, ale do instrukcji się zastosowali. Robienie „Poznania”, zawsze podczas piosenki „Cigarettes & Alcohol”, stało się tradycją podczas trasy reaktywowanego Oasis. Filmiki z Manchesteru, Londynu, Edynburga, Dublina, Toronto, New Jersey, Pasadeny i Meksyku robią furorę w mediach społecznościowych.

Można mieć przekonanie graniczące z pewnością, że tak samo będzie w przypadku kolejnych koncertów tegorocznej trasy Oasis: znów na londyńskim Wembley, a potem w Korei Południowej, Japonii, Australii, Argentynie, Chile i Brazylii. W końcu 70-, 80-, a nawet 90-tysięczne morze ludzi, odwróconych plecami do sceny i podskakujących rytmicznie, robi spore wrażenie. W tłumie w Londynie skakała m.in. Dua Lipa, z kolei z koncertu w Stanach Zjednoczonych wychodził zachwycony Paul McCartney, określając go słowem „bajeczny”.

Wygłaszana ze sceny instrukcja robienia „Poznania” jest najczęściej krótka, czasem bracia Gallagherowie dorzucają komentarz w stylu „Nie wstydźcie się, jest 2025 rok!” albo „Nie prosimy o wiele, nie chcemy tu żadnej Macareny albo innego Hokey Cokey (piosenka z pokazywaniem różnych części ciała, popularna w różnych wersjach w przedszkolach na całym świecie – red.)”. Podczas występu na Wembley doszła do tego uszczypliwa uwaga do kibiców londyńskiego Arsenalu („Zamknijcie się i nie marudźcie”), w końcu Liam i Noel Gallagher są wielkimi fanami Manchesteru City. I to właśnie od meczu tego klubu z Lechem w 2010 roku zaczęła się wielka kariera „do the Poznań”. Sam pomysł kibiców na ten układ (taniec?) jest jednak dużo starszy. Na dodatek – nie jest to pomysł z Poznania.

Czytaj więcej

Bankruci z Ligi Mistrzów. Rekordzista upadł dwa lata po świetnym sezonie

Wizualna atrakcyjność

Występ Lecha Poznań w Lidze Europy jesienią 2010 r. przeszedł do historii nie tylko tego klubu, ale w ogóle startów polskich drużyn w europejskich pucharach. Zaczęło się od niesamowitego 3:3 z Juventusem w Turynie, po trzech golach łotewskiego napastnika Artjomsa Rudnevsa, z czego wszystkie wprawiły obserwatorów w osłupienie (dwa pierwsze, bo Lech prowadził już 2:0; trzeci, bo doprowadził do sensacyjnego remisu w ostatniej minucie po potężnym strzale z dystansu). Potem było zwycięstwo nad Salzburgiem, podczas którego zainaugurowany został rozbudowany na Euro 2012 stadion przy ul. Bułgarskiej (z austriackim klubem koncernu Red Bull udało się też wygrać na wyjeździe). Ponad 40-tysięczna rzesza poznańskich kibiców oglądała na nowym obiekcie też wspaniałe mecze z wielkimi europejskimi firmami – wygraną 3:1 z Manchesterem City oraz remis 1:1 z Juventusem (punkt wywalczony w śnieżycy i trzaskającym mrozie przesądził o awansie Lecha z grupy Ligi Europy).

Reklama
Reklama

Na tym tle, ze sportowego punktu widzenia, wyjazdowa porażka Lecha z Manchesterem City (1:3 z 21 października 2010 r.) była meczem bez historii. Dla poznaniaków przegrana była wkalkulowana, dla Anglików był to „kolejny dzień w biurze”. Tamtejsza prasa bardziej niż spotkaniem Ligi Europy żyła plotkami, że gwiazda reprezentacji Albionu Wayne Rooney ma zamienić Manchester United na City (do czego nigdy nie doszło). A jednak spotkanie w Manchesterze, dzięki postawie kibiców Lecha i późniejszej reakcji fanów City, ma swoje konsekwencje widoczne od czasu do czasu na całym świecie – już od 15 lat.

Fani Lecha w Manchesterze, choć było ich wielokrotnie mniej niż kibiców City, przez cały mecz prowadzili dużo głośniejszy doping od gospodarzy – mimo niekorzystnego wyniku, na co w relacji zwróciło uwagę m.in. BBC. Przede wszystkim jednak, w drugiej połowie, w komplecie odwrócili się plecami do boiska i zaczęli rytmicznie podskakiwać. Efekt wizualny zrobił na tyle spore wrażenie na kibicach Manchesteru City, że po meczu na forum internetowym zaczęli się namawiać, by naśladować fanów Lecha. Powstała prosta instrukcja: „Odwróć się plecami do boiska. Połóż ręce na ramionach kibica obok. Zacznijcie skakać. Nie musisz zdejmować koszulki, ale możesz to zrobić” – brzmiały wskazówki.

Hasło „zróbmy wszyscy Poznań” („Let’s all do the Poznań”) z internetu zostało przeniesione na stadion. I faktycznie, najpierw nieśmiałe i słabo skoordynowane próby z czasem zaczęły się przeradzać w nowy zwyczaj, niemal masowy rytuał kibiców Manchesteru City. Z tą różnicą, że „Poznań” w wykonaniu angielskich fanów stał się potem głównie sposobem celebrowania gola strzelonego przez City.

W ten sposób został też zdefiniowany w słowniku Cambridge, do którego wpisano go w 2019 r. Definicja „the Poznań” w Cambridge Dictionary brzmi w oryginale następująco: „the Poznań = a celebration by football supporters when their team scores a goal, that involves them all standing with their backs to the pitch, holding each other by the shoulder, and jumping up and down together”.

Marcin Kostaszuk, zastępca dyrektora wydziału kultury w poznańskim ratuszu, kibic Lecha oraz były dziennikarz kulturalny, nie chce rozstrzygać, co doprowadziło do takiej sławy „Poznania”: – Trudno jednoznacznie stwierdzić, jaki był splot zdarzeń, które do tego doprowadziły, ale być może ważny był moment. Mecz odbył się w 2010 r., a więc w czasie rozkwitu pierwszych mediów społecznościowych. Wizualna atrakcyjność poznańskiej choreografii na stadionie została nie tylko w pamięci kibiców, ale przeniosła się też od razu do sieci pod postacią wiralowych zdjęć i filmów, które utrwaliły się wraz z symbolicznym otagowaniem nazwą miasta, z którego przyjechali kibice. A że oba kluby łączą niebieskie barwy, to być może wzajemny stosunek fanów City i Lecha sprzyjał powstaniu nieantagonistycznej relacji utrwalonej we wspólnym performansie. Patrząc na trybuny oczami kulturoznawcy, trudno uciec od skojarzenia ze sztukami performatywnymi właśnie.

Czytaj więcej

Na mecze chodziło się do kina. Jak radio, tv i internet zmieniły odbiór sportu
Reklama
Reklama

Zagraniczne wzorce

Czyj w oryginale był taki pomysł na zabawę na trybunach? Gdy o „do the Poznań” zrobiło się głośno, kibice szkockiego Celtiku zaczęli się upominać, że to „oni byli pierwsi”. Na stadionie w Glasgow, na hasło „Let’s all do the huddle” (huddle – ang. gromadzić się, tłoczyć się) mieli chwytać się za ramiona i podskakiwać rytmicznie już w 1996 r. Sęk w tym, że bywalcy stadionu Lecha przy ul. Bułgarskiej nie mają wątpliwości, że „robienie Poznania” odbywało się jeszcze wcześniej, na długo przed tym, gdy przybrało ono nazwę powstałą przy okazji meczu w Manchesterze.

Waldemar Pankowski, kibic Lecha, który był na wyjazdowym meczu w Manchesterze i do dziś jeździ za swoim klubem po całej Europie (choćby w tym sezonie był w Belgradzie i Genk), opowiada: – Rozgłos wokół „do the Poznań” to dla mnie zaskoczenie in plus, bo pamiętam ten sposób dopingu w „Kotle” już od połowy lat 90., gdy zacząłem chodzić na mecze Lecha. Padało hasło: „a teraz odwracamy się, łapiemy się za bary i skaczemy”. Już chyba wtedy towarzyszyło temu podśpiewywanie „sialalalala, hej »Kolejorz«”. Przede wszystkim chodzi tu jednak o efekt wizualny, bo gdy jesteśmy odwróceni tyłem do boiska, to wokal siłą rzeczy musi być słabiej słyszalny. Wtedy w Manchesterze między nami a angielskimi kibicami prawie nie było sektora buforowego, miejscowi fani nie mieli jakiegoś zorganizowanego dopingu, umieli nas tylko wyzywać, pokazywać środkowe palce itd. To nas trochę nakręcało, ale osobiście nie mam przekonania, by to był jakiś najlepszy wyjazdowy doping kibiców Lecha, jakiego doświadczyłem. Lepszy był choćby wcześniej w Turynie, bo tam dodatkowo niosło nas prowadzenie z wielkim Juventusem. Filmiki z naszym dopingiem z Manchesteru mocno zaczęły jednak krążyć po internecie, Anglicy narobili wokół nich hałasu i teraz „Poznań” robi karierę. Dla mnie to kwintesencja takiego podejścia do kibicowania, w którym zależy nam na współtworzeniu widowiska na trybunach. Przecież w czasie, gdy jesteśmy odwróceni, może paść bardzo ważny gol dla Lecha, a ja zobaczę go jednym okiem albo wcale. Nie to jest jednak dla mnie najważniejsze. Co do tego, kiedy i jak ten stadionowy zwyczaj zaczął się w Poznaniu, trzeba pytać innych.

Kibice Lecha z dłuższym stażem od niego mówili w artykule Radosława Nawrota w poznańskiej „Gazecie Wyborczej”: – Na początku lat 90. zmieniał się styl kibicowania, aktywność ludzi na stadionie, to była epoka przyjmowania zagranicznych wzorców i podpatrywania. Chłonęliśmy różne pomysły bardzo łatwo. Ten taniec podpatrzony został we Francji. Jestem tego niemal pewien, tak właśnie tańczyli kibice Olympique Marsylia.

Potwierdzał to jeden z ówczesnych liderów „Kotła”, a więc sektora najgłośniejszych kibiców Lecha: – Wprowadzenie tego tańca nie miało jednak związku z meczem Lecha z Olympique Marsylia (w 1990 r. – red.). Skłaniam się ku temu, że wprowadziliśmy ten układ w 1991, a może nawet 1992 r. Rok 1990 raczej wykluczam. W każdym razie, zobaczyłem ten taniec w telewizji. Wystarczyła kilkusekundowa migawka. Byłem zafascynowany i namówiłem ludzi z „Kotła”, by wprowadzić to u nas. Przez lata w Polsce to był taniec tylko i wyłącznie kibiców „Kolejorza”.

Po nagłośnieniu przez fanów Manchesteru City, „Poznań” zaczęli robić kibice na całym świecie: od hiszpańskich Deportivo Alaves i Realu Sociedad, przez San Jose Earthquakes i Charlotte FC z USA oraz Montreal Impact z Kanady, po Western Sydney Wanderers w Australii. „Poznań” podczas Pucharu Azji w 2019 r. robili nawet kibice reprezentacji Iranu oraz Omanu! W końcu „Poznaniem” wielki triumf swoich drużyn celebrowali także francuscy fani – po zdobyciu mistrzostwa świata przez ich drużynę narodową (w 2018 r.) czy Ligi Mistrzów przez Paris Saint-Germain (w 2025 r.).

Czytaj więcej

Dlaczego reprezentacja Portugalii jest zakładnikiem Cristiano Ronaldo
Reklama
Reklama

Koszulki dla Gallagherów

Po wakacyjnych koncertach Oasis, któremu towarzyszyło robienie „Poznania”, Lech przy pomocy dawnych kontaktów z Manchesterem City wysłał do braci Gallagherów swoje koszulki meczowe z ich nadrukowanymi imionami na plecach. Do prezentu był dołączony list, w którym czytamy m.in.: „Przed tobą leży wyjątkowy prezent – koszulka z twoim imieniem i numerem 12, który w naszym klubie jest zarezerwowany dla kibiców, naszego »dwunastego zawodnika«. (...) W tym roku mija 15. rocznica meczów między naszymi klubami (...). Jesteśmy dumni, że tak wielki klub jak Manchester City pomaga promować nazwę naszego miasta na całym świecie. Nagrania z waszych koncertów, podczas których zachęcaliście fanów Oasis do »the Poznań« robią na nas wielkie wrażenie. Może pewnego dnia odwiedzisz nasze miasto – czy po to, by zagrać koncert, czy też by doświadczyć unikalnej atmosfery podczas meczu Lecha na naszym stadionie”.

Noel Gallagher podzielił się zdjęciem swojego prezentu w mediach społecznościowych, na samym X (dawnym Twitterze) jego post miał 1,8 mln wyświetleń (oprócz podziękowań była też uwaga – „Nawet fani [Manchesteru] United robili [Poznań]!”).

Grzegorz Kita, ekspert od marketingu sportowego, w rozmowie ze Sport.pl wycenił „klasyczny ekwiwalent reklamowy” akcji Lecha z wysyłką koszulek do liderów Oasis na „co najmniej kilka milionów złotych”. Fani Oasis, podobnie jak kibice Lecha, na całą sprawę patrzą jednak bardziej z emocjonalnego niż biznesowego punktu widzenia.

Laura Maliszewska, fanka Oasis, która w Radiu Bemowo FM prowadzi audycję „English Sanctuary” o muzyce i języku angielskim, była w tłumie na Wembley, który robił „Poznań”. – Nie. Nie znałam osób po mojej lewej i prawej, ale w trakcie koncertu zdążyłam się z nimi zapoznać. Kiedy ramię w ramię z nimi skakałam, a jednocześnie widziałam falujących ludzi na trybunach przed sobą, to był istny szał! – mówi. – Jestem na kilku internetowych grupach fanowskich Oasis i widzę, jak „the Poznań” łączy i jednoczy ludzi. Każde nagranie z „Poznaniem” wywołuje radość i ekscytację. Liam każe skakać, Noel ucisza fanów United, Bonehead z tyłu się śmieje. Ludzie piszą, że to jeden z najlepszych momentów każdego koncertu, że czuli, jak stadion się trzęsie, że dawno nie czuli się tak bardzo „tu i teraz”, zjednoczeni z tak wielką grupą ludzi. Podkreślmy, że jako młodsze pokolenie fanów zespołu nigdy nie mieliśmy takiego czasu jak teraz – Oasis istnieje, po 16 latach przerwy gra koncerty. A to wszystko możemy współdzielić ze sobą globalnie na social mediach. Jeden brytyjski fan Oasis pojechał ze swoją żoną, Polką, do Poznania i zrobił relację z wycieczki, bardzo chwaląc stolicę Wielkopolski i samą Polskę. To, że polskie miasto, tradycja polskich kibiców piłkarskich i polski język jest częścią tej nieprawdopodobnej trasy, napełnia mnie ogromną radością i jeszcze mocniej łączy z zespołem. Jestem pewna, że z każdym dniem świadomość fanów Oasis na temat Poznania i Polski się poszerza – dodaje.

Marcin Kostaszuk na związki Oasis z Manchesterem City oraz kibiców Lecha z kulturą brytyjską stara się patrzeć w szerszym kontekście: – W Poznaniu związki kulturalno-sportowe z angielską flagą w tle mają pół wieku tradycji. Latem 1972 r. kibice Lecha Andrzej Kosmala i Krzysztof Wodniczak namówili Andrzeja Sobczaka (późniejszego autora „Przeżyj to sam” Lombardu i wielu innych przebojów), by napisał zagrzewającą piłkarzy do boju pieśń na melodię „Yellow Submarine" Beatlesów. Dziś nikt sobie nie wyobraża meczu bez chóralnego wykonania tej piosenki, zawsze się tylko zastanawiam, ilu kibiców wie, że śpiewa utwór Lennona i McCartney’a. Tekst tak się zakorzenił, że gdy w adaptacji „Balladyny” na scenie Teatru Nowego w Poznaniu, padła zza kulis komenda „do hymnu!”, a aktor zaintonował „W grodzie Przemysława, gdzie koziołki bodą się…”, duża część widowni wiedziała, co śpiewać dalej. Z kolei związki Oasis z futbolem wydają się dziś koniunkturalne, ale gdy w połowie lat 90. zakładali na sesje zdjęciowe koszulki Manchesteru City, de facto to oni pomagali promocyjnie klubowi. City było wówczas ubogim krewnym Manchesteru United, sukces Oasis zbiegał się ze spadkiem ich ukochanego klubu z Premier League najpierw do Division One, a w 1998 r. nawet na trzeci poziom rozgrywkowy. Paradoksalnie, gdy w 2008 r. klub zyskał nowych, bogatych właścicieli, Oasis wydawali właśnie swój ostatni studyjny album, po którym się rozpadli. Dlatego uważam, że jednym z czynników, które spowodowały powrót Oasis do koncertowania, była współpraca Noela Gallaghera z klubem, uwieńczona koszulką inspirowaną stylistyką wizualną pierwszej płyty „Definitely Maybe”. Stadion Etihad to chyba jedyne miejsce, gdzie bracia Gallagher byli w stanie się porozumieć.

Reklama
Reklama

Czytaj więcej

Trudne sprawy Polaków w Premier League

Czy Oasis jest gotów stracić, by zagrać w Poznaniu

Laura Maliszewska: – Lech zaprosił Oasis do Poznania w swoim liście dołączonym do koszulek, a ja sama, już wcześniej w swoim filmie na socialach takie zaproszenie do zespołu wystosowałam, więc takiej opcji nie wykluczam! Nadal nie zostały ogłoszone jakiekolwiek daty potencjalnej trasy Oasis po Europie w 2026 roku, więc zgodnie z tytułem piosenki Oasis „I will believe” – będę w to wierzyła.

Marcin Kostaszuk: – Ewentualny koncert w Poznaniu zamiast na Stadionie Narodowym w stolicy byłby hojnym gestem rezygnacji ze sprzedaży dodatkowych 20 tys. biletów. Tyle wynosi różnica wielkości widowni obu stadionów. Zważywszy, że średnia cena wejściówki na Oasis w tym roku wyniosła około 700 zł, to wybierając Poznań, a nie Warszawę i pod warunkiem sold outu, bracia musieliby zrezygnować z 14 mln zł na tym jednym występie. Byłaby to miła niespodzianka, a raczej błąd w systemie komercyjnej eksploatacji powrotu Oasis.

Na razie „Poznań” znalazł się na rezerwowych strojach ukochanej drużyny Oasis – Manchesteru City. Na białych koszulkach z Klubowych Mistrzostw Świata dostrzec można zarysy sylwetek odwróconych plecami, podskakujących i obejmujących się fanów.

Chcę was prosić o małą przysługę, o zrobienie „the Poznań”. Odwróćcie się, połóżcie sobie nawzajem ręce na ramionach i zacznijcie podskakiwać. W górę i w dół! – gdy Liam Gallagher zwrócił się w ten sposób do tłumu podczas pierwszego od 16 lat koncertu Oasis, 4 lipca w walijskim Cardiff, nie wszyscy fani wiedzieli, o co chodzi, ale do instrukcji się zastosowali. Robienie „Poznania”, zawsze podczas piosenki „Cigarettes & Alcohol”, stało się tradycją podczas trasy reaktywowanego Oasis. Filmiki z Manchesteru, Londynu, Edynburga, Dublina, Toronto, New Jersey, Pasadeny i Meksyku robią furorę w mediach społecznościowych.

Pozostało jeszcze 96% artykułu
/
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Reklama
Plus Minus
Festiwal filmowy w Gdyni i nadzieja na dobre polskie kino
Plus Minus
Dan Brown wraca z nowym hitem. Czy „Tajemnica Tajemnic” rozkocha świat w Pradze?
Plus Minus
Papieża uznają za „lewicowego” lub „prawicowego”. Wszystko zależy od tematu
Plus Minus
Nauczyciel: Edukacja zdrowotna odwraca uwagę od tego, co niepokojące w szkole
Plus Minus
Tajemnica dyplomaty. Kochał Rosję, ale dzięki niemu Stany wygrały zimną wojnę
Reklama
Reklama