Samobieżny odkurzacz jak członek rodziny

Odkurzacz automatyczny to nie tylko kolejne domowe urządzenie chowane do szafy. Stoi w otwartej przestrzeni, jest elementem dekoracji niejednego mieszkania. No i można z nim porozmawiać.

Aktualizacja: 25.09.2015 17:47 Publikacja: 25.09.2015 00:12

fot. Natalia Frei

fot. Natalia Frei

Foto: 123RF

Może to niezupełnie jak pokojowy z brytyjskich filmów kostiumowych, ale rolę odgrywa podobną. Państwo siadają z filiżanką herbaty, zakładają nogę na nogę, a on krąży po mieszkaniu, uwija się jak w ukropie, od prawej do lewej, od lewej do prawej. Nie pominie nawet przestrzeni między krzesłami, zbierze kurz zalegający pod kanapą, wjedzie pod stary kredens po babci. Odkurza lub myje na mokro albo najpierw mopuje mokrą ścierką, by potem przecierać parkiet suchą. Jeśli państwo czują się rozdrażnieni odgłosami robionych właśnie porządków, wystarczy nakazać, by sprzątał, gdy akurat nie ma ich w domu.

U jednych to Robuś, u innych Erni albo swojsko brzmiący Karol. Co prawda nie nosi liberii, ale nie ma problemu z tym, by go wyposażyć w odpowiedni strój. Za 79 zł można posłać na przykład po tak zwany iDress – rodzaj skrojonych na miarę naklejek. Do wyboru jest szeroka gama wzorów – serduszka, stokrotki, zielona koniczynka, pasy jak u zebry. Zza oceanu można też sprowadzić coś w rodzaju haute couture. Za jedyne 24,95 dol. dostaniemy strój żaby, tygrysa, biedronki czy francuskiej pokojówki. Tylko zwierzyć się nie można, bo to pokojowy bez duszy, samobieżny robot sprzątający – obiekt marzeń coraz większej liczby gospodarstw domowych nad Wisłą.

Sceptyczne ciocie

Kto pod swój dach wpuścił robota, nie chce się już z nim rozstać, myśli raczej o powiększeniu floty domowych pomocników. – Do niedawna codziennie musiałam biegać po domu z wiadrem, mopem i ścierkami. Dzisiaj całą robotę wykonuje za mnie robot, którego nazwaliśmy Ambroży – opowiada Magda, 30-letnia robiąca karierę zawodową mieszkanka Łodzi. Ambrożego dostała w prezencie od męża. – Bez okazji – jak zaznacza. – To model mopujący. Nie mam w domu dywanów, więc inny nie wchodził w grę.

Ambroży działa w dwóch trybach: zmywanie (pracuje wtedy z wodą) i coś na kształt zamiatania – przeciera podłogę suchą szmatką. Ja w tym czasie leżę, pachnę i marzę o jego starszym bracie – modelu myjąco-odkurzającym. To musi być czad! – mówi rozmarzona Magda. – Byłam zafascynowana tymi robotami. Oglądaliśmy testy w sklepach, trochę pytaliśmy. W końcu mąż wybrał odpowiedni model marki iRobot – mówi i wspomina, że początkowo Ambroży nie miał lekko. – Każdy jego ruch śledziły dwa psy i nasza siedmioletnia córka. Po kilku dniach emocje opadły. Psy nauczyły się, że kiedy jedzie, trzeba zejść mu z drogi, i teraz żyją w zgodzie. Ja też już się nie denerwuję, kiedy widzę pobłażliwe spojrzenia cioć, ich ciche westchnienia i powątpiewanie: „to coś na pewno dobrze nie sprzątnie". Tymczasem my nigdy wcześniej nie mieliśmy tak czysto pod kanapami i szafkami – nie zawsze się przecież chce padać przed szafą na kolana.

Rafał z Warszawy, młody mąż i ojciec, automatyczny odkurzacz podpatrzył u rodziców. – Pomyślałem, że skoro sześćdziesięciolatki potrafią obsłużyć taki sprzęt i w pełni go wykorzystać, a w dodatku są z niego zadowoleni, to dla nas, młodych, zabieganych to idealne rozwiązanie – mówi.

Zdecydowali się z żoną na jeden z najpopularniejszych samobieżnych odkurzaczy – Roombę. Jak mówi Rafał, robot sprzątający odmienił ich życie. – Fajnie jest wypić kawę na tarasie, gdy w pokoju obok zasuwa coś po podłodze i daje z siebie wszystko, by było czysto. Broń Boże wejść mu w drogę – wkurza się, gdy pojawia mu się jakakolwiek nowa przeszkoda, bo na nowo musi rozkminić, jak ma posprzątać. Często uruchamiamy go, wychodząc z domu, bo jak każda gosposia nie lubi, gdy patrzy się mu na ręce, kiedy wykonuje swoje czynności domowe. Po powrocie często mówię do żony: „Ciekawe, czy się dziś spisał?" albo „Dziś posprzątał na medal" – opowiada Rafał.

Magdalena Kalbarczyk zakupiła samobieżny odkurzacz, gdy tylko pierwsze ich modele pojawiły się na rynku. – Mamy psa, który wszędzie w mieszkaniu zostawia sierść. Doprowadzało mnie to do szewskiej pasji, dlatego zdecydowałam się na automatyczny odkurzacz. Chciałam, by wreszcie ktoś za mnie sprzątał sierść z dywanów i podłóg – opowiada. – Odkurzacz stał się moim prawdziwym przyjacielem. Choć nie sprzątał tak dokładnie, jak zrobiłby to człowiek z tradycyjnym odkurzaczem w ręku, to jednak wyręczał mnie z codziennych obowiązków – wspomina.

Od pierwszego przejazdu

Pełzające po podłodze maszyny w kształcie dysku czy prostokąta z zaokrąglonymi rogami to sprzęty bezprzewodowe. Baterie ładują w specjalnych stacjach dokujących, do których same wracają po zakończeniu pracy. Wiele modeli oferuje tak zwane wirtualne ściany – małe pudełka, które można ustawić w miejscach, w których nie życzymy sobie wizyty elektronicznej gosposi. Maszyny same potrafią uniknąć przeszkody, dzięki czujnikom wiedzą, gdzie zaczynają się schody. Robota można zaprogramować, by sprzątał o odpowiedniej godzinie. Tymi bardziej zaawansowanymi można kierować zdalnie za pomocą smartfonu. Jedyne, co musi zrobić właściciel, to opróżnianie pojemnika, choć pojawiają się i takie modele, które same się tym zajmują. – Warto dbać o zabezpieczenie kabli w mieszkaniu, co jakiś czas wymieniać filtry w odkurzaczu, nie wpuszczać go tam, gdzie mokro, i zwracać uwagę, żeby dzieci nie stawały na robocie, bo choć się od tego raczej nie popsuje, to jednak nie posprząta z takim obciążeniem. Ale to w zasadzie wszystko, o czym użytkownik musi pamiętać – mówi Łukasz Wąsowski z warszawskiego sklepu i serwisu robotów Robo Expert.

Przyznaje, że niektórzy zakochują się w robocie już od pierwszego jego przejazdu po zabrudzonej podłodze. – Oferujemy wypożyczenie maszyny na próbę. Zdarza się, że klienci dzwonią i pytają, czy zamiast przyjeżdżać po nowego robota, nie mogą zatrzymać modelu testowego. Szybko się przywiązują i nie chcą się rozstawać ze sprzętem. Na palcach jednej ręki mogę policzyć przypadki, kiedy ktoś wypożyczył robota, a potem nie zdecydował się na zakup własnego – mówi Łukasz Wąsowski. Zaznacza jednak, że odkurzanie i mycie podłogi to nie wszystko. – Coraz więcej nabywców znajdują proste w użytkowaniu roboty do mycia okien. Wystarczy przyczepić niewielką maszynę do szyby i z filiżanką kawy w ręku można obserwować, jak się uwija. Po kilku minutach trzeba ją tylko przyczepić na drugą stronę szyby – tłumaczy. W ofercie ma też coś dla tych, którzy chcą mieć piękny trawnik, ale nie przepadają za bieganiem z kosiarką – zgrabnego robota Ambrogio, który wypuszczony na trawę, sam się zajmie jej przycinaniem. – Mamy gwarancję pięknego trawnika, bo regularne koszenie bardzo mu służy, a przy powierzchni 1000–1500 mkw. kupno robota wychodzi taniej niż zatrudnienie ogrodnika – przekonuje.

Roboty sprzątające, choć wciąż są w zasięgu tylko tych zarabiających nieco lepiej niż średnia krajowa (za takie cacko trzeba zapłacić od około 1–3 tys. zł), w Polsce znajdują coraz więcej nabywców. Klienci mają w tej chwili do wyboru kilkanaście marek robotów. Obok popularnego, wspomnianego już iRobota, Neato, maszyn Eta, Ecovacs, Hobot sprzęty elektronicznego giganta, – Samsunga, oraz znanej z produkcji sprzętów komputerowych tajwańskiej firmy Asus. Nadążyć próbują też producenci tradycyjnych odkurzaczy.

– Widzimy rosnące zainteresowanie – mówi Sławomir Radacki, prezes firmy DLF, importera i dystrybutora sprzętów marki iRobot, lidera wśród robotów sprzątających. – W 2011 r. udział robotów wśród sprzedawanych odkurzaczy szacowano na 1 proc. W 2014 r. było to już 3 proc. Dziś to już 8 proc. Liczymy, że w kolejnych latach ten udział zwiększy się do 20 proc. Na całym świecie iRoboty znalazły już blisko 15 mln nabywców, w tym około 130 tys. nad Wisłą.

Odkurzacze automatyczne to w tej chwili tylko 4 proc. sprzedaży wszystkich naszych odkurzaczy, ale to segment, który ma duży potencjał – mówi z kolei Agata Szczasny, dyrektor marketingu z firmy Digison Polska – dystrybutora marek Eta oraz Ecovacs. – Z roku na rok obserwujemy olbrzymi wzrost sprzedaży tych produktów. I nie mówię tu tylko o odkurzaczach automatycznych, ale o wielu innych produktach, których zadaniem jest pomagać ludziom, odciążać ich w codziennych, przykrych obowiązkach – dodaje i zaznacza, że najwięcej maszyn, które same sprzątają, znajduje nabywców przed świętami Bożego Narodzenia i na wiosnę, kiedy to podejmujemy wyzwanie zrobienia domowych porządków.

– Jeszcze kilka lat temu odkurzacz automatyczny był raczej kosztownym gadżetem dla najbardziej zamożnych klientów, zainteresowanych nowinkami technicznymi. W tej chwili staje się coraz bardziej popularny i szerzej dostępny, także dzięki temu, że stale spadają jego ceny. Wybierają go rodziny z dziećmi, single, miłośnicy zwierząt – nieważne, czy mieszkają w średniej wielkości mieszkaniach, luksusowych apartamentach czy domach jednorodzinnych – wylicza Szczasny. Zaznacza, że klienci kupujący sprzątające roboty nie traktują ich jak zwyczajny domowy sprzęt, dlatego zwracają coraz większą uwagę na design. – Odkurzacz automatyczny to nie tylko kolejne domowe urządzenie chowane do szafy. Stoi w otwartej przestrzeni, jest elementem dekoracji niejednego mieszkania, podobnie jak modny ekspres do kawy, gigantyczny telewizor czy innowacyjny robot planetarny. Nierzadko stanowi o statusie majątkowym osoby, która go wybrała. Musi wyglądać efektownie i nowocześnie – zaznacza.

Hip-hop o robocie

Emocje te domowe roboty budzą w ludziach niezależne od wieku, wykształcenia, wykonywanego zawodu. Na portalu społecznościowym zamieszczamy post o samobieżnych pomocnikach. Liczba komentarzy przerasta nasze oczekiwania. „Najlepszy zakup domowy"; „Rewelacja!!! I w dodatku jeszcze gada"; „Moja mama swego czasu kupiła Rumbę, nawet do niej mówiła jak do psa" – czytamy wśród odpowiedzi.

Wielu właścicieli traktuje robota niemal jak członka rodziny. I nie chodzi tylko o nadawanie imion. W sieci można nawet znaleźć rodzinne zdjęcia z samobieżnym odkurzaczem: mama, tata, dzieci, domowy zwierzak i automatyczny odkurzacz – niekiedy nawet w fikuśnym przebraniu. Na YouTube pełno jest filmików z robotem i futrzanymi pupilami. A to zdezorientowany pies biegający za sunącym po pokojach dyskiem, a to kot w stroju rekina spokojnie krąży po parkiecie na grzbiecie odkurzacza. Skąd ten fenomen? – Mikser się nie rusza, więc trudno, żebyśmy to jego animizowali. Tymczasem sprzątające roboty, dzięki temu, że chodzą po mieszkaniu, nabierają w naszych oczach cech istot żywych. W dodatku nasze emocje wzbudza to, że mają różne przygody. A to gdzieś utkną, a to zatną się na jakiejś leżącej na dywanie rzeczy. Nie są to już tylko zwykłe przedmioty, mają swoje miejsce wśród naszych wewnętrznych przeżyć. Stoimy w korku i myślimy sobie: „Mój Kuba już na pewno wszystko posprzątał" – tłumaczy prof. Zbigniew Nęcki, psycholog społeczny.

– Nadawanie im imion, występowanie na wspólnych zdjęciach może i jest infantylnym trendem, który przyszedł do nas zza oceanu, ale nie da się ukryć, że to niezwykle sympatyczne zjawisko – dodaje. – Skończy się wtedy, kiedy takie roboty nam spowszednieją, kiedy będą mieli prawie wszyscy. Na razie jednak będziemy się emocjonować tymi domownikami. Zwłaszcza że dają nam możliwość poczucia się po pańsku. Mówi pani, że ktoś nazwał swojego robota Ambroży? Może mu wydać polecenie jak służącemu: „Niech Ambroży posprząta!".

Panią Bożenę, lekarza weterynarii z Wodzisławia Śląskiego, nie dziwi sympatia ludzi do sprzątających robotów. Jak mówi, dla aktywnych zawodowo elektroniczny pomocnik domowy staje się wiernym przyjacielem. – Inwestycja jest najlepsza na świecie – podkreśla. – Wychodząc z sypialni, włączam go, żeby posprzątał. Wracam po 20 minutach i jest czysto. Kiedy ja wychodzę do pracy, on odkurza w całym domu. Jak się zmęczy, to odpocznie – chyba że akurat utknie na porzuconej gdzieś skarpetce. Wszystkie kąty, powierzchnie pod łóżkami, pod szafkami są posprzątane. U dzieciaków w pokoju z dywanu wyciąga takie płachty kurzu, że wierzyć się nie chce – wylicza zalety swojego robota pani Bożena. Przyznaje, że dużo radości dają ganiające za robotem zwierzęta. – Nasz border collie z początku nie potrafił zrozumieć, że to nie jest istota żywa, i zaganiał odkurzacz w kąt. Czasem zabawnie to wyglądało – totalna obojętność robota i totalna irytacja psa. W tej chwili pies unika odkurzacza, po tym jak podczas drzemki robot wciągnął jego futrzany ogon – opowiada Bożena.

Taka nieprzyjemna przygoda z domowymi robotami spotyka nie tylko zwierzęta. Na początku roku świat obiegła informacja o 52-letniej Koreance, która włączyła automatyczny odkurzacz i zasnęła – niestety na podłodze. Domowa pomoc wciągnęła jej włosy. Nie obyło się bez interwencji strażaków, którzy wyciągnęli kobietę ze szponów elektronicznej gosposi.

Dodatkowe, zapewne niezaplanowane przez inżynierów zastosowanie robota sprzątającego odkryli rodzice maluchów. Okazuje się, że maszyna jest w stanie uśpić lub zająć się dzieckiem, wystarczy posadzić niemowlę na odkurzaczu i włączyć przycisk „sprzątaj", by się rozchmurzyło. – Monotonny dźwięk naszego odkurzacza to jego wielki atut. Nasz maluch spokojnie śpi przy włączonym urządzeniu – opowiada Rafał. Magda z kolei chwali swojego pomocnika za to, że odnajduje pod szafami zagubione zabawki. – Ambroży wjeżdża, wyciera i dodatkowo – to funkcja doskonała – wyciąga na środek zagubione kulki, klocki i kredki, za co jest mu wdzięczna nasza córka.

Sławomir Radacki przyznaje, że cieszą go pozytywne emocje, jakie wywołują domowe roboty. – Ostatnio nawet pojawił się zainspirowany iRobotem Roomba hiphopowy utwór po polsku – mówi. – Przejawów sympatii jest naprawdę wiele, co można zaobserwować m.in. w kanałach social media. Kursujący po naszych domach pomocnicy są w pełni autonomiczni, pracują inaczej niż człowiek, więc patrzenie na ich pracę ma w sobie coś fascynującego.

Magdalena Kalbarczyk do swojej maszyny się jednak nie przywiązała. – Cóż, przyjaciel mnie zdradził i po prostu się zepsuł. Nawet nie nadaliśmy mu imienia – żartuje. – Szukałam serwisu, który byłby w stanie naprawić mój odkurzacz, ale jak dotąd bez skutku, bo ten model jest dość stary. Dziś w sprzedaży są już sprzęty myjąco-odkurzające. Bajka! Zanim zdecyduję się na taki zakup, poczekam jednak na spadek cen tych urządzeń – mówi.

Relikt przeszłości

Sławomir Radacki nie chce zdradzić, jakie ułatwienia dla gospodyń i gospodarzy domowych szykuje jeszcze firma iRobot. – Nowe projekty z oczywistych względów są pilnie strzeżoną tajemnicą, ale już niedługo będziemy mogli o nich opowiadać – mówi tajemniczo. – Firma posiada ponad 100 niewykorzystanych patentów w dziedzinie robotyki, co oznacza, że ma masę pomysłów i technologię, aby dalej zmieniać świat. Projektuje i buduje roboty dla zwykłych ludzi z myślą uczynienia ich życia bardziej przyjemnym, takim, w którym roboty niosą pomoc i dają wolny czas. Ten drugi w dzisiejszych czasach jest luksusem, który dzięki robotom można poświęcić na odpoczynek, sport, przebywanie z rodziną lub przyjaciółmi.

Olaf Krynicki z Samsung Electronics Polska zapowiada, że coraz częściej będziemy mieć do czynienia ze sprzętami, które podłączone do internetu, komunikują się zarówno między sobą, jak i z właścicielem. – Już najnowsze modele naszych odkurzaczy sprzątających pozwalają nam niemalże komunikować się z nimi. Unikalną funkcją robota jest dostępna w modelu Powerbot VR9000 technologia umożliwiająca lepszą kontrolę urządzenia. Kiedy użytkownik wskaże pilotem konkretny obszar, odkurzacz podąży za światłem lasera i wyczyści wskazany fragment podłogi – opowiada Krynicki.

Zoltan Istvan, amerykański pisarz i futurysta, jest przekonany, że boom na roboty i emocje z nim związane dopiero przed nami, a ci, którzy dziś narzekają, że roboty chodzą głośno jak wiertarka udarowa, nie zetrą kurzu ze stołu czy nie wyczyszczą stopni schodów, będą w przyszłości usatysfakcjonowani. – Za trzy do pięciu lat co drugie gospodarstwo domowe w krajach rozwiniętych będzie korzystać z robotów sprzątających. Za kilka dekad zupełnie przestaniemy wykonywać prace domowe. Wszystko będą robić za nas inteligentne roboty. Ja szczególnie czekam na takiego, który będzie za nas gotował. To będzie bardzo korzystne dla zdrowia ludzi, bo roboty będą przygotowywać dobre, zdrowe jedzenie według diety zalecanej dla każdego członka rodziny – przewiduje Istvan.

Na razie jednak roboty mogą dietetykom dostarczać tylko zmartwień, bo tradycyjne sprzątanie to okazja do spalania zbędnych kalorii. Przy półgodzinnym odkurzaniu tracimy ich około 130.

—współpraca Agnieszka Niewińska

Plus Minus
„Cannes. Religia kina”: Kino jak miłość życia
Plus Minus
„5 grudniów”: Długie pożegnanie
Plus Minus
„BrainBox Pocket: Kosmos”: Pamięć szpiega pod presją czasu
Plus Minus
„Moralna AI”: Sztuczna odpowiedzialność
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Plus Minus
„The Electric State”: Jak przepalić 320 milionów